Tupik widząc rozwój wydarzeń przygalopował konia za uciekającym guślarzem. Mógł być źródłem cennych informacji związanych z najętymi zbirami , jeśli dobrze dostrzegł oznaczenia z Wusterburga mógł wiedzieć coś więcej na temat rewolucjonistów – skoro potencjalnie najmował ich lub ludzi którzy od nich broń kupili czy zrabowali. „A może sam był rewolucjonistą i bronią opłacił zbirów?” – przemknęło przez głowę niziołka. Oczywiście najlepiej byłoby złapać samych bandziorów, ale nie mieli na to w tej chwili wystarczającej przewagi by taka akcja mogła zakończyć się bez uszczerbku dla ekspedycji poszukującej stelmacha…
Oczywiście byli kimś więcej – ale właśnie tez ranga osób kórę przybyły do rabowanego Złotopola kazała liczyć się z własnym zdrowiem i życiem. Byli cenni , chociażby ze względu na zasób umiejętności jak i role, pozycję które zajmowali. Nie im wdawać się w porachunki z bandziorami uzbrojonymi w samopały…
Guślarz… ranny guślarz to było co innego. Zwłaszcza że mógł mieć przy sobie coś co go wspomagało , coś co mogło by wspomóc ważniejszych od niego, ot choćby żeby daleko nie szukać jakiegoś niziołka na ten przykład…
Guślarz próbował jeszcze skręcić w boczną alejkę i uciec przed stratowaniem – które niechybnie by go czekało gdyby biegł cały czas prosto, niemniej Tupik był dobrym strzelcem , zwłaszcza gdy korzystał z procy. Niepozorna mała broń miała jedną z tych zalet że zasadniczo w otwartym terenie nie kończyła się jej amunicja. Słyszał nawet legendę o niziołku który procą pokonał olbrzyma gdy ten stanął na czele armii ogrów najeżdżającej spokojne niziołcze wioski. Dawid i Goliat ? Czy jak im tam było…
Trzask uderzenia kamieniem w tył głowy był wyjątkowo nieprzyjemny, choć nie szło go porównywać z odczuciem bólu jaki musiał odczuwać guślarz. Wywinął się wzdłuż alejki i znieruchomiał. Nie tracąc czasu dojechał do ciała i zeskoczył sprawnie z konia, „przypadkiem” zostawiając go tak że tarasował nieco widok i dojście do guślarza każdemu kto chciałby dołączyć do skończonego pościgu. Nie była to przeszkoda dająca mu wiele czasu, ale wystarczyła by szybko przeszukać guślarza ogołacając go z wszelkich podejrzanych drobnych przedmiotów i przedmiocików – oczywiście dla bezpieczeństwa wszystkich. Kto wie jak mogła zadziałać złamana różdżka w rękach guślarza? Poświęcił na to jedynie ułamek sekund – na tyle na ile można było zabrać mu rzeczy nieoficjalnie, chwilkę później praktycznie już przy świadkach nadciągających by pojmać guślarza widać było jedynie jak halfling krepuje nieprzytomnego czarownika…