|
Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-08-2022, 22:09 | #161 |
Reputacja: 1 | Semen zsiadł z konia i skryty za końskim bokiem naciągnął kuszę i założył bełt. Coś się kroiło i to wyjątkowo grubo. Ale byli w gościach, więc pierwsi musieli zaczęli gospodarze. Kultura tego wymagała. I dobry obyczaj. To że jego obecny "pan" jak i miejscowi mogli potopić się w łyżce wody nie miało tu znaczenia. Trzeba było zaczekać, zanim wszystkich pozabija! |
08-08-2022, 22:53 | #162 |
Reputacja: 1 | Alkohol, zaiste, cuda i zbrodnie czynił. Stawał u podstaw waśni, które rozwlekały się na latopisy i przyjaźni z dziada pradziada (czy tam z dziada-pradziada na wnuka-prawnuka). Bywało jednak częściej, że szarpiąc emocje, ciągnąc ludzi ku sobie i przeciw sobie, stawiał kruche efemerydy przyjaźni i konfliktów. Takich przygód, które wychodziły potem z człowieka przez dzień, dni kilka, westchnienie za westchnieniem – westchnieniami różnej intensywności i treści (z przewagą zażenowania w składzie). Jakby jednak różnie nie bywało potem, tak wcześniej z reguły bywało podobnie, czyli dobrze. Dobrze, świetnie, szampańsko. Humory kwitły, czas robił się nienachalny i planować-radzić-dumać-marzyć można było w skali imperialnej. Rust korzystał zatem, pomny, że nic nie może przecież wiecznie trwać. Że bal niech żyje i w ogóle, piosenka za piosenką, obudowując się w wieczorze. Towarzystwo rozpełzło się od stołu, gdzie startował, więc kroki poprowadziły go do kolejnych, wizytując to jeden, to drugi. W manierze szerokiej szczerości opowiadał o Serrig jako o miejscu, gdzie wiele go zaskakiwało i nie ze wszystkim się zgadzał, ale tak, by rozmówcy akurat spojrzeli na sprawy ze swojej strony, gdzie zaskoczenia mogło być mniej, a zgoda większa. Czytał kolejnych przybyszów z Teoffen, sprzedając im przez szczerbaty sceptycyzm taką reklamę Henrietty, że sami zaczynali jej bronić i na chłopski rozum tłumaczyć Rustowi słuszność, co bardziej wątpliwych punktów. Rust-otwarta księga, człowiek dobrej woli, mówiący jak jest, do rany przyłóż, ostry, ale szczery suflował gościom slogany, do których w toku rozmowy sami dochodzili, zdroworozsądkowo przekonując do zakupu i samego sprzedawcę. Nie tylko docierali do prawdy wydobywając ją na światło dzienne, ale jeszcze potem oświecali innych. Piramida ambasadorów Serrig rozrastała się organicznie. Toasty, rozmowy, parkiet, więcej toastów i więcej rozmów. Rust przyspieszał, a za nim przyspieszała biesiada. Tu przysiadł, tam zakręcił panną w tańcu (baczny należytej kurtuazji), gdzie mógł poklepał po ramieniu, a gdzie już głowa pozwalała, wziął się do braterskich misiów. Przypijał, napełniał gościom kielichy, wołał o kolejne dzbany i ruszał dalej. W tym wszystkich, mimo rumieńców i wesołości, prowodyr trzymał się względnie zdrowo, zasilany porcjami chłodnego, wieczornego powietrza, które łapał w krótkich wyskokach. Dozowany po dziąsłach proszek, który dyskretnie otrzeźwiał w przerwach na siku, pozwalał Rustowi na ogląd sceny, którą sam nakręcał, pchając gości w coraz bardziej frenetyczną balangę. |
11-08-2022, 07:20 | #163 |
Reputacja: 1 | Tupik z niedowierzaniem przyglądał się pozom jakie Marco odstawiał w ogrodach Henrietty, już sam fakt że niemal wyskoczył z kolczugi bez jej rozpinania robił wrażenie , niczym sławetny elfi Houdini wykręcał się doskonale z więzów, nawet tych które Tupik uważał za nie do wydostania się – a wszak miał w tym nietęgą praktykę. Niestety pokazy okruszone srebrem , służące też prostemu zadowoleniu gości władczyni Serrig, przyciągały uwagę okolicznych strażników którzy tak jak Tupik z szerokim uśmiechem , gwizdami i oklaskami , przyglądali się pokazom Marko. Cóż Tupik postanowił zostawić sprawę specjaliście i zwyczajnie cicho powiedział ( podczas udawanego kaszlu osłanianego rękawem – na wypadek gdyby ktoś miał obserwować ruch jego ust ) że list od Łasiczki ma dla niego w prawej kieszeni. To wystarczyło Marco zaczął odstawiać takie salta i piruety wokół Tupika iż niemal sam nie wiedział w którym momencie listu już nie miał, a z całą pewnością nikt kto obserwował zajście z większej odległości nie mógł niczego zauważyć, chyba że z pomocą magii… Obecność Inkwizytora zaniepokoiła Tupika z oczywistych względów. Dwoje z jego towarzyszy parało się magią – w ten czy w inny sposób a żaden z nich nie posługiwał się licencją z kolegium, gdyby do wszystkiego dodać wywoływanie demonów, nawet Tupik mógł poczuć swąd dymu i ból wiążący się z opalaniem własnego ciała. Może nie brał udziału w samym przyzwaniu, ale też go nie powstrzymał ani nie doniósł na kamratów. Tropiciele czarownic i czarowników palili na stosie za mniejsze przewiny. Przy pierwszej okazji dał znać o obecności inkwizytora zarówno Paczence jak i Theo – musieli uważać bardziej niż zwykle i panować nad sobą, zabawa z mocą stawała się w tym momencie jeszcze bardziej niebezpiecznia – niż była do tej pory, a biorąc pod uwage wszystkie fajerwerki jakie do tej pory Tupik widział przypominało to zjeżdżanie na desce z stromej góry śnieżnej. Nie znając szlaku. Zasadniczo wypadek był tylko kwestią czasu. *** Na trakcie Tupikowi wrócił nieco humor, przynajmniej do czasu aż wóz zaklinował się na moście a już na pewno do czasu aż natknęli się na kolejnych łowców czarownic. „Więcej was matka nie miała?” Przemknęło przez myśl halflingowi , który do tej pory niemal nie słyszał o łowcach , a w ostatnich dniach nie dośc że miał wiarygodne informacje na temat działalności jednego z nich, to jeszcze kolejnych spotkał wprost na swej ścieżce. Zerknął na Semena który naciągnął bełta , miał nadzieje, że kozak nie zamierza w panice zastrzelić łowców, przez chwilę zastanawiał się czy dobrze zrobił mówiąc mu o inkwizytorze, czy nie zasiał czasem paniki w głowie Semena, ale ten zdawał się być dośc opanowany i raczej przygotowywał się na wszystko niż wykręcał jakiś numer podobny do niedawnej krwawej łaźni w drodze do Serrige. Sam również postanowił się przygotować – rozglądając po okolicznych chatach oraz uważniej obserwując zbirów. Przez głowę przemknęło mu myśl , że Theo widząc palone książki pewnie już wszynał by burdę, coś jednak mówiło Tupikowi że burda wybuchnie tak czy siak. Postanowił trzymać się z tyłu , nie schodząc z konia. Wręcz odjechał – cofnął się kilkanaście metrów – tak by mieć swobodę ostrzału. W ślad za Paczenkiem wyciągnął i załadował procę, wciąż miał świeże blizny po starciu z klanowymi i nie zamierzał znów dać się pokiereszować w starciu z zbirami. Mocniej ścisnał konia udami, gotów do szybkiego odjazdu na jeszcze bezpieczniejszą odległość gdyby zaszła taka potrzeba. Na razie nie zabierał głosu , to nie były ich teren, niemniej musiał przyznać banitom że przykrywkę do napaści mieli niemal doskonałą. W każdym razie w zupełności wystarczająca na opuszczone przez pana latyfundria. Idealną do rabowania wsi. Który z chłopów widząc łowców myślałby choć przez chwilę o podważaniu ich kompetencji? Nie mówiąc już o żądaniu papierów czy tez w ogóle umiejętności ich przeczytania… Tak dziesięć punktów za pomysł , pięć za wykonanie i trzy za przygotowanie… Nie mogli debile opłacić lub przymusić choć jakiegoś żaka by machał podrobionymi papierami i oczywiście potrafił je przeczytać? No cóż, Tupik z pewnością przygotowałby to wszystko lepiej … gdyby jeszcze parał się starym rzemiosłem. |
12-08-2022, 23:33 | #164 |
Reputacja: 1 | Rust otaksował spojrzeniem całą scenkę. Leniwym wzrokiem przeliczył aktorów i oszacował potencjał przedstawienia. Łowcy-przebierańcy. Paru bandziorów na ich usługach, którym do głównej roli zabrakło kapeluszy. Wystraszeni, zbici w trzęsącą się kupę wieśniacy. - Ale po co gadać, po co ślinę tracić? – De Groat lekko zakręcił koniem stając bokiem do kapeluszników. Ręka poza widokiem zjechała po samorepetującą kuszę. – Przecież to widać od razu o co chodzi! Łowcy podskoczyli nerwowo, jeden jeszcze wymachem księgi chciał się obronić przed nadchodzącym zarzutem. Sylwetki zbójników w tle skuliły się, zgięły w napięciu. - Porządnych, charakternych chłopaków pacan jeden z drugim zaciągnął na bajer, że idą za Sigmarem, że będą zło wypalać! – Rust palcem pokazał, o których porządnych chłopaków chodziło. Kaprawe mordy oprychów wydłużyły się w konsternacji. – Sami, niemoty, nawet kraść uczciwie nie potrafią, tylko bawią się w przebieranki, mamią i ludzi na siebie szczują, żeby nabić kabzę. - T-t… To bzdura! – wydarł się ten na piedestale, wymachując świętym symbolem jak batutą. – Wy… Wyczuliśmy, że tu źle się dzieje… Jesteśmy na świętej misji! - Świętej! – Przybył w sukurs drugi łowca, wznosząc sigmaryckie insygnia jeszcze wyżej i wymachując jeszcze mocniej. - Gadaj zdrów. Wyjechaliśmy przodem uszykować nocleg lady Henriettcie, więc ona was osądzi, jak zjedzie z oddziałem… – De Groat podjechał kapkę bliżej, tym razem nastawiony już mechanizm kuszy był gotów do strzału. – Wy dwaj macie przejebane. Ci, którym żeście wcisnęli kit, żeby iść za wami potwierdzą coście za jedni i pójdą wolno. Zgarbione sylwetki zbirów rozprostowały się nieco, nadal niepewne dalszych ruchów. Jedni jakby cofnęli się, gotowi wtulić się między wystraszone chłopstwo - ot, zwykli przechodnie. Inni wahali się jeszcze - może wierni kompanom, a może niepyszne było im rezygnować z rabunku bogatej wioski, którą mieli już całą wyszykowaną. - To nie jest tak… – bronił się domorosły inkwizytor, teraz już spoza podium. – To jest nieporozumienie, to tutaj… No przecież te księgi… - Rzucić broń i siadać na dupach! – Rust nie krył się już z kuszą, otwarcie mierząc do bliznowatego. – Reszta zgasić to ognisko! Koniec zbiegowiska! Rzuty: 7, 74, 40, 50, 33. Ostatnio edytowane przez Panicz : 12-08-2022 o 23:35. |
13-08-2022, 02:16 | #165 |
Reputacja: 1 |
|
14-08-2022, 22:04 | #166 |
Reputacja: 1 | Tupik widząc rozwój wydarzeń przygalopował konia za uciekającym guślarzem. Mógł być źródłem cennych informacji związanych z najętymi zbirami , jeśli dobrze dostrzegł oznaczenia z Wusterburga mógł wiedzieć coś więcej na temat rewolucjonistów – skoro potencjalnie najmował ich lub ludzi którzy od nich broń kupili czy zrabowali. „A może sam był rewolucjonistą i bronią opłacił zbirów?” – przemknęło przez głowę niziołka. Oczywiście najlepiej byłoby złapać samych bandziorów, ale nie mieli na to w tej chwili wystarczającej przewagi by taka akcja mogła zakończyć się bez uszczerbku dla ekspedycji poszukującej stelmacha… Oczywiście byli kimś więcej – ale właśnie tez ranga osób kórę przybyły do rabowanego Złotopola kazała liczyć się z własnym zdrowiem i życiem. Byli cenni , chociażby ze względu na zasób umiejętności jak i role, pozycję które zajmowali. Nie im wdawać się w porachunki z bandziorami uzbrojonymi w samopały… Guślarz… ranny guślarz to było co innego. Zwłaszcza że mógł mieć przy sobie coś co go wspomagało , coś co mogło by wspomóc ważniejszych od niego, ot choćby żeby daleko nie szukać jakiegoś niziołka na ten przykład… Guślarz próbował jeszcze skręcić w boczną alejkę i uciec przed stratowaniem – które niechybnie by go czekało gdyby biegł cały czas prosto, niemniej Tupik był dobrym strzelcem , zwłaszcza gdy korzystał z procy. Niepozorna mała broń miała jedną z tych zalet że zasadniczo w otwartym terenie nie kończyła się jej amunicja. Słyszał nawet legendę o niziołku który procą pokonał olbrzyma gdy ten stanął na czele armii ogrów najeżdżającej spokojne niziołcze wioski. Dawid i Goliat ? Czy jak im tam było… Trzask uderzenia kamieniem w tył głowy był wyjątkowo nieprzyjemny, choć nie szło go porównywać z odczuciem bólu jaki musiał odczuwać guślarz. Wywinął się wzdłuż alejki i znieruchomiał. Nie tracąc czasu dojechał do ciała i zeskoczył sprawnie z konia, „przypadkiem” zostawiając go tak że tarasował nieco widok i dojście do guślarza każdemu kto chciałby dołączyć do skończonego pościgu. Nie była to przeszkoda dająca mu wiele czasu, ale wystarczyła by szybko przeszukać guślarza ogołacając go z wszelkich podejrzanych drobnych przedmiotów i przedmiocików – oczywiście dla bezpieczeństwa wszystkich. Kto wie jak mogła zadziałać złamana różdżka w rękach guślarza? Poświęcił na to jedynie ułamek sekund – na tyle na ile można było zabrać mu rzeczy nieoficjalnie, chwilkę później praktycznie już przy świadkach nadciągających by pojmać guślarza widać było jedynie jak halfling krepuje nieprzytomnego czarownika… |
15-08-2022, 22:11 | #167 |
Reputacja: 1 | Kozak ruszył za niziołkiem, było nie było swojak, więc trza było zadbać o niego. A i cichcem przepytać czy czego nie znalazł ciekawego. Wiedział, że kurdupel był przecherą i krętaczem, więc na pewno coś musiał kombinować. - Dobra robota, daj go. Pogadać z nim trzeba. |
16-08-2022, 22:43 | #168 |
Reputacja: 1 | Złotopole |
17-08-2022, 20:54 | #169 |
Reputacja: 1 |
|
25-08-2022, 18:10 | #170 |
Reputacja: 1 |
__________________________________ 5k100 Tupik oraz Dexter nie zdali testu ODP na gusła, wobec czego zostali wyłączeni z akcji na dwie tury (czyli parę sekund). Dojdą do siebie, ale smród Nurgle'a będzie trzymać się wokół guślarza przez następne minuty. |