Rozjazdy kolejowe na terenie elektrowni
Hector spodziewał się w myślach ciężkiej pracy fizycznej - co więcej, wręcz się na nią cieszył - lecz dobre samopoczucie szybko zaczęło z niego wyparowywać znikając z każdą kroplą ściekającego z czoła potu. Słoneczna aura do kompletu z wagą elementów rozjazdów tworzyły uciążliwą kombinację i z każdą kolejną godziną Nowojorczyk czuł igiełki bólu wbijające się coraz głębiej w jego mięśnie.
Monter nie przestawał się rozglądać wokół siebie, bo chociaż praca upływała w spokoju, Latynos wciąż nie potrafił zapomnieć widoku rozszarpanej zębami padliny. Nabity karabin stał oparty kolbą o grunt nie dalej niż dwa kroki od pracującego w pocie czoła Garcii, gotowy do użycia w razie nagłej potrzeby.
Hector nie zamierzał się wymigiwać od pracy, ale co rusz zerkał w stronę kilku kolejowych wagonów wciąż stojących na sąsiednich torach opodal rozjazdów. Żaden z jego kompanów nie wpadł jak dotąd na pomysł zajrzenia do ich środka, ale Garcia nie zamierzał rezygnować z okazji do zdobycia czegokolwiek, co mogło przynieść mu zarobek.