Karawana z Pradesu, 22 sierpnia 2595
Dowódca eskorty był rozczarowany jej decyzją. Przesiadając się z Noiry na siedzisko wozu Sanglierka świadoma była ostrości jego potępiającego spojrzenia. Chociaż wcześniej maniery Ruiza były w mniemaniu Anji wręcz nienaganne, teraz Miecz nawet nie przytrzymał jej konia za wędzidło, nakazał uczynić to jednemu ze swoich wychowanków. Szlachcianka nie mogła zgłębić umysłu weterana, różnice kulturowe dzielące Sanglierów i jehammedan były zbyt wielkie, aby ich mowa ciała mogła nieść uniwersalne przesłania - lecz jednej rzeczy była pewna, nim jeszcze usiadła na wozie.
Jej wizerunek w oczach Mieczy Jehammeda znacząco ucierpiał, a to mogło - choć oczywiście nie musiało - przynieść komplikacje w temacie kupieckiej inwestycji Durmont. Perpignańscy jubilerzy uchodzili za ludzi rozważnych i ceniących sobie stabilność, ale wielu z nich w latach młodości miast rzemieślniczych narzędzi dzierżyło w dłoniach takie same sejmitary, co członkowie eskorty damy. Oddawali cześć Rogatemu Bogu w tej samej świątyni co wojownicy, wysłuchiwali wspólnie nauk Pasterza Barechiela i razem grywali wieczorami w sataranji.
Opowieści o słabościach handlowych partnerów musiały stanowić istotny element takich pogawędek, a Anja Irandula Durmont właśnie zaczęła sobie uświadamiać jak wielką okazała przed chwilą słabość. Legioniści Sangów spłonęliby ze wstydu wpadając niczym beztroskie dziecięta w podobną zasadzkę, ale natychmiast daliby odpór intruzom demonstrując odwagę i determinację godną honoru swojego rodu.
Veine zaś, rozważne i trzeźwo myślące strażniczki tradycji, przekułyby porażkę w podwaliny sukcesu wykorzystując każdą okazję do podkreślenia swojego statusu.
Lecz Anja pod wpływem ogromu emocji zapomniała o lekcjach wpajanych jej przez
Vertèbre, o zdecydowaniu, poczuciu własnej wartości i honorze rodowego pochodzenia. W obliczu tarasujących trakt orgiastyków zachowała się niczym zwyczajna
Baisse, zagubiona, przestraszona i niezdolna do panowania nad nerwami. Zaprzepaściła szansę wywarcia odpowiedniego wrażenia na Rzeźniku, chociaż sława otaczająca tego ortodoksa budziła niechętne uznanie nawet wśród głów Siedemnastu Rodzin.
Teraz zaś, swoją drżącą mową i niepewnością ruchów, dawała kolejny przykład słabości na oczach jehammedan, którzy mogli złym słowem zadać cios jej staraniom o zawarcie kontraktu z jubilerskimi rodzinami Perpignanu.
I kiedy wyobraziła sobie wyraz twarzy
Ventricule Pierre Durmonta, wysłuchującego wieści przyniesionych do Montpellier przez jednego z tuzinów rozsianych wzdłuż wybrzeża szpiegów, poczuła na plecach prawdziwie lodowaty dreszcz.