Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2022, 18:24   #27
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Niedziela; popołudnie; mieszkanie Domino


Po powrocie z mieszkania piętro niżej Domino odkryła, że spędziła tam więcej czasu niż zakładała. W kuchni prace trwały w najlepsze mając się już ku końcowi, a wszystko nadzorowała Amy, dyrygując resztą dziewczyn z wprawą starego sierżanta. Nie robiła jednak groźnych min, nie krzyczała, zaś wspomniany nadzór był raczej symboliczny aby nadać przedsięwzięciu właściwy tor. Jobin dorzuciła przyniesione od Theo zapasy i też usunęła się w kąt żeby nie przeszkadzać. Zegarek też nie zostawiał złudzeń, wyznaczona godzina spotkania zbliżała się nieubłaganie, lecz dzięki obecności żywego, wesołego tłumu lekarka jakoś nie potrafiła się denerwować. Czuła spokój siadając obok byłego oficera i kładąc dłoń na jego dłoni. Dziwne, irracjonalne ciepło w piersi. Wrażenie że widzi go pierwszy raz. Pierwszy raz siada obok niego. Obok kogoś kto należy do niej, a ona do niego. Na jak długo czas miał pokazać, teraz byli dla siebie, a radosny tłumek blaknął przelewając się gdzieś w tle.
- Pamiętaj proszę aby jutro zgłosić was Admiralicji do ochrony akcji w Adruli, dobrze? - nachyliła się do niego ściszając głos, a jej oczy się śmiały. Byłoby cudownie móc mieć go obok podczas wyjścia za miasto. Jego, Dave’a i resztę ekipy której ufała. O wiele lepsza opcja niż zaczynać łapać kontakt z kimś nowym bo to wymagało sposobności jakieś w niebezpiecznym terenie raczej nie będzie im dane za wiele.

- Dobra. - zgodził się krótko poklepując jej dłoń. W międzyczasie żywy, wesoły tłum kończył przygotowania do tego niespodziewanie dużego, niedzielnego obiadu. Blond pomoc ze strony gości wsparta przez Brittany pomogła Amelii jakoś zapanować nad tym chaosem na tyle, że były realne szanse na to, że jak O’Hara przyjdzie na umówiony termin to chyba będzie można ją zaprosić do czegoś więcej niż kawa albo herbata.

- Bardzo nas obgadywaliście tam na dole? Wujek kazał ci nasłać Toma na nas aby się nas pozbył? - zagaiła Kitty żartobliwym tonem ciekawa razem z drugą blondynką jak gospodarz spod 63-ki wspominał przy młodszym pokoleniu wspólnie spędzoną noc.

Jobin machnęła ręką.
- Theo nie jest plotkarą, trzyma swoje prywatne sprawy dla siebie, ale wyglądał na bardzo zadowolonego i gęba mu się śmiała gdy o was mówił, chociaż próbował to maskować. Myślę że gdybyście przypadkiem były kiedyś wieczorem w okolicy chętnie was zaprosi ponownie czy to pojedynczo czy w pakiecie. Trzeba wam z czymś pomóc w tym gotowaniu? Nie chcę wyjść na niewdzięczną, dlatego się nie wyrywam bo bardziej zaszkodzę niż pomogę, chyba że mi dacie jasne instrukcje.

- O! To mu się podobało?! No nam też! Szkoda, że już telefony nie działają bo byśmy się wymienili numerami czy co. - i Kitty i Gemma wydawały się bardzo ucieszone nawet taką oszczędną ale ciepłą relacją o ich wczorajszej wizycie u gospodarza z niższego piętra. Przez dobrą chwilę panowała radosna atmosfera jak się wspólnie w tym dziewczęcym gronie przekomarzały co i jak tu by można zorganizować następne spotkanie i w jakim składzie i zestawie. Więc obie blondynki musiały mieć całkiem miłe wspomnienia z ostatniej nocy.

- Tylko nie mówcie o tym przy Dave. Serce mu pęknie. Czy tam inna żyłka. - zaśmiał się cicho Tom też rozbawiony samym słuchaniem tych kosmatych żartów i flirtów.

- O właśnie Tom, dobrze, że jesteś. Mam dla ciebie bardzo męskie zajęcie. Otworzysz nam puszki? - Amelia popatrzyła na niego prosząco i wyciągnęła w końcu jedną z puszek z fasolką. Podała mu ją razem z otwieraczem i jedyny mężczyzna w kuchni dołożył swoją cegiełkę do tego co tu szykowały.

- A ty to weź pokrój. Na takie małe kawałki. Potem to się wsypie do gara. - druga z domowniczek podała tej pierwszej deskę z marynowaną papryką wyjętą ze słoika i poprosiła o wsparcie na tym polu. Otrzymała je, chociaż po minie Dominique było jasno widać, że gotowanie nie jest jej życiową pasją. Niemniej wspólna praca wprawiała wszystkich w dobry nastrój. Dało się różnie spędzać czas, niekoniecznie na picu... ewentualnie starzeli się.


Właściwie w garach coś jeszcze bulgotało ale obiad był już prawie gotowy. Jak na tyle rąk i pod sprawnym kierownictwem dziewczyny z antypodów to poszło to dość gładko a i była okazja się poznać lepiej, powspominać, pogadać i pożartować. Gdy zadzwonił dzwonek domofonu parę minut po umówionej 18-tej. Na zewnątrz już zaczynało zmierzchać i pogoda była zdecydowanie mniej przyjemna niż w ogrzanym i oświetlonym mieszkaniu.

- To pewnie Maya. Weź jej otwórz. - Amelia spojrzała na zegar i poprosiła Domino aby przejęła pałeczkę gospodyni.

- Ciekawe czy powie że mamy prawo zachować milczenie, a wszystko co powiemy może zostać użyte przeciwko nam - Jobin wytarła ręce w ścierkę patrząc rozbawiona po towarzystwie. Za oknem ciemny dzień zmienił się w ciemną noc, jeśli dobrze słyszała deszcz kropił zamiast lać strugami z nieba. Nieprzyjemne, mokre zimno stojące w opozycji od ciepłego, przytulnego wnętrza mieszkania. Nawet zaczęła współczuć sierżant, więc szybko podeszła do drzwi, podnosząc słuchawkę domofonu.
- Tak słucham? - zaczęła ze spokojem w głosie.

- Jakby chciała kogoś skuwać tymi swoimi kajdankami to ja bardzo chętnie! - ogłosiła rozbawiona ginekolog.

- A jakby miała drugie to ja też chętnie! O! Czekajcie, muszę włożyć moją obrożę! - Kitty dołączyła się ale w pewnym momencie jak sięgnęła do swojej szyi odkryła, że przecież nie ma już na sobie tego skórzanego detalu jaki wczoraj stanowił integralną część jej kostiumu sympatycznej, czerwonej demonetki. Wstała więc szybko i pobiegła do salonu aby to uzupełnić a Domino też wstała tyle, że do domofonu.

- To ja, O’Hara. - odezwał się w słuchawce spokojny, kobiecy głos nieświadom jeszcze tego co się dzieje na ostatnim piętrze.

- Cieszę się, że jesteś. Czekałam na ciebie, wejdź proszę - Domino odpowiedziała naciskając zaraz potem guzik i w słuchawce rozległ się pisk otwieranego zamka. Dziewczynie z dołu zostały cztery piętra schodów do pokonania, oraz korytarz. Była jeszcze ostatnia chwila na przygotowania. Słuchawka wróciła na widełki, a gospodyni podniesionym głosem zakomunikowała reszcie.
- To ona, nie przestraszcie jej od razu, dobra? Niech najpierw coś zje! - parsknęła pod nosem, otwierając drzwi mieszkania.

- Dobra, dobra, tylko jej nie wystrasz w samej bramie! - odkrzyknęła jej wesoło koleżanka z pracy. Chwilę to trwało ale w końcu klamka poszła w ruch i na ostatniej klatce drzwi stanęły otworem. Przed nimi stała znajoma od wczoraj młoda policjantka. Chociaż już nie w mundurze a okrytej przemoczonym płaszczem. Uśmiechała się do gospodyni ciepłym uśmiechem.

- Cześć. No to jestem. - przywitała się wesoło i jak ją Domino wpuściła weszła do środka. Rozpięła płaszcz i spojrzała pytająco na Francuzkę gdzie może go zostawić. A pod nim kryła się całkiem zgrabna figura w granatowej sukience do połowy uda, pończochach i na samym dole wysokich szpilkach w jakich może by mogła się równać wzrostem z Thomasem.

- Daj proszę - blondynka przejęła okrycie wierzchnie, podając gościowi kapcie w opozycji do szpilek.
- Pięknie wyglądasz, powinnam powiedzieć, że lepiej niż w mundurze, jednak oba stroje są zbyt rozbieżne aby dało się je rozsądnie porównywać. Pozwolisz więc że stwierdzę że w obu wyglądasz dobrze, ale w wersji cywilnej wręcz hipnotycznie - uśmiechnęła się, kiwając głową do swoich słów jako dobitne potwierdzenie. Wskazała rękę wnętrze mieszkania.
- Bardzo się cieszę że już jesteś, czekamy tylko na ciebie. Bądź tak dobra i idź prosto do końca korytarza, zjemy w salonie. Wolisz kawę, herbatę? Coś mocniejszego?

- A dziękuję. Też kusząco wyglądasz. Nie można cały czas chodzić w mundurze. Dobrze go kiedyś zdjąć. Zwłaszcza z kimś. A szpilki to nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na sobie. I może być coś mocniejszego jak ci nie sprawi kłopotu. Oh… - ciemnowłosa policjantka w szpilkach czuła się całkiem swobodnie jak podawała swój mokry płaszcza i rozmawiała z gospodynią. Po czym stukając swoimi wysokimi obcasami przeszła do wskazanego salonu i tam dopiero ją trochę zastopowało.

- Czeeśśćć! - z korytarza Domino usłyszała wesołe zawołanie swojej blond okularnicy z pracy. Wesołe i radosne. Chyba chciała osłodzić nowej znajomej to pierwsze wrażenie ze spotkaniem tylu osób na raz. - W tej kiecce i szpilkach to dla mnie bomba! Aż zaczynam być zazdrosna, że się umówiłaś z Domino a nie ze mną. - zaćwierkała wesoło powodując uśmiech rozbawienia nie tylko u gościa.

- Coś na to poradzimy, bez obaw - Dominique odwiesiła płaszcz, a potem wróciła wspierać O’Harę w nowym wyzwaniu jakim była konfrontacja z towarzystwem zajmującym salon. Niby teoretycznie miały być we dwie, ale teoria daleko zazwyczaj leżała od praktyki.
- Tommy kochanie przygotujesz nam coś mocniejszego na rozgrzanie? Zimno i paskudnie, Maya przemarzła, nie ma co ryzykować przeziębienia. - uśmiechnęła się do jedynego mężczyzny w ich gronie po czym zwróciła się do sierżant.
- A ty bądź taka dobra i usiądź z nami, zaraz podamy obiad. Pomyślałyśmy że grzechem byłoby trzymać taką ślicznotkę zamkniętą w czterech ścianach, więc zabieramy cię na przedstawienie. Kitty była tak miła, że załatwiła nam wejście na backstage i vipowskie bilety… ale najpierw obiad, mam nadzieję że jesteś głodna. - wskazała ruchem dłoni kanapę obsadzoną przez dwie blondynki.

- Przedstawienie? I ty jesteś Kitty? Kitty Blond? Ta z Glasgow? - O’Hara była wyraźnie zaskoczona taką komasacją osób w salonie. Dało się wyczuć, że spodziewała się raczej prywatnego spotkania z główną gospodynią. Ale te przyjazne i życzliwe uśmiechy, spojrzenia i rozmowy szybko pomogły jej się oswoić z nową sytuacją. Ciekawie zerkała na aktorkę o blond włosach jakby ją rozpoznawała ale nie do końca była pewna czy to właśnie ona czy tylko jakaś podobna do niej blondynka. Tom zaś wstał a Amelia razem z nim pomagając mu nawigować po alkoholowych zakamarkach mieszkania.

- Obiad zaraz będzie. I tak dopiero się uwinęliśmy to nic jeszcze nie jedliśmy porządnego. - kucharka rzuciła do najnowszego gościa zanim wyszła do kuchni.

- Cześć. Dziękuję bardzo za wczoraj. Bardzo nam to pomogło. - Brittany podeszła do policjantki i przywitała się z nią osobiście. A potem poszła do kuchni aby pomóc Amelii przynieść to wszystko do salonu.

- Tak, to ja, Kitty Blond. Nie wiedziałam, że tu macie takie śliczne policjantki. Może bym coś napsociła jakby taka ślicznotka miała mnie aresztować, skuwać i w ogóle wpaść na penetrację. A nie! Interwencję! Kurde, zawsze mi się myli! - Kitty użyła swojego aktorskiego i komediowego talentu aby rozbawić i Mayę i resztę towarzystwa. Brunetka w szpilkach roześmiała się szczerze i bez skrępowania.

- I Kitty daje świetne autografy! Najlepsze są na piersiach! Takie od serca do serca! Mi taki wczoraj dała no ale brałam prysznic i mi się zmył. - Gemma nieco ściszyła głos jakby chciała podpowiedzieć nowej koleżance jak można podejść aktorkę aby coś od niej ugrać.

- Zrobię ci drugi. A jak chcesz aby było dłużej to daj jakiegoś markera bo szminka to długo nie wytrzyma. - aktorka ładnie się prezentowała z nogą założoną na drugą nogę i machnęła dłonią jakby takie sprawy załatwiała od ręki. Policjantka pokiwała głową z uznaniem i zadowoleniem ale odwróciła się do Thomasa który podał jej pełny kieliszek. A potem następne gospodyni i jej gościom. Zaś Brittany weszła w rolę miłej kelnerki przynosząc na stół pierwszą porcję obiadu.

- A to przedstawienie to o tych mrocznych elfach. Ta co wczoraj była premiera. Mnie nie było w mieście to dzisiaj idziemy. - Wingfield odpowiedział w sprawie tych planów na późniejszy wieczór.

- No ja też miałam iść ale awantura była u nas na bramie i zanim się uporaliśmy to już nie było co tam iść. Ale chętnie bym poszła. I vip-owskie bilety? I wejście na zaplecze? - Maya musiała w krótkim czasie przyswoić mnóstwo informacji. Ale radziła sobie z tym nieźle. No i były to wszystko raczej przyjemne wiadomości.

- Bilety do vip-owni, na zaplecze, do garderoby. Obiecałam dziewczynom, że obrobią je kosmetyczki co nas szykują przed występem. Ale jakbyś miała ochotę to też zajmą się i tobą. I polecam nasz salon masażu. Bo chyba zapomniałam wspomnieć. Mamy cudownych masażystów. I masażystki. Naprawdę można się u nich zrelaksować i zapomnieć o świecie. A jakbyś chciała jakiś autograf od kogoś od nas to myślę, że też by wam nie odmówili. - Kitty Blond odezwała się jak prawdziwa gwiazda estrady co ma chody, znajomości i możliwości. Tylko taka miła, serdeczna i życzliwa gwiazda co chce jak najlepiej dla swoich przyjaciół jacy ją teraz otaczają. Co znów rozbawiło towarzystwo.

Nie wyglądało aby O’Hara miała zaraz wziąć i z fochem wyjść, zabierając dokumenty przedłużające Brittany pobyt w mieście. Szło dobre, zaskakująco dobrze jak na plan szyty szybko i z dużą dozą spontaniczności po drodze. Wychodziło w porządku, Jobin dyskretnie odetchnęła, bawiąc się szklanką. Usiadła obok łapsa, mając wrażenie podskórne że to będzie dobry wieczór, pozytywny.
- A skoro mnie, Gem i Kitty znasz, pozwolisz że przedstawię pozostałą dwójkę. Nasz krótkościęty chief ma na imię Amelie, a to Thomas - na koniec wskazała byczka obok i wyszczerzyła się.
- Mam nadzieję, że nie żywisz urazy za tą małą niespodziankę, May.

- No chyba jakoś to przeżyję. - odparła brunetka w ciemnogranatowej sukience uśmiechając się lekko i upijając łyk ze swojego kieliszka. Skinęła głową przedstawianym osobom a oni też odpowiedzieli podobnie. Co prawda policjantka ewidentnie była z początku zaskoczona, że to nie jest jakieś prywatne spotkanie sam na sam z blond lekarką z jaką wczoraj rozmawiała chwilę dłużej niż z pozostałymi ale gdy ten pierwszy szok zaskoczenia minął a towarzystwo okazało się tak przyjazne i wesołe to widocznie wzięła to za dobrą monetę.

- To już możecie siadać do stołu. Zaraz z Britt skończymy to znosić. - Amelia dała znak, że już właściwie kończą z bladolicym rudzielcem znosić te przygotowane pyszności na stół i obiad zaraz się zacznie.

- No to Domi, dyryguj gdzie kto ma siadać. - ginekolog wstała z sofy, aktorka podobnie i reszta też gotowa zająć miejsca przy wspólnym stole gospodyni.

- Trzeba będzie dostawić jedno krzesło, ale myślę że damy radę i daj spokój, to tylko domowy obiad w gronie przyjaciół, a nie wystawna kolacja w Neptunie - powiedziała gospodyni wzruszając ramionami i wykonała zapraszający gest w stronę kuchni.
- Chodźcie, umieram z głodu.

- Oj, weź mi nic nie mów o “Neptunie”. - okularnica usiadła na wskazanym miejscu między ciemnowłosą policjantką a aktorką o blond włosach. Pozostali też zaczęli szurać krzesłami zajmując swoje miejsca. Ostatnia siadła dziewczyna z Australii co wreszcie skończyła rolę szefowej kuchni i mogła wrócić do pozostałych gości.

- Dlaczego? Całkiem przyjemna knajpa. Stylowa. Trochę za sztywno i za oficjalnie tam jak dla mnie. Ale lokal z tradycjami. Kiedyś to było tam kasyno oficerskie. - Tom zapytał trochę zdziwiony tą opinią ale wspomniał o tym rodzimym lokalu o całych dekadach tradycji jeszcze sprzed Impaktu. Ginekolog spojrzała krótko na swoją koleżankę z pracy.

- Nie chodzi o lokal. Dostałam ostatnio zaproszenie do tego lokalu od takiego jednego. Powiedzmy, że nie byłam tym zainteresowana. Ot, tak mi się przypomniało, szkoda sobie teraz zawracać tym głowę. - lekarka z Glasgow machnęła dłonią aby zbyć przypadkowo wywołany temat i rozejrzała się po stole co by tutaj sobie wybrać na początek.

- A jak ja bym cię zaprosiła? - zapytała Maya patrząc ciekawie w bok i uśmiechając się do niej psotnie.

- A to pewnie bym przebierała nóżkami z radochy. - roześmiała się okularnica a rozeszło się to falą wesołości przy stole.

Jobin za to patrzyła z rozbawieniem na jedynego mężczyznę w ich gronie nie mogąc się wręcz nadziwić stwierdzeniu, że dla niego coś jest zbyt oficjalne i za sztywne. Szkoda że nie było obok Dave’a, dopiero by się uśmiał aż po blizny na czubku łysawej głowy.
- Czyli na romantyczną kolację tam nie mam co liczyć? - zrobiła smutną minę i westchnęła teatralnie. - Trudno, będę musiała się wybrać z dziewczynami i im zepsuć zabawę… tak, możesz już czuć się winny - pokiwała głową, a następnie popatrzyła na Mayę.
- Widzicie? Nie może być za lekko.

- No i widzisz co narobiłaś Gem? Teraz trzeba będzie iść na jakieś oficjalne spotkanie przy świecach i obrusach. - jedyny mężczyzna też westchnął teatralnie obrzucając okularnicę spojrzeniem pełnym sparodiowania wyrzutu.

- Ups! Ale was wkopałam! No ale jakbyście potrzebowali przyzwoitki czy co to służę pomocą. - ginekolog podobnie udała, że dostrzega swój błąd i zaoferowała jakąś rekompensatę.

- Mnie się tam w ogóle nie podoba. Za sztywno. Poza tym nie lubię romantycznych kolacji i innych takich pokrewnych spotkań. Jak już się z kimś umawiam, to po to aby się z kimś zapoznać bliżej. Chyba, że coś się okaże nie tak. Obrusy i świece to nie dla mnie. - ciemnowłosa policjantka pokręciła głową, że nawet jak docenia tradycyjny urok “Neptuna” to raczej nie jest lokal w jej stylu.

- My tam byliśmy służbowo. Po przyjeździe wydano nam tam przyjęcie no i kuchnia była świetna. Dawno nie jadłam takich pyszności. A potem mieliśmy tam czasem jakieś występy. - Kitty dorzuciła swoją opinię o tym lokalu o jakim rozmawiali. Może nie była stąd ale w ciągu ostatniego miesiąca zdążyła tam wizytować chociaż kilka razy więc jakąś opinię miała.

- Czyli dobrze że jednak domówka z dodatkami - gospodyni uniosła kieliszek do sierżant i zrobiła gest toastu zanim upiła drinka. Wróciła też szybko do obiadu, wsuwając pyszności przygotowane przez Amy aż się jej uszy trzęsły. Dobre jedzenie, miłe towarzystwo i bezpieczne lokum, czego chcieć więcej do szczęścia?
- Przyjaciółka pracuje w “Neptunie”, to zawsze inaczej patrzą kiedy się tam przychodzi a ona akurat jest na zmianie. - wyjaśniła między kolejnymi kęsami - Z Manishą często tam chodziłyśmy pod koniec zmiany zaraz po rozpoczęciu pracy na pełen etat. Ciężko było znaleźć czas aby się przespać, a co dopiero gotować. Poza tym blisko tam do “Magnum”, łatwiej wytłumaczyć konieczność wychylenia kolejki przed powrotem do domu i nauki - parsknęła w kubek z kompotem, łypiąc z ukosa na Toma.
- Dobrze poruczniku, w takim razie skoro misja na terenie “Neptuna” jest wam nie w smak możecie zaproponować alternatywę, a ja ją rozważę i dam odpowiedź do siedmiu dni roboczych. Przypomnę jedynie że wniosek składa się w trzech egzemplarzach, wraz z potwierdzeniem uiszczenia opłaty urzędowej… hm - zmarszczyła brwi i ponownie spojrzała na policjantkę.
- Znasz Marka McLaughlina? Taki rasowy Szkot, duże klnie. Jest od was, dawno go nie widziałam, a nie było czasu zajrzeć. Wiesz coś?

- Alternatywa dla “Neptuna”? Dobrze, przemyślę to. - zgodził się porucznik FPG w stanie spoczynku obdarzając blond sąsiadkę ciepłym spojrzeniem i podobnym uśmiechem.

- McLaughlin? Tak, znam go. Ale nie widujemy się zbyt często. On jest zasłużonym detektywem a ja zwykłym krawężnikiem. Pewnie łapie różnych sprawców pobicia i włamań. Ja ostatnio dyżuruję na bramach albo mam patrole na mieście. - brunetka o bladym licu pokiwała głową, że zna wspomnianego Szkota z ich policyjnej rodziny. Ale nie brzmiało tak jakby znali się jakoś bliżej.

- Słyszałam, że mają go wysłać do szkolenia młodych. Nie wiem czy to prawda. Ale to możliwe. O ile będzie kogo szkolić. Mam wrażenie, że w każdym sezonie coraz mniej mamy nowych twarzy. - policjantka jakby przypomniała sobie jakąś plotkę o owym policjancie. Chociaż sama nie była chyba pewna czy w nią wierzyć czy nie.

- Zgłaszać się pewnie ktoś będzie. W końcu to budżetówka. Dostaje się profity jak jest się w budżetówce. - Wingfield po chwili zastanowienia nie był taki pewien czy ten strumyczek nowych kadetów całkiem wyschnie skoro było to częścią systemu jaki napędzał tą bazę.

- Po prostu nas jest już coraz mniej - Domino dorzuciła swoje pogodne spostrzeżenia, dokładając na talerz kolejną porcję makaronu i sosu z pomidorów oraz kawałków ryby.
- Coraz mocniejsza ksenofobia panuje, zamykamy się na nowych ze względu na ograniczone możliwości i kurczące się zapasy. Wewnątrz bazy przyrost naturalny nie jest aż wysoki aby zrekompensować współczynnik śmiertelności. Zresztą zastanówmy się… minęło dziesięć lat odkąd stary świat trafił szlag, do służby przyjmujecie pełnoletnich, więc w chwili uderzenia meteorytu mieli osiem. Ośmiolatkom ciężko było przeżyć coś podobnego, większość zgineła razem z rodzinami, wykończył ich głód, choroby oraz cała masa nieprzyjemności pokrewnych. Ci którzy zostali i jakimś cudem przeżyli zazwyczaj… nie mamy teraz zbilansowanej diety, tylu witamin ilu byśmy chcieli. Wszechobecna pylica szkodzi na wydolność oddechową. - siorbnęła z kubka i wbiła widelec w nową porcję.
- A Tommy ma rację, budżetówka daje masę gratyfikacji. Chętni zawsze się znajdą, liczy się jakość, nie ilość. A skoro Mark ma ich szkolić będzie dobrze.

- No z dzietnością to chyba nie jest tak źle. U nas zawsze cały oddział pełny. A jeszcze zdarzają się pacjentki spoza bazy. A i w Glasgow tych dzieci to też się trochę rodziło. Nie mamy już jednak takich warunków jak kiedyś. Tutaj to i tak jeszcze jest prawie jak dawniej ale w Glasgow i okolicach to już zrobiło się takie postapo i średniowiecze. - Gemma dorzuciła swoją opinię. Bo niejako miała specyficzną sytuację. Z jednej strony większość swojej kariery lekarskiej spędziła w Glasgow więc miała dobrą świadomość sytuacyjną jak tam jest ale gdzieś od dwóch lat mieszkała i pracowała w Clyde więc też już znała tutejsze realia. I nigdy nie ukrywała, że na miejscu to jest o kilka cywilizacyjnych schodków wyżej.

- No tak, nie chciałabym mieszkać na zewnątrz. Ale słyszeliście, że podobno coś się szykuje na nowy sezon? Jakaś wyprawa czy co. Znaczy coś większego niż takie zwykłe patrole wokół bazy albo wycieczki do Glasgow. - policjantka pokiwała głową i powiodła spojrzeniem po zebranych przy stole. Poza dwoma lekarkami to prawie wszyscy reprezentowali inny resort w bazie. Tylko Brittany była na tyle świeża, że jeszcze nigdzie nie zdążyła się załapać no a Kitty była na oficjalnych, gościnnych występach.

Dominique popatrzyła najpierw na Gemmę, następnie na Thomasa i jej uśmiech stał się trochę smutny. Każda sytuacja miała minusy, a nie tylko z Theo pożegna się na dłużej.
- W przyszłym miesiącu płyniemy na Man z patrolem - powiedziała do O’Hary, wracając do niej oczami.
- Najpierw Man, tam się okopać i zbudować przyczółek. Posterunek i bazę wypadową na dalsze działania. Albo któraś z Wysp, albo Bretania. Zobaczymy co Admiralicja wykoncypuje, oraz co odkryjemy na pierwszej stacji. - wzruszyła ramionami.
- Szukamy zapasów, informacji. Wszystkiego co pomoże na przyszłość. Wszystko się kończy, wszystko się przyda. Kto wie? A nuż okaże się że jest w dalszej okolicy inna baza podobna naszej. Połączenie sił, specjalistów. Zalążek cywilizacji po tej stronie morza.

- Aha. Więc to nie plotka. - bladolica siedząca między dwoma blondynkami zadumała się na chwilę słysząc takie potwierdzenie.

- Jane była w Bretanii. Przed Impaktem. Na wycieczce po Francji. Miło to wspomina. - Gemma rzuciła uwagą na temat od jednej ze swoich pacjentek.

- My póki co mamy zamiar się zgłosić na wypad do Ardlui. Ja z chłopakami. To będzie prędzej, jakoś zaraz po Dniu Pamięci. W następnym tygodniu pewnie. - Wingfield dodał coś od siebie z tymi dalszymi wyprawami poza miasto.

- A ja mam dość. Nie po to tyle czasu spędziłam na kombinowaniu jak tu się dostać aby wyjeżdżać stąd zaraz potem. 10 lat. Mam dość. - Brittany zwykle była milcząca ale jak chyba poczuła się na tyle aby też zabrać głos w sprawie. Pozostali popatrzyli na nią bo dało się wyczuć, że nie wspominała miło tej dekady o jakiej mówiła.

- 10 lat? To chyba zaraz po Impakcie. - Amelia zmrużyła oczy niepewna czy dobrze dostrzega korelację dat.

- Tak. Od Impaktu. Zastał nas w Londynie. A potem było tylko gorzej. Nie macie pojęcia co się tam dzieje. U was to jest jak w raju. Jest co jeść, światła działają, ciepło jest. Woda w kranie. I prysznic! Rany z 10 lat nie brałam prawdziwego prysznica! Jest zajebisty! - ponura twarz i zgorzkniały ton rudzielca dawały do myślenia ale ta wzmianka o prysznicu jaki działał jak dawniej wywołał uśmiech na jej licu. Wydawało się, że ten prysznic jest dla niej dosadnym potwierdzeniem, że wróciła do dawnej cywilizacji i standardów jakie poza murami bazy musiały być dla niej niedostępne.

Psucie pięknego marzenia prostym faktem, że za niedługo skończy się i tutaj Ziemia Obiecana ze względu na potężne braki byłoby okrutne. Jobin zmilczała temat zajmując usta jedzeniem, a gdy skończyła to uderzyła w weselszy ton.
- Też lubię brać prysznic, dzień od razu wydaje się mniej ponury - mrugnęła do rudzielca i popatrzyła w sufit.
- Poniedziałek rano po Dniu Pamięci jest wymarsz, do tego czasu trzeba się przygotować. Kto wie, spiszecie się do was wciągną i do Man - powiedziała brunetowi, a w jej sercu zakiełkowała nadzieja. To by było całkiem niezłe, naprawdę dobry pomysł.
- Co za problemy na bramie mieliście wczoraj? - spytała na koniec Mai.

- Zadyma. Ostatnio zdarzają się coraz częściej. Część pojechało do szpitala więc nie zdziwcie się jak jutro jeszcze ktoś tam u was będzie. - policjantka skrzywiła się jakby nie wspominała wczorajszego powodu dla jakiego ominęła ją premiera nowej sztuki aktorskiej trupy teatralnej z Glasgow.

- Też lubię brać prysznic. Zwłaszcza jak ma mi kto plecy umyć. - powiedziała zwracając się do rudzielca jakby też chciała jej powiedzieć coś przyjemnego.

- Mogę ci umyć jak chcesz. - odparła Brittany uśmiechając się trochę nieśmiało.

- Zobacz Kitty. Ruda chce się wepchnąć w kolejkę i wysadzić nas z siodła. - Gemma nachyliła się nad siedzącą obok policjantką i spojrzała konspiracyjnie na drugą z blondynek jakby miały nie wiadomo jaką sztamę co do policjantki.

- Oj chyba się jakoś podzielimy i zmieścimy. To co Maya? Poszłabyś z nami na ten beforek i jakiś może afterek po tych występach dzisiaj? - aktorka wydawała się gotowa iść na życzliwy kompromis płynnie przejmując pałeczkę w tej żartobliwej grze o względy policjantki.

- No jak i tak wszyscy tam idziecie a jeszcze oferujecie w zestawie taki pakiet to szkoda by było odmówić. Wchodzę w to. - ciemnowłosa powiodła spojrzeniem po twarzach zgrupowanych przy stole i widocznie podpasowało jej to wszystko na tyle, że była gotowa się dopasować do tych wieczornych planów.

Z tego co Domino wiedziała z doświadczenia pod prysznicem mieściły się trzy osoby i już było ciasno… ale te dwie pozostałe były odkarmionymi chłopami którzy przedramiona mieli grubości ud przykładowej lekarki.
- Doskonale, w takim razie kończymy te pyszności przygotowane przez Amy i dziewczyny, a potem spadamy na backstage. - klasnęła z uciechy w dłonie, bo zapowiadał się naprawdę dobry wieczór. Na moment wzrok jej uciekł do szafki pod oknem gdzie leżała fiolka z Hyper.
Narkotyki na widoku, w obecności stróża prawa. Ale na dobrą sprawę butelka nie była podpisana, znajdowali się w mieszkaniu medyka, czyli bez żadnego przypału.
- Myślisz że Dave jeszcze kiedykolwiek się do mnie odezwie? - spytała Wingfielda, pochylając się w jego stronę.
- Ukradłam mu ciebie, do tego prowadzę na spektakle z babińcem… jest opcja że ci żyć nie da jak go spotkasz. Pozdrów i ucałuj wszystkich, tylko nie zapomnij - parskając wychyliła się jeszcze odrobinę aby go pocałować. Grzecznie, w policzek.

- Odezwie? Hmm… No nie wiem… Może być ciężko. - Thomas złożył sztućce na talerzu na znak, że skończył i w międzyczasie zastanawiał się jak jego najlepszy kumpel może zareagować na to wszystko. Natchnienia poszukał spojrzeniem gdzieś pod sufitem na drugim krańcu salonu ale w końcu odparł niby poważnym tonem, że może nie być tak łatwo go udobruchać. Towarzystwo też zbierało się już od stołu dziękując Amelii i sobie nawzajem za gościnę i świetny obiad.

- No dobrze, to może póki jestem trzeźwa i na chodzie to załatwmy ci ten wniosek o przedłużenie. - Maya podeszła do niewielkiej torebki z jaką przyszła i nachyliła się ku niej aby wyjąć papiery jakie przyniosła. Przez chwilę widać było jej zgrabne tylne wdzięki gdy się tak nachylała i Gemma dała znać koleżankom wzrokiem, że całkiem jej się podoba to co widzi. Te zresztą odniosły podobne wrażenie sądząc po uśmiechach.

- To tak, tu musicie wy wypełnić. To wniosek o przedłużenie pobytu. Macie kalendarz? Bo trzeba wpisać datę z… No powiedzmy z wtorku. Bo jej wczoraj wypisałam zezwolenie do wtorku. A ja tu wypełnię odpowiedź twierdzącą. I będzie ze środy. Więc mnie nie wtopcie i nie pokazujcie tego nikomu wcześniej. Do wtorku wystarczy Britt to co wypisałam jej wczoraj. A od środy to co teraz wypiszę. No tylko we wniosku musicie podać jakiś powód. To już coś medycznego, żeby mądrze i sensownie brzmiało. Jakby ktoś to miał sprawdzać. Ale póki nie ma jakiejś hecy to zwykle nie sprawdzają. Właściwie póki ja jestem to mogę wam to co tydzień wypisywać. No ale na wszelki wypadek można wymyślić coś grubszego. To by wystarczyło na miesiąc czy kwartał, a potem najwyżej znów by się wypisało jakieś przedłużenie. - policjantka w wysokich szpilkach usiadła przy już zwolnionym stole i położyła dwa, różne druczki na nim kierując je do obu lekarek wtajemniczonych w spisek. Tłumaczyła im jak to działa chociaż to i one same nie pierwszy raz wypełniały takie skierowanie. Ale jednak nie zdarzały się one zbyt często to trudno im było mówić o rutynie.

Jobin podrapała się po nosie, patrząc po kolei na Gem i pacjentkę z Rhu. Skoro już zaczęły grać jeden utwór pozostawało go ciągnąć dalej dla lepszego efektu.
- Poronienie zagrażające z patologii ciąży - stwierdziła krótko, konsultując się spojrzeniem z drugą lekarką i szyła dalej na szybko aby wyjaśnić też reszcie.
- Zagrożona ciąża jest ciążą podwyższonego ryzyka, wymagającą specjalistycznej opieki. Największe zagrożenie niosą za sobą pierwsze tygodnie ciąży. Wtedy też ryzyko poronienia jest najwyższe. Najczęściej utrata ciąży jest spowodowana wadami genetycznymi u dziecka. Wśród innych przyczyn wymienia się wady anatomiczne macicy uniemożliwiające prawidłowy rozwój ciąży. Poza tym, przyczyną poronień może być nieprawidłowa czynność ciałka żółtego i zbyt niski poziom progesteronu w organizmie kobiety. Nie jest jednak przesądzone, że w takiej sytuacji ciąża na pewno zakończy się poronieniem. Istnieje też pojęcie „poronienie zagrażające”. Jest to sytuacja, w której pojawiają się objawy sugerujące poronienie takie jak: krwawienie z dróg rodnych czy lekkie bóle podbrzusza, ale mimo to nie doszło do poronienia, czyli ciąża jest żywa. - przeniosła spojrzenie na Brittany.
- Poroniłaś w przeszłości, masz torbiel jajnika wielkości kurzego jajka, mięśniaki macicy i zrosty wewnątrzmaciczne… czy w grę wchodzi trombofilia dowiemy się w poniedziałek. Jak jasna cholera kwalifikujesz się do zostania tutaj i to na dłużej niż tydzień.

- Brzmi dobrze. Wpiszcie coś z tego we wniosku. I przedłużenie… Powiedzmy o miesiąc. Potem coś się znów wymyśli. - ciemnowłosa w ciemnogranatowej sukience popatrzyła na stojącego obok rudzielca i jej płaski brzuch który w ogóle nie kojarzył się z krągłościami tak charakterystycznymi dla ciąży. - Potem to będzie można coś ci dorzucić. Niekoniecznie z ciążą. Coś jej tam wykryjecie czy co. A jak już złożycie wniosek o obywatelstwo i wam przyjmą to już będzie z górki. Wtedy będziesz mogła legalnie z nami zostać i tu mieszkać. - O’Hara rzuciła swoje uwagi pod adresem blond lekarek i ich rudowłosej pacjentki. Dała im czas na wypełnienie tego wniosku po czym przeczytała go szybko. Pokiwała głową, że jest w porządku i sama zaczęła wypełniać swoją zgodę na pozostawienie pacjentki na terenie bazy na czas tej obserwacji i leczenia. W niecałe parę minut pisania każdego dokumentu Brittany miała załatwiony legalny pobyt w bazie na następne kilka tygodni. Maya jeszcze z góry wypełniła nowy identyfikator jaki miał każdy mieszkaniec bazy. Te były bezterminowe ale niektórzy, właśnie choćby pacjenci szpitala spoza niej, mieli terminowe aby było wiadomo przy kontroli, że są tu legalnie nawet jeśli na prawach gościa.

- No i już. Tylko mówię, nie wsypcie mnie i nie machajcie tymi papierami przed środą. - powiedziała brunetka w szpilkach wstając z krzesła i wręczając nowy identyfikator Brittany.

- Oh dziękuję! - rudzielec roześmiała się serdecznie uściskała i ucałowała swoją dobrodziejkę. Wzruszyła się i podeszła do obu blondynek traktując je podobnie.

Coś się w końcu udało, pozytywnego i Domino była z tego zadowolona. Dała się wyściskać i sama wyściskała sierżant serdecznie. Parę tygodni powinno starczyć aby wróciła z Adlrui, albo aby Gem wróciła z Glasgow. Wtedy przedłużą przepustkę z Mayą i znowu zyskają trochę czasu.
- Musimy ci załatwić obywatelstwo przed wyjazdem na Man, będę spokojniejsza - powiedziała do rudzielca, już się głowiąc czy da radę w przerwie na lunch skoczyć do ratusza pod odpowiednie wnioski.
Potrząsnęła głową.
- Ale tym będziemy się martwić jutro, dziś świętujemy. Skoro pojedzone to zbieramy się. Skarbie pomóc ci z mundurem i pakowaniem? - zwróciła się do łapsa.

- Daj mi moje rzeczy i dalej to chyba sobie poradzę. - odparł Wingfield zerkając na zegarek.

- Oj! Jak zeszło! Cholera znów się spóźnię! Musimy się zwijać, no ja przynajmniej muszę. Jeszcze muszą mnie pomalować i obkleić przed występem! - Kitty też dostała kota jak zorientowała się, że do 20-tej to już tak wiele nie zostało. Zwłaszcza dla niej jak musiała jeszcze oddać się w ręce charakteryzatorów.

- No to my też idziemy. - Gemma skinęła głową i wszyscy zaczęli się rozglądać za swoimi rzeczami aby się pozbierać, ubrać i wyjść w stronę sali gimnastycznej.

W mieszkaniu zapanował chaos, gospodyni skorzystała z tego szybko instruując żołnierza gdzie ma swoje rzeczy. Poczekała aż wyjdzie do łazienki i dopiero wtedy popatrzyła na resztę kobiet.
- Mam sprawę - zaczęła ważąc słowa i wzdychając - Nie potrzebujecie męskiego towarzystwa na beforku? My z Tommym się ewakuujemy po występach bo z samego rana przed zmianą muszę być wcześniej w szpitalu, a jest jeden gagatek który prawdopodobnie bardzo by się ucieszył gdyby mógł wam towarzyszyć. Daje radę, sprawdzony materiał. Do kompletu dołoży się Hyper, nie będziecie żałować. O Dave’a mi chodzi - popatrzyła na Gemmę i Britt, bo one akurat znały wyszczekanego łapsa.

- Nie będę wam stawać okoniem. Chcecie się zabawić z jakimś kolegą to proszę bardzo. Ale mnie interesują tylko kobiety. Wyłącznie. Jak macie plany na jakieś rozszerzenie nie ma sprawy, po występie spadam i bawcie się dobrze. - policjantka odparła pierwsza dość jasno stawiając sprawę jakie ma preferencje co do tego wieczoru no i ogólnie. Pozostałe koleżanki popatrzyły na nią i jeszcze na siebie nawzajem.

- Jej! Przypominasz mi mnie samą sprzed paru sezonów! - powiedziała Gemma podchodząc do niej i obejmując ją za ramię aby dać znać, że ma zrozumienie dla jej powodów.

- Ja mogę z wami albo z nim. Jak chcecie. Dostosuję się. - odparła rudzielec nie czując się na tyle pewnie aby stawiać własne rządania i fanaberie. Zwłaszcza wobec osób jakie polubiła, ją polubiły no i pomogły jej w potrzebie.

- Na beforku to jak coś na grzeszne zabawy to ja najwyżej będę do oglądania. Uprzedzam będę bez niczego. Bo muszą mnie całą pomalować. A potem te paski i tak dalej. A już mało czasu to ja odpada. Ale na afterki no to chętnie. A dalej to już zobaczę. Jakby były jakieś obroże i kajdanki do zabawy to na pewno by to było na plus. - aktorka szybko ubierała się w kurtkę i resztę ubrań do wyjścia na zewnątrz i równie szybko mówiła. Chociaż oczka zdradzały chęć na jakieś zabawy integracyjne po występach.

Po wysłuchaniu co kto ma do powiedzenia Dominique pokiwała głową.
- Czyli zawijamy tego pajaca ze sobą - westchnęła z udawanym bólem, patrząc na sufit aby był świadkiem niedoli.
- Nic na siłę, to było pytanie kontrolne. Zostaniecie na afterku we własnym towarzystwie. W końcu taki był pierwotny plan - parsknęła już się nie zgrywając, aby obrócić się i potruchtać do garderoby celem sprawdzenia co z ich rodzynkiem w tym babskim serniku tego popołudnia.
- Tommy szybkie pytanie - zajrzała do środka przez próg - Wolisz abyśmy się we dwoje zmyli po występie do ciebie czy zgarniamy na cały wieczór tego łysego odpała? Głupio tak trochę go ciągle odstawiać, jeszcze pomyśli że go nie kochasz i wpadnie w depresje albo inny stan niewskazany dla kogoś operującego bronią palną pod presją.

- Jakie “ciągle”? - spojrzał na nią ironicznie już praktycznie ubrany i gotów do wyjścia na korytarz po kurtkę i buty. - Rano się rozstaliśmy. Nic mu nie będzie. Jutro się z nimi spotkam i pogadamy o tym wyjeździe do Ardlui. - brunet pokręcił głową na znak, że w ogóle nie zaprząta sobie głowy kumplem na tyle aby się o niego martwić. Wstał, pocałował krótko usta Domino i wykierował ją w stronę korytarza. Tam się przeniosła już reszta towarzystwa zbierając się do wyjścia.

- Po prostu nie chcę żadnych jazd między wami, a przez to między nami. Pretensji i innego chłamu - przyznała cicho, a gdy wypchnął ją na korytarz szybko założyła swoją kurtkę i buty, a torbę z ciuchami na zmianę przewiesiła przez ramię.
 
__________________
This is my party
And I'll die if I want to
Dydelfina jest offline