Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2022, 00:37   #40
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Miejsce makabrycznej kaźni, 22 sierpnia 2595

Jehan na słowa pochwały, na sprostowanie jego błędnych słów o źródle leperoski i na samą insynuację jakoby jego dusza była pozbawiona zepsucia, pochylił głowę już po raz kolejny, pozorując podziękę i tym samym kryjąc kąciki ust, które zadrgały lekko. Chwila nie potrwała długo, a zielone spojrzenie na powrót spoczęło na Gauthierowi. Uszy Bordenoira chłonęły każde jedno słowo wyjaśnienia, zawierzając je pamięci w nieskazitelnie encyklopedycznej dokładności. Jako infobroker umiał oddzielać ziarna od plew, gdy szło o realną wartość informacji, a te tutaj były warte nie lada fortunę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie dość że w jego dłoniach spoczywał fizyczny dowód spotkania z Rzeźnikiem z Queribusu, to do tego miał naocznych świadków z których część - Baudelaire obstawiał rekrutów Rezysty i górników (a jeszcze później urzędników i służbę Pięści) - prędko rozniesie wieść w Perpignanie. Bez tychże rzeczy, gdyby Jehan zaczął skrobać koryto tegoż strumienia informacyjnego, prędko obwołanoby go wariatem i zrównano z piewcami tak szanowanych tez jak "Sanglierzy to wampiry", "widziałem na horyzoncie okręt zza Atlantyku" czy "elita Dawnych uciekła przed zagładą na Księżyc". A na to nie mógł sobie pozwolić.

Jehan słuchał więc Gauthiera z uwagą, odnotowując skrzętnie każdy detal. Gdzie trzeba było pokiwał głową, a gdzie nie - potrząsnął; jeszcze indziej przywdział grymas odrazy czy mruknął niezobowiązująco, cały czas ściskając zalakowany tubus jakby ten roztaczał nad nim mistyczną egidę. Po części tak, ale równie dobrze Anabaptyści mogli znaleźć innego posłańca. Zwłaszcza jeśli Ruiz nie zapanuje nad swoimi szczeniakami, chociaż na to - wnosząc po braku okrzyków czy podniesionych głosów zza drzew - się nie zanosiło. I wszystko byłoby pięknie-ładnie, gdyby Yago nie postanowił dźgnąć leperoski łukiem, wzbudzając tym samym gniew Rzeźnika. Jehan drgnął i obrócił się w tamtą stronę gwałtownie, z równie ognistym spojrzeniem co Gauthier, gotów strofować i prostować towarzysza podróży. Teatr przeciągał się i nużył już powoli, a cała ta uległość zaczynała świerzbić nieprzyjemnie pod skórą. Wierszoklectwo Swarnego schłodziło jednak temperament Jehana na tyle, że ten ograniczył się do posłania grymasu dezaprobaty w jego stronę.

Bordenoir odwrócił się w stronę Gauthiera, gotów gasić metaforyczny pożar.

- Prosta polleńska psychika - podkreślił pierwsze słowo, kładąc nań emfazę. - Wielebność wybaczy naszemu... prostodusznemu... przyjacielowi. Nie wyzbył się jeszcze całkowicie wschodnich... impulsów.




_________________________________


Jehan, na swój sposób, wesprze starania Yago w uspokajaniu Anabaptystów.

 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem