Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2007, 15:21   #323
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Johann - - - > Venefica

Podczas gdy Johann wymiotował, a potem przeszukiwał komnatę, Venefica stała sztywno wyprostowana i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w trupa. Wiedziała kto to jest. Pomimo szpecących ran, pomimo zmasakrowanych zwłok - wiedziała. Choć w swoim życiu widziała już wiele, robiła różne rzeczy, to nigdy jeszcze nie przywiązała się tak bardzo do nikogo. Kilka tygodni spędzonych z tą grupą dało jej więcej niż całe życie w samotności. Tymczasem trzeci jej przyjaciel został zamordowany, a nią targały uczucia, jakich wcześniej nie odczuwała. Choć z Angusem znali się tak krótko, ledwie parę godzin, żal dławił jej serce.
Dopiero brzdęk tłuczonego szkła i reakcja Johanna otrzeźwiły ją. Nie było czasu do stracenia!

- Obawiam się, że to serce nie będzie zamknięte w słoiku... to może być coś innego, to przecież czarownica, mogła zakląć je w jakimś magicznym przedmiocie.

Rozejrzeli się oboje po okrągłej komnacie.
Na łożu z baldachimem leżał niedbale porzucony i zmięty koc. Tuż obok stała toaletka, a na niej kilka starych ksiąg, cztery kolorowe flakony, kilka pustych flakoników. Oraz piękne, srebrne lusterko ze zdobioną ramą i rączką do trzymania. Zawartości słojów można się już było domyśleć, również przeznaczenia narzędzi, które leżały na bocznych stołach, tuż obok regałów ze słoikami. Z niektórych, otwartych skrzyń wystawały ubrania, drobne przedmioty, gdzieś można było nawet dostrzec wystającą z zamałej skrzyni pochwę miecza. Można się domyślić, że nie są to prywatne rzeczy Białogłowej, a raczej łupy po jej wcześniejszych ofiarach.

Nagle Johann i Venefica usłyszeli odgłos kroków na schodach, a zaraz potem do komnaty wbiegł Czarny Baron. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jego ubranie... paliło się!

- - - > Calistan

Schody okazały się dłuższe, niż mogło się wydawać. Bo jakimś czasie nie najmłodszy już Baron poczuł kłucie w dołku, mimo to nie mógł pozwolić sobie na zmniejszenie tempa. Do jego nozdrzy doleciał zapach spalenizny.

Podczas szalonego biegu po schodach, pęd powietrza zaczął podsycać tlące się poły ubrania Calistana. W całym tym zamieszaniu nie zauważył nawet, że ogniste obręcze, które wyczarowała Lilli, zrobiły mu więcej szkody, niż samej czarownicy.

Nagle stopnie skończyły się i Czarny Baron wpadł do komnaty. W głowie kręciło mu się od ciągłego wchodzenia po spiralnych schodach. Z przerażeniem również dostrzegł, że jego ubranie pali się!

- - - > Wyszemir-Serafin - - - > Nassair i Lilli - - - > Konrad

Powietrze cały czas pulsowało magią. Konrad próbował pokonać pętający go czar własną magiczną odpornością, jednak nie mógł do końca skoncentrować się - szkielety były coraz bliżej, a wszystko wskazywało na to, że Wyszemir został przez kogoś opętany. Mała czarodziejka znowu wypowiadała jakieś zaklęcie, a ciemnoskóry wojownik szamotał się na ziemi z czarownicą. Serafina jednak nie interesowały te scenki. Czuł, że nadszedł wreszcie jego moment i nikt nie powstrzyma go przed osiągnięciem jego celu. Jeśli zdobędzie serce czarownicy, do tego tak potężnej czarownicy, nie będzie miał sobie równych! Wyminął nieświadomą niczego Lilli, obszedł dookoła walczącą na ziemi parę i ruszył w górę schodów.
 
Milly jest offline