Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2022, 04:28   #33
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Renton w milczeniu obserwował przebieg wydarzeń. Kiedy profesja oddaliła się na polanę za Rzeźnikiem, przy karawanie zostało tylko dwóch Orgiastyków. Sierżant uznał za słuszne, by odwrócić uwagę świeżo upieczonych kadetów od durnego myślenia, którego bękartami są głupie czyny.

Już nie górnicy, a jeszcze nie Rezysta, a w tym okresie przejściowym kadra podoficerska była jak kowal, który kawał żelaza potrafił zmienić w użyteczny przedmiot. Tak i kadetów z Pradesu, jak tysiące innych przed nimi, czekał los podobny. Zniszczyć dotychczasowego człowieka, rozbić na części pierwsze, a później ulepić na nowo tak, aby posłusznie nie stwarzał zagrożenia sobie i swoim. Nie dał wrogowi krzywdy zrobić sobie, i swoim. A przy tym był maszyną do zabijania na rozkaz. I to wszystko w trzy miesiące. Reszty nauczyć miał się w akcji na froncie lub zginąć próbując.

Lecz tego dnia, w tym momencie, strach kadetów mógł nie tylko być zaraźliwym, lecz i iskrą pod beczkę prochu. Bo nią zdawali się być Yehammedanie i Anabaptyści.

Skoro sceną była polana, to sierżantowi pasował taki stan rzeczy i nie chciał by widowisko przeniosło się na trakt. Niechętnie zabrał głos ruchem ręki uciszając panikujące szepty podwładnych.

- Kiedyś na północno-wschodnim froncie przyszło mi dzielić polową kwaterę komendanta. - zaczął z wolna białkami oczu świecąc, gdy wzrok zezował z ukosa na dwie grupy religijnych zbrojnych.

- Młodym szaserem byłem wtedy, co ledwo trzecią belkę kapralową dostał. Sierżanta naszego drony dopadły dnia owego i wiedzieć nie chcecie jak skończył. - spuścił młotek rewolweru, lecz trzymał broń w pogotowiu. - Kiedy czas przyszedł by uderzyć w kimono, mówię do dowódcy: Panie komendancie, spójrzcie w niebo i powiedzcie mi, co widzicie?

- Astronomicznie, - mówi mi - że istnieją miliony galaktyk i potencjalnie miliardy planet. Teologicznie, - mówi - że Bóg jest wielki, a my jesteśmy mali i nieistotni. Meteorologicznie, - mówi - że jutro będziemy mieli piękny dzień.

Potem cały czas patrząc na to nocne rozgwieżdżone niebo pyta mnie.
- A co ci mówi, kapralu?

- Cóż, panie komendancie, - odpowiadam - że ktoś ukradł nasz namiot.

Zarechotał Lolo na wozie łokciem szturchając pod żebro chyba najbardziej przejętego sytuacją młodzika.

- A morał z tego jaki? - zapytał Renton poważnie patrząc po brudnych, nieogolonych twarzach.

Odpowiedziała cisza i wzrok z trudem myślących oczu, od czynności której niektórym zdawał się malować fizyczny ból na facjatach.

- Że każdy musi swoje miejsce znać w szeregu i myśleć o tym co jest w jego zakresie obowiązków. Zrozumiano?

- Tak jest!
- Tak.
- Zrozumiano!

Przytakiwali, choć za chuja nic nie rozumieli. I tam chciał ich jak najdłużej utrzymać sierżant. Z dala od paniki i słuchających jego poleceń.

- I bardzo dobrze. Rozkaz macie się nie bać i nie myśleć o głupotach. Słuchajcie mnie a dojedziemy do domu. - westchnął czarnoskóry i oparłwszy łokcie na kolana pochylił się do przodu, aby spode łba beznamiętnie patrzeć na knującego coś Ruiza.

Sanglierka, bo Sanglierka, lecz babka na koniu była córką Franki, a w tym momencie yehammedańska ochrona raczej źródłem zagrożenia niż bezpieczeństwa mu się jawiła.

- Niech panienka Durmont - rzekł głośno. - Wasza miłość… - poprawił się. - Na koźle bezpiecznie odpocznie. - położył dłoń wielką jak bochen razowego chleba obok siebie na gładkim siedzisku deski od lat heblowanej dupami woźnic i pasażerów.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem