Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2022, 23:13   #17
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Mike Zobacz post
Zainteresowałeś mnie tym

Tęczowe skrzydła ważki lśniły feerią niezliczonych barw. Jasne promienie słońca harcowały w cieniutkich nodusach jej skrzydeł, niczym rozbrykany osesek.
- Głos zwycięstwa słyszę - mruknął pod nosem, stary Yuze, spostrzegając zwiewnego owada siedzącego na krawędzi jego kang.
Zamknął wolno powieki i z wielkim namaszczeniem, jakby miał to robić po raz ostatni, nabrał powietrza w płuca.

Chłodny i orzeźwiający powiew wypełnił jego wnętrze, a ulotna energia przemknęła przez wszystkiego jego mięśnie.

Uniósł swą pomarszczoną niczym wysuszona śliwka dłoń i chwycił cieniutki bi, wykonany z włosia jelenia. Przez długą chwilę trzymał go w powietrzu, jakby się zastanawiał jak postawić pierwszę kreskę, która zdefiniuje cały obraz mającego powstać słowa.

Jego zastygła twarz pokryta głębokimi bruzdami, zdradzała jednak coś innego. Mistrz Yuze, mimo swych osiemdziesięciu pięciu lat, zmysły miał nadal niezwykle czułe. Szczególnie słuch, który nigdy go nie zawodził i nie raz uratował mu życie.

Szmer głośniejszy tylko o pół tonu od trzepotu skrzydeł muchy, zaalarmował całe ciało starca. Mięśnie w jednej chwili spięły się gotowe do natychmiastowego działania.

Mistrz Yuze nigdy nie dał się zaskoczyć swym przeciwnikom, czy to w bezpośredniej walce, czy też w czasie licznych skrytobójczych zamachów. Nie inaczej było i tym raczej. Intruz nie spodziewał się najwyraźniej, że zmysły starca są czulsze niż uguisu-bari w cesarskim pałacu.
- Wycofaj się póki możesz - ostrzegł szorstkim głosem mistrz Yuze.

I to był jego błąd i zarazem ostatnie wypowiedziane w życiu słowa. Niebiańskie psy nie zamierzały dyskutować. Nie po to je tu zesłano.

Świst rozciął powietrze i nim stary Yuze zdążył, choćby drgnąć z dwóch stron posypała się na niego lawina, precyzyjnie wymierzonych i wyprowadzonych ciosów. Sprężyste skrzydła tengu, miały twardość hartowanej stali, a ich krawędzie ostre niczym jian samej Xuan Nu.
Mistrz Yuze nie pozostał bierny. Całe jego ciało falowało w rytm, coraz szybszego rytmu bicia serca. Wychylał tułów to w lewo, to w prawo, gdy jego stopy krążyły wokół hamry napastników. Najbardziej jednak wymagające unik, wypracowane przez wieki w stylu baguazhang, na niewiele się zdały. Stopy niemal nie dotykały ziemi i parowały kolejne ciosy, pełne gwałtowności burzy i siły tsunami. Wtórowały im dłonie z szeroko wyciągniętymi palcami, gotowe w każdej chwili do kontry.

Furgotaniu czarnych skrzydeł nie było końca. Ich drażniący wizg wbijał się w małżowiny niczym rozgrzane do czerwoności igły. Szybkość napływających nieskończoną falą ciosów przytłaczała tak bardzo, że mistrz Yuze nie potrafił nawet określić z jak wieloma przeciwnikami przyszło mu się mierzyć w tej ostatecznej potyczce.

To, że nadszedł jego kres wiedział, gdy tylko sparował pierwsze kilkadziesiąt ciosów, które uderzyły w niego niczym jedna monstrualna fala. Jak inny legendarny wojownik, nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Z wytrwałością rzeki drążącej skałę, odpierał kolejne skłębione tabuny ciosów. Mocarne, niczym yakiba krawędzie smolistych skrzydeł chłostały go coraz częściej. Krwiste linie pokrywały kolejne fragmenty jego ciała.

Zaślepione nienawiścią i żądzą mordu tengu nie dostrzegły, że mistrz Yuze kreślił na swym ciele ostatnią kaligrafię. To był jedyny sposób, aby ostrzec i przekazać ostateczną prawdę swym uczniom.

Gdy śmiertelne cięcie zostało wyprowadzone i krtań starca została rozorana niczym ziemia pługiem na wiosnę, kakejiku mistrza Yuze było skończone.



Pewnie słuchanie ostatnich produkcji RZA i serial o samym Clanie mnie tak natchnął i wymyśliłem sobie, krótką, ale intensywną przygodę w klimacie klasycznych filmów kung-fu z Hong-Kongu z lekką domieszką fantasy i elementów nadprzyrodzonych.

W skrócie mistrz sztuk walki Yuze, twórca własnej szkoły i drogi, po latach wędrówki i tysiącach pojedynków osiada na stałe w skromnym podmiejskim domków. Pozwolił, by pozostało z nim trzech najwierniejszych uczniów. To rzecz jasna BG.
Dochodzi jednak do zabójstwa mistrza. Jego uczniowie będą musieli wyruszyć w niezwykła podróż, by pomścić swego sensei. Mam rozpisane kilka pojedynków, łącznie z takim w których ważne byłoby umiejętne wykorzystanie i przestrzeni, czy takich bardziej w humorystycznym stylu, a do tego podróż do innego świata/wymiaru i finalna bitwa, by pomścić mistrza plus ewentualne proste śledztwo kim tak naprawdę był, al kim też nadal jest Yuze.

Całość rozegrana była na lekko zmodyfikowanym silniku z systemu Feng Shui.
Pomyślane, jako krótka, szybka i bezpretensjonalna sesja dla czystego funu i pobawienia się tym specyficznym klimatem.


____
Co do Amberu, to powiem tak. Nie wiem, czy klasyczne podejście się sprawdzi raz ze względu na małą popularność systemu, a dwa z względu na wpisaną troszkę w jego naturę konfrontację pomiędzy graczami. Niby można się umówić na to, że nie kopiemy pod sobą dołków, ale nie mam przekonania do takich rozwiązań i zakazów.

Dlatego też mam rozbudowywany właśnie koncept Amberu w wersji dark.
Można to trochę nazwać prologiem do Amberu, bo założenia są takie, że BG to owszem amberyci, ale tacy którzy nie znają swego dziedzictwa i będą je dopiero okrywać.

Najważniejsze persony z tego królewskiego rodu byłoby nieobecne, przynajmniej na początku. W toku wydarzeń BG odkrywaliby swoje dziedzictwo, zyskiwali zdolności, poznawali uniwersum i wędrowali po Cieniach, ale najpierw musieliby uciec z jednego z nich w którym zostali uwięzieni.
Zostali bowiem, jako dzieci porwani przez nieznane osoby i uwięzione w bardzo specyficznym Cieniu, który traktowaliby jako swój dom, a właściwie jedyny świat jaki znają.

Gdy już by poznali kim są, to chciałbym ich grupę przeciwstawić całej reszcie amberytów, a wiązałoby się to z całą intrygą wokół ich porwania i tego kim są osoby, które tego dokonały i w jakim celu.

I tutaj zaczęłaby się epicka intryga na miarę prawdziwego i klasycznego Amberu.

Bardzo mnie ten pomysł kusi i sobie w nim teraz dłubię i kto wie, kto wie za jakiś czas go odpalę.

Na razie nic nie obiecuję, ale są takie perspektywy.
 
Nuada jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem