Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2022, 04:42   #46
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację

Pomieszczenie jak to w firmach, nie było bogato wyposażone w sprzęt, ale widać jako pracująca w niebezpiecznych warunkach, przedstawiała swój pokój medyczny w nieco lepszym stanie niż zazwyczaj.

Liao szedł wzdłuż stołu przyglądając się znajdującym na nim próbówkom. Zastanawiał się po co w fabryce samochodów ich było aż tyle, ale może poza opatrywaniem rannych robili tutaj jakieś testy mieszanek do samochód? Motoryzacja to nie był jego konik, więc nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Wśród wszelkiego szkła zauważył jedno, w którym zobaczył własne odbicie. Lusterko, takie małe - 20 na 20 centymetrów. Chińczyk sięgnął po nie. Było całe i nie popękane. Schował je do bocznej kieszeni plecaka. Była to rzecz, która nie zajmuje dużo miejsca, a może się przydać, tym bardziej że widząc je przypomniał sobie, że nie zabrał swojego, a podczas golenia może się ono przydać. Tak. Mimo wyprawy nie zamierzał odpuszczać podstawowych zasad higieny, w tym i golenia.
Nakpena przejrzał szafki i szuflady. Było tam sporo przeterminowanych leków, jakieś stare materiały opatrunkowe, w tym wyglądający całkiem przyzwoicie, bandaż elastyczny, który od razu znalazł się w kieszeni Indianina. Stetoskop! Niestety, gumowe rurki całkiem sparciały. Termometr rtęciowy. To zabieramy. Trochę strzykawek i igieł. O sterylności można było pomarzyć, plastikowe jednorazówki. Szkoda, że nie mieli tu starej, dobrej strzykawki ze szkła, z metalową igłą. Takiej, którą dało się wyparzyć. Po za tym same śmieci i… zdechły szczur.
- Czas ruszać dalej. Nic ciekawego już tutaj chyba nie znajdziemy - powiedział Nakpena. Obaj opuścili pomieszczenie i skierowali się do kolejnych drzwi. Szatnia. W większości pusta. Wisiało kilka starych kurtek, w suficie świeciła dziura.
- Chyba nie warta zachodu. Chcesz spojrzeć czy idziemy dalej? - zapytał Shurena.
- Nie, nie ma sensu - skwitował Azjata - Kiedyś to zapewne można by przeczesać kieszenie dla gotówki, a teraz…

Nie kończąc zdania skierowali się do dalszych drzwi, za którymi było coś w rodzaju pomieszczenia socjalnego. Tutaj także nie było nic specjalnego. Mały stolik, kilka krzeseł oraz szafki i blat ze zlewem obok którego stał brudny ekspres do kawy. Skoro już się tu znaleźli Shuren postanowił przejrzeć zawartość szuflad i półek.
- Zobaczmy, ludzie w firmach przeróżne rzeczy potrafili trzymać. Może w którejś też będzie mini lodówka - Zaproponował Nakpenie wejście po tym jak już upewnił się, że nic na nich nie czyha za drzwiami i ruszył przeczesywać kolejne pomieszczenie w poszukiwaniu fantów.
Bieda, same śmieci. Jakieś naczynia, trochę sztućców. Nakpena już wcześniej zabrał nóż i widelec, teraz zgarnął jeszcze łyżkę - może się przydać jako mieszadełko do ziółek. Lodówka faktycznie była, otwarta i ogołocona. Ktoś chyba jednak tu kiedyś był. Wygląda na to, że dawno, może nawet zaraz po całym kataklizmie. Mikrofalówka, czajnik elektryczny, ekspres do kawy, dystrybutor wody - pusty.
- Ja już nic ciekawego nie widzę, Liao, masz coś?
Poszli więc dalej… i trafili do kolejnej hali produkcyjnej. Resztki regałów, kurz, rdzewiejące drzwi samochodowe, w sumie nic ciekawego. Ale były i śmieci. I resztki ogniska??

Indianin wywnioskował ze śladów, iż ktoś tu był, nie dalej niż tydzień temu… Liao mu musiał wierzyć na słowo.

Shuren przechodził akurat obok 5-metrowego regału, gdy coś zazgrzytało… i draństwo runęło prosto na niego. Ot tak po prostu. Stara konstrukcja padła od drgań, jakie on wywołał krokami?? Na szczęście w nieszczęściu, to nie był ciężki regał z grubymi, stalowymi elementami niczym szyny kolejowe, a jego słabsza wersja… no ale i tak ten cholerny złom pieprznął na Chińczyka, grzebiąc go pod sobą.
- Liao, żyjesz! - zawołał Nakpena, próbując jednocześnie ustalić czy przypadkiem ktoś temu regałowi nie pomógł runąć akurat na Shurena.
- Żyje… - Spod sterty żelastwa wydobył się stłumiony jęk Shurena, który próbował zapłać oddech przyciśnięty metalową rurką do ziemi, która odbierała mu dech. Na szczęście dzięki swoim treningom udało mu się w miarę szybko zareagować i wymanewrować, aby nie przyjąć całego impetu na swoje ciało - Pomóż mi to z siebie ściągnąć. Ciężkie jak cholera.
Indianin nie dostrzegł ani nie usłyszał nikogo, kto mógłby przyczynić się do wypadku. Czyli to było przypadkiem? Nie wierzył w przypadki…
- Nie ruszaj się Liao, zaraz to z Ciebie zdejmę - zawołał do przyjaciela i od razu zabrał się za ściąganie z niego kolejnych elementów rozwalonego regału. Na szczęście żelastwo rozpadło się na mniejsze elementy, toteż Nakpena był w stanie odsuwać je po jednym i jednocześnie uważać, żeby nie wyrządzić Shurenowi dodatkowej krzywdy. Kiedy skończył podał Chińczykowi rękę pomagając wstać i powiedział:
- Musimy wracać. Na motorze mam apteczkę, porządnie cię opatrzę. Masz rozbitą skroń. Znalazłem tutaj wprawdzie bandaż elastyczny, ale nie ręczę za jego sterylność, nie ryzykowałbym przykładania go do żywej rany. Dasz radę iść?

Liao dotknął swojej głowy, rzeczywiście miał ranę, z której leciała krew. Wyjął z kieszeni materiałową chusteczkę, o która wytarł palec oraz czoło. Zrobił skłon, przy czym lekko zasyczał, wykonał też kilka prostych ćwiczeń rozciągających.
- Jak widać jestem cały, jedynie siniaki i lekko rozbita głowa. Nic więcej jak przy bardziej intensywnym treningu - Uspokoił przyjaciela Shuren - Dziękuję ci za pomoc - Chińczyk skłonił się w stronę Indianina.
- Jak widać czas nie oszczędził i tego miejsca, czego skutkiem był ten incydent. Chyba, że ktoś celowo zastawił pułapkę - Mistrz wushu wskazał na znajdujące się miejsce po resztkach ogniska - Nie wydaje mi się, abyśmy tutaj coś ciekawszego znaleźli, raczej wszystko co cenne będzie skonfiskowane.
- Mimo wszystko powinniśmy wracać. Uderzenia w głowę zawsze są niebezpieczne, nie wiadomo czy nie masz wstrząśnienia mózgu - nalegał Nakpena. - Przytrzymuj chusteczką ranę żeby zatamować krwotok i wracajmy. Nic już tu po nas. Ktoś tu niedawno był, więc i tak pewnie wszystko jest ograbione.
Indianin powoli skierował się w stronę wyjścia obserwując Shurena. Starał się ocenić czy nie potrzebuje pomocy z powrotem do reszty ekipy.
- Nie będę się kłócił. Lekarzem nie jestem, znam jednak doskonale swoje ciało, wydaje mi się, że generalnie jest wszystko w porządku. Idźmy jednak, skoro uznajesz, że tak będzie lepiej - Shuren ruszył w stronę wyjścia - Coś mi się wydaje, że twoje ziółka na ból przydadzą się szybciej niż myślałem - Chińczyk uśmiechnął się szeroko i bezgłośnie.
Wrócili tą samą drogą, którą przyszli. Nie było niespodzianek. Po powrocie do tymczasowego obozu Nakpena zbadał Liao na tyle, na ile był w stanie przy pomocy swojego skromnego sprzętu i opatrzył mu krwawiącą głowę.
- Tak się zastanawiam czy tymczasowo Liao nie powinien pojechać w samochodzie, a na jego motorze ktoś inny. Co wy na to? A zwłaszcza Ty Liao.
- Nie ma możliwości, nie oddam swojego motoru -
Odpowiedział niemal natychmiast Shuren - Nie lubię cisnąć się w klatce, którą jest samochód i do momentu jak nie będę zmuszony, albo nie będę miał jak prowadzić, to pozostanę na motocyklu - Myśl, że ktoś kto prawdopodobnie nie potrafi, albo jest mało doświadczonym kierowcą jednośladu miałby prowadzić jego motor, ani przez moment mu się nie spodobała.
- W porządku - odpowiedział Nakpena - ale gdyby kręciło Ci się w głowie, miałbyś mdłości albo zrobiłoby Ci się słabo to od razu daj znać. Nie udawaj niezniszczalnego. Tacy nie istnieją, a Ty jesteś nam potrzebny cały i zdrowy.
- Jak reszta? Możemy ruszać? Czy chcecie tutaj przenocować?
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 02-08-2022 o 13:12.
Pliman jest offline