Laverne i Thomas - Może poszukamy tak zwanego socjalnego zaplecza? - zaproponował Laverne.
Thomas, który bardziej był zainteresowany potencjalnymi zdobyczami w dziedzinie paliwa czy narzędzi, po namyśle skinął głową.
- Może Pepsi wywęszy tam coś interesującego - powiedział żartobliwym tonem.
Z automatycznym karabinkiem w dłoni ruszył na poszukiwania wspomnianego przez "Trapera" zaplecza. Miał nadzieję, że na drzwiach pozostały jakieś tabliczki informacyjne.
Hensley rozejrzał się po pomieszczeniu i wskazał swojemu przybocznemu róg pomieszczenia, gdzie stał stolik, a na nim jakieś niezidentyfikowane… baterie. Laverne ostrożnie zbliżył się do nich, starał się wyczytać z nich jakieś informacje, nie biorąc ich na ręce.
- Ciekawe czy promieniują… - zadał pytanie ni to sobie, ni to Thomasowi. - Wyglądają jak zwykłe akumulatorki.
- Masz licznik? - spytał Thomas. Obejrzał znalezisko ze wszystkich stron. - Może i akumulatorki... Weźmiemy wracając do samochodu - zaproponował. - Teraz chodźmy dalej... na przykład tam. - Wskazał drzwi, znajdujące się o parę kroków od stolika z akumulatorkami.
- Nie mam, nigdy mi nie był potrzebny. Ale mogą pasować do krótkofalówek. - zgodził się z towarzyszem i ruszył w stronę drzwi, zdejmując karabin z pleców. Zerknął jeszcze tylko na Pepsi, czy ta nie alarmuje czegoś, czegokolwiek. Pies kręcił się jednak w sumie po pomieszczeniu bez celu…
Thomas, trzymając karabin w prawej dłoni, nacisnął klamkę, a potem pchnął drzwi, otwierając je na oścież. A potem zajrzał do środka.
Traper uniósł karabin do ramienia, celując w światło drzwi, w głąb pomieszczenia, ale tak by czasem głowa Toma nie weszła w linię między lufą, a z potencjalnym przeciwnikiem… Nawet jeśli znaczyło celowanie w sufit. Zawsze szybciej było opuścić broń, niż całkowite jej ściągnięcie w dół.
Trafili na… kible. Znaczy się, kiedyś to były tu chyba toalety dla pracowników. A wszystko zasyfione, rozwalone, mroczne, i… śmierdzące! Ktoś nawalił do jednej z porcelanek, całkiem niedawno? W każdym bądź razie jebało zdrowo, i było pełno much…
- Nosz diabli nadali... Ale smród... - Thomas zapalił latarkę i oświetlił pomieszczenie, w którym panowała ciemność, jako że ubikacje nie miały okna.
- Jak tak cuchnie, to chyba to gówno nie ma zbyt wielu dni - powiedział, starając się nie oddychać. Ale nie zamierzał dotykać wspomnianego gówna, by sprawdzić trafność swego podejrzenia. - Ale nie sądzę, by tu można znaleźć coś ciekawego...
Przesunął światłem z latarki po podłodze i ścianach.
- Jeżeli ktoś świeżo napełnił ten kibel, to nie możliwe że nie jesteśmy tu sami. A jeżdżenie motorem i strzelanie na wiwat czerwonoskórego mogło sprawić że daliśmy ludziom czas się schować lub przygotować pułapkę. Ja bym był ostrożniejszy od tej pory. - dał znać Thomasowi o swoich obawach. - Możliwe że ktoś nawet nie zdążył się podetrzeć, jak tu wpadliśmy…
Leverne też sięgnął po latarkę i oświetlił pomieszczenie, za specjalnie nie opuszczając karabinu.
- Musiałby być pijany w trupa, by nie zauważyć naszego przyjazdu - stwierdził Thomas. - A za dużo tu much, by to zrobił pięć minut temu. Skorzystał z kibla parę dni temu...
- Mimo wszystko oczy dookoła głowy. Fabryka jest spora, może nadal tutaj być. Jakby nie było przed fabryką jest chmara żywych trupów. Po coś tu przylazły to raz, a po drugie ciężko przez nie byłoby z tej fabryki uciec.
- Nam też to łatwo nie pójdzie. - Thomas uśmiechnął się krzywo. - Przydałyby się drugie drzwi, by wypuścić motocyklistów na wabia. Niech paru odciągną.
Ruszyli na dalsze zwiedzanie fabryki. |