Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2022, 09:51   #112
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Nie pamiętała kiedy ostatni raz dane jej było przespać choćby kilka godzin bez koszmarów, a co dopiero całą noc. Chyba jako małolata nie miała problemów z przetrwaniem nocy, potem pojawiła się pierwsza potępiona dusza, po niej kolejna. Druga, dziesiąta, siedemdziesiąta… a teraz ich nie było. Tak po prostu.
Pierwszy ranek nowego życia sam w sobie przypominał sen, Rosjanka spięła się gotowa odeprzeć nadchodzący atak, ale ten nie następował. Zniknęło ciągłe zmęczenie oscylujące na granicy wycieńczenia pompowanego kofeiną i prochami aby utrzymać ciało na nogach w pozycji pionowej.
Teraz zamiast porannego doła pojawiła się… cisza. Cisza w myślach, cisza w sercu i przede wszystkim pierwszy raz od wieków Yemerova poczuła go tak dobitnie, jak cios w twarz. Zapomniała czym jest normalność. Ulga sprawiła że płakała bezgłośnie póki utwierdziła się w przekonaniu, że to jednak nie sen, a jawa. Wtedy otarła oczy bo nie wypadało aby ktoś widział jej łzy. Nie godziło się, chyba by zdechła ze wstydu.
Drugim ważnym elementem był Anthony w fotelu obok, czuwający nie wiadomo ile, możliwe że przez całą noc. Albo tyle, ile spała. Dlaczego, po co?
Równie dobrze mógł odpalić monitoring albo zlecić to redneckiej lasce która mu asystowała przy zabiegu.
W końcu kobieta wyciągnęła spod kołdry nogę i trąciła nią siwego doktorka.
- Davai, budź się. Idź do łóżka bo cię połamie - burknęła mrużąc oczy. Wypadało się zainteresować jego losem i życiem, skoro on oddał jej własne życie prosto w jej ręce.
- Hm? - Anthony obudził się, po czym przetarł oczy, i uśmiechnął się do niej - No dzień dobry…
-Dzień dobry - odpowiedziała zmieszana. W normalnym poranku kazałaby mu spierdalać i pozwolić jej stanąć na nogi, zapalić, wziąć prochy. Normalnie nikt jej nie towarzyszył sam z siebie podczas gdy spała, a jak już to robił było widać obrażenia. Stary doktorek wyglądał na rozespanego i tyle.
-Może rzeczywiście będzie dobry - dodała, patrząc na sufit - Bo to nie sen, co?
- Nie, to nie sen - Uśmiechnął się Anthony, po czym wstał z fotela, i przeciągnął się. Jak na starszego faceta, wyglądał nawet nieźle, zwłaszcza z rozpiętą nieco u góry koszulą, ukazującą lwią klatę…

Przyniósł jej szlafrok i papcie.
- Masz ochotę na śniadanie? - Powiedział - A kroplówki jeszcze zostaw…
- Mam ochotę na wiele rzeczy - Rosjanka uśmiechnęła się krzywo, wsuwając stopy w buty - Zależy co masz na śniadanie. Byle nie gówno z konserw i ten pompowany chleb bez smaku. Owsianka… fajek i kawa. Bliny z kawiorem następnym razem. To na stałe? - pokazała palcem swoją skroń - Spanie po ludzku bez koszmarów.
- Ta "radioaktywna" kroplówka ma wywar od "Babci Jess", tak ją tu nazywamy… nie byliśmy pewni, czy poskutkuje, jednak poskutkowało. W przyszłości, wystarczy że będziesz małą dawkę przed snem wypijała, i śpisz grzecznie jam każdy z nas… - Wyjaśnił siwek, zarzucając jej na ramiona szlafrok - A co do śniadania, to tak… zwyczajowo. Ani puszki, ani… kawior? Tak po środku, całkiem zwyczajowe rzeczy, jak najbardziej…
- Kim jest Babcia Jess? Bez smutnej historii życia, chce same fakty albo… nazwij to suchymi informacjami - kobieta prychnęła, owijając się szlafrokiem kiedy szare oczy pilnie obserwowały siwego obok - Z czego robi te swoje kroplówki, jak niezdrowe to jest? Ile liczy za dawkę i dlaczego tak drogo? Oprócz oazy szczęśliwości którą tu macie jest szansa przeżyć na tym dłużej niż parę miesięcy zanim ilość guzów nowotworowych w bebechach nie połamie mi kręgosłupa, blyat?

Anthony pokręcił głową, z miną… jakby politowania?
- Słuchaj Anyiu, nie wiem co wcześniej przeżyłaś, ale zapomnij o tym. Tu to tak nie działa. Nie ma "za ile", tylko się mówi "dziękuję", i to wszystko. I nie, nie jest szkodliwe. A Jess ma moc, pozwalającą jej zmieszać miksturki na każdą okazję… choć niektórych "okazji" jeszcze nie mieliśmy - Siwek uśmiechnął się sympatycznie, po czym wskazał dłonią drzwi. Mieli iść na śniadanie…
- Brzmisz teraz jak pierdolony guru jakiejś zjebanej sekty - oczy Rosjanki zwięzły się. Stanęła i ruchem głowy wskazała aby doktorek szedł pierwszy. Westchnęła, krzywiąc gębę w cynicznym uśmiechu.
- Za długo tu siedzisz, nikt nie powiedział ile tu zostanę. Sprawdzanie terenu jest czymś zdrowym… pogadamy przy śniadaniu. Masz moje papierosy, sprawdzaliście furę? Dziękuję - burknęła na końcu.
Anthony na słowa kobiety skrzywił się, po czym wzruszył ramionami.
- Do wielkiego pomidora jeszcze nie kazałem ci się modlić więc… - Ruszył przodem - Nie mam pojęcia, co masz na myśli mówiąc "sprawdzanie terenu". A autem nie, jeszcze się nie zajęliśmy. Twoje rzeczy osobiste leżą zaś tam - Wskazał kciukiem jakąś komodę w pokoju.
- Jeszcze - kobieta popatrzyła na mebel i przez długą chwilę biła się z myślami, aż wreszcie westchnęła, przełykając żółć.
- Dziękuję. Za wszystko - powiedziała cicho, chowając dumę do kieszeni.
 
Sonichu jest offline