Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2022, 16:09   #24
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Leśna droga przed Ille-sur-Tét

Serce Anji Iranduli waliło jak młot; strach uderzył niczym pięść w jej gardło. Anabaptyści wyglądali jak wyrzucone z otchłani piekła stwory, mierzyli ją dzikimi, ognistymi spojrzeniami. Dotknęła rękojeści rapiera, jednak wiedziała w głębi poruszonej duszy, że nic z nim nie zrobi. Sierżant Renton zgoła był gotów negocjować- ależ z kim?!

Bernamot Gauthier, sławny Rzeźnik z Queribusu.

Jakby postać z legend, do tego krwawych i brutalnych wyrosła przed Anją jak mroczne widmo nieuniknionej porażki i śmierci. Poczuła łzy kłębiące się pod powiekami, jej ręce poczęły się trząść jak dwa dzikie gryzonie. Próbowała zrozumieć rzeczywistość. Znaleźć jakiś punkt zaczepienia, aby zupełnie nie zwariować. Spojrzała na miecze, na Yago, na Jehana zbliżającego się do starca. Oddech jej był płytki, pełen rozpaczy. Nie wiedziała co się dzieje, czuła tylko nieuchronną porażkę. Trzymała lejce pewnie, jakby miały ją uchronić przed bólem i gwałtem, Noria początkowo wierzgająca się na nagły stop, jednak uspokoiła się. Rozejrzała się wokół chaosu, zdało się, że jednooki mówił coś o niej podobnie jak zaprzyjaźniony Kuoro Wanadu.

Oby tylko nikt nie wpadł na pomysł, aby strzelić do któregokolwiek z anabaptystów i sprowokować tym samym rzeź. Montpellier nie było w zażyłych relacjach z kultem Złamanego Krzyża od czasu emigracji jego osadników na północ ku Bretanii, ale Anja Durmont miała w pamięci żywe opowieści o odwadze i ogromie fanatyzmu orgiastyków.

- Widzi mi się, że czeka nas tam rozrywka nie tyle ciekawa, co barbarzyńska oraz brutalna, tedy nie przystoją oczom cokolwiek wrażliwszym - szepnął do Anji Kuoro Wanadu wskazując przy tym dyskretnie na grupki łypiących na siebie nienawistnie jehammedan i anabatystów: - Może lepiej będzie, jeśli panna z sierżantem i Jehammedanami zaczeka nim wrócimy, bo ci głupcy jeszcze gotowi się powyrzynać w imię teologicznych różnic, jak ich kto światlejszy w ryzach nie przytrzyma.

Uwolnione brzmiącą rozsądnie propozycją neolibijskiego myśliwego, słowa mimowolnie wylały się z ust głęboko poruszonej panienki Durmont. Jak świeża woda, otrzeźwiająca skołowany umysł.

-Tak, zaczekam. Tak… zaczekam tu. Niech panowie zajmą się tą wulgarną tymczasową polityką. Wyjdźmy, tylko z tego żywi - los kobiety osaczonej przez barbarzyńców, zwłaszcza tych ogarniętych religijnym ferworem, mógł stać się prawdziwym udręczeniem i błaganiem o litość.

I chociaż Sanglierka nigdy nie słyszała o tym, aby Złamany Krzyż kiedykolwiek podniósł rękę na błękitną krew Montpellier, irracjonalne zalęknienie kazało jej mieć się na baczności.
 
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem