Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2022, 11:21   #8
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
22 sierpnia 2595, szlak z Pradesu do Perpignanu

Neolibijczyk przez kilka dni spokojnie obserwował członków karawany i przechodziły przez niego różne uczucia: od wstrętu, przez zupełną obojętność po skwapliwie skrywaną ciekawość. Większość ludzi w karawanie była całkowicie obojętna, jak anonimowy biały niewolnik na jedwabniczej plantacji w górach Atlasu. Spoglądając na górników nie mógł oprzeć się wrażeniu, że biali mieszkańcy Europy winni się cieszyć i pod niebiosa wychwalać afrykański kaganek kultury i dobrobytu jaki nieśli afrykańscy kupcy w te zapomniane przez afrykańskie bóstwa tereny. Trudno było uwierzyć, że onegdaj przed Eshatonem, to do Europy podobno afrykański lud jechał za słodkimi ziemniakami i pieniądzem. Oczywiście Wanadu, podobnie jak i tysiące innych magnatów zrzeszonych w gildii w Trypolisie, też przebywało morze w poszukiwaniu pieniądza, ale okoliczności był zgoła inne od motywów jakie kierowały jego przodkami pięć stuleci temu. Tak czy owak patrząc na prosty, biały lud zdawał sobie sprawę, że biali niewolnicy, nawet ci od najbrudniejszej roboty w jego stronach wyglądają zdrowiej i czyściej. Nie wspominając już o manierach, któych byle Harap nauczył by ich w tydzień nawet nie rozdając zbyt wiele batów.

Piątkę młodych Jehammedan wyśmiewał w duszy, bo ich żałosne próby udawania afrykańskich harapów podlane w dodatku co najmniej dziwacznym religijnym bełkotem były w istocie śmieszne. Niewiele różnił się od nich pilnujący ich niczym mędrzec Ruiz, który po prostu był już zbyt stary na udawanie nabuzowanego młodzieńczymi hormonami zawalidrogi. Ale przynajmniej jego biała gęba nie paplała głupot jak piątka młodszych mieczy. Abstrahując od wszystkiego Kuoro orientował się jednak, że Elani, piękna konsul Perpignanu, zbudowała na miejscu silny sojusz, zarówno z Jehamedanami jak i z rezystą, chojnie rozdając dinary jednym i drugim.

Pochodzący z odległęgo Pollenu Yago wzbudzał w nim zainteresowanie, głównie z powodu swego pochodzenia. Odległa kraina słynęła z biokinetów, a Wanadu chętnie ujrzałby jedną z tych istot w optycznym celowniku swojego karabinu wyborowego (któemu zresztą Pollanin przygladał się z dozą zaintrygowania i respektu, co nie uciekło uwadze hebanowo czarnego afrykanina). Takie trofeum przyniosłoby nie lada satysfakcję i wymierny profit w denarach.

Durmont zdawała się najlepiej rozumieć Kuoro, toteż z nią najczęściej konwersował. Wyedukowanej szlachciance nie musiał tłumaczyć trywialnych dla afrykan spraw, a sam fakt, że spędzała z nim dużo czasu dawał magnatowi ulotną satysfakcje i wyższość nad innymi sczłonkami ekspedycji, że całkiem zgrabna jak na europejkę jemu poświęca uwagę. No i bez tego zdawał sobie sprawę ze swojej zarówno intelektualnej jak i kulturowej wyższości nad białymi, ale i tak miło łechtało to ego Kuoro. Anja nie była w żaden sposób piękna jak czarne afrykańskie piękności, ale Kuoro oczywiście przyjąłby ją w łożnicy i ze względu na jej pochodzenie wygodził równie dobrze jak czarnej kobiecie zgodnie ze wszystkimi lekcjami ars amandi jakich uczono go za młodu w haremie ojca.

Jehan był użyteczny i szanował go za to. Zresztą wydawało się myśliwemu, że ten szacunek jest obustronny, co było jak najbardziej właściwe w opinii libyjczyka. Fakt, że Baudelaire wyglądał na takiego, którego, co bardziej ekscentryczni magnaci wybierali takich do swoich haremów, aby zaspokojać swe chucie także i z mężczyznami, nie miał dla Kuoro najmniejszego znaczenia. Liczyła się wiedza i rozliczne talenty jakie miał młody Perpignańczyk.

No i był jeszcze Renton, któy był dla czarnoskórego kupca totalną zagadką. W pierwszej chwili, gdy go ujrzał, ucieszył się, że będzie w ekspedycji i harap, któremu będzie można nie tylko zaufać jak swojemu, ale także chociaż pogawędzić w Wahiri. Jakim zaskoczeniem było, gdy okazało się że czarny zna w afrykańskim dialekcie mniej słów niż Anja i Jehan, a mundur rezysty nie jest zdobycznym trofeum! Mathieu był bardziej biały niż reszta członków ekspedycji razem wzięta, co Kuoro uznawał za niebywałe, nie miał jednak okazji porozmawiać z sierżantem rezysty o jego dziedzictwie i pochodzeniu.

***

Przysłuchiwał się obojętnie ściszonej rozmowie Ruiza i panny Durmont. Samemu też chętnie wziąłby kąpiel, ale nie przystało mu jako nawykłemu do trudów myśliwcowi, aby zabiegać o pałacowe dostatki (co było zresztą określeniem bardzo na wyrost w odniesieniu do łaźni jaką zaoferował stary miecz), no chyba, że szlachcianka zaprosiłaby go do balii, wtedy zaprawdę prostackim dyshonorem byłoby odmówić. W żaden sposób nie dał po sobie poznać, że poczuł się lekko zawiedziony brakiem oferty ze strony Anji, ale uniesiony honorem nie miał najmniejszego zamiaru zabiegać o takie względy, ba! nawet uznał, że ta nieosiągalność białej kobiety jest w jakiś sposób intrygująca.

Przywołał natomiast dłonią Jehana, kiedy tylko pojawiła się okazja by porozmawiać bardziej na osobności i ze swoim libijskim akcentem polecił młodzieńcowi, wciskając w dłoń kilka złotych denarów:

- Bądź tak miły Jehanie i dowiedz się coś więcej o pochodzeniu sierżanta Rezysty. Oczywiście, gdy będzie ku temu okazja i okoliczności. Odnajduje jego kolor skóry bardzo intrygujący w koleracji z jego całkowitym oderwaniem od korzeni. Ufam w twoje możliwości, a to co do tej pory udowodniłeś, tylko mnie w tym upewnia. - Kupiec postanowił nie ukrywać motywów, jakie nim kierowały, aby frankijski młodzieniec miał klarowność tego czego szukał Kuoro.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem