Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2022, 17:50   #171
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Muzyka

Po powaleniu przerażających ogarów yeth tętno Bohaterów Sandpoint niczym posępny ustalavski dzwon wybijało upiorny takt jeszcze przez kilka następnych chwil. Nie tylko świadomość nieziemskiej natury zgładzonego przeciwnika, ale i panująca w splugawionym pomieszczeniu niemal namacalna widmowa atmosfera coraz intensywniej oddziaływała na ich zmysły. Jakby mrocznymi mackami przez zakamarki ich jaźni z nieustającym uporem starała przedrzeć się jakaś niepojęta zła siła. Chyba właśnie to przekonało ich do pospiesznego opuszczenia plugawej kaplicy.

Jeszcze zanim zapadła owa decyzja Shalelu z wahaniem zbliżyła się do ołtarza umieszczonego pod szkaradnym przedstawieniem Matki Potworów. Po krótkich oględzinach odkryła na nim smugi popiołu i kawałki nadpalonych kości.
— Dość niedawno spalono tu człowieka, prawdopodobnie mężczyznę — oceniła doświadczonym okiem opierając się jedynie na tak skromnych resztkach.
W międzyczasie Vall odkrył w południowej części transeptu ceremonialnej komnaty prowadzące na południe drzwi. Zajrzał pod ich progiem łotrzykowskim lusterkiem i ujrzał skąpane w mroku krótkie schody prowadzące do kolejnych drzwi. Otworzył je ostrożnie i pokonał na palcach kilka występów, by sprawdzić, co kryło się za kolejnymi. Jako doświadczony ulicznik nawet zerkając pod progiem, nie miał większego problemu z identyfikacją topornie wykonanych więziennych krat, odbijających nieśmiało światło dogasającego w pobliżu łuczywa. Jednocześnie zza drewnianej zapory wyczulone nozdrza elfa uderzył niemal zwalający z nóg fetor. Pot zmieszany z nieczystościami i wonią rozkładających się ciał.


Po upewnieniu się, że w więzieniu nie ma żadnego strażnika, awanturnicy ostrożnie wkroczyli do pomieszczenia.
— Więźniowie osadzeni tuż obok kaplicy, nietrudno się domyślić dlaczego... — rzekła ponuro Sherwynn, podczas przekraczania progu mimowolnie przesłaniając nos.
Południową ścianę zdobił rząd sześciu cel o żelaznych drzwiach. Resztę komnaty zaś stanowiła sala tortur. Madejowe łoże ustawiono pod przeciwległą ścianą, żelazną dziewicę na północy, na wschodzie zaś tliło się kratowane palenisko ustawione pod kolczastą klatką wielkości człowieka zwisającą z sufitu na grubym łańcuchu. Poszukiwacze przygód zorientowali się też szybko, że poza tymi drzwiami, którymi dostali się do środka, były jeszcze dwie inne pary.

Panujący wewnątrz więzienia smród był wręcz nie do wytrzymania. Umieszczone w celach stare kubły na nieczystości dawno wypełniono po brzegi, zaś reszta ich potencjalnej zawartości znajdowała się w okolicy, głównie pod pozbawionymi życia ciałami wyściełającymi ich wnętrza. Na domiar złego diabelnie irytujące było połączone bzyczenie wszechobecnych much. Z początku wydawało się, że wszyscy osadzeni – elf, niziołka, krasnoludzica i czwórka ludzi – postradali ducha. Ich wciśnięte w ciasne kąty cel kruche, nieruchome i skrajnie wygłodzone sylwetki w migotliwym świetle dogasających żagwi przypominały raczej obciągnięte skórą makabryczne kukły, aniżeli istoty żywe, którymi niewątpliwie ongiś byli. Wszyscy więźniowie bez wyjątku nosili ślady tortur i przemocy. Niektórzy mieli ropiejące, lub zasiedlone przez chmary oślizgłych czerwi otwarte rany. Na każdym z ich zapadłych, kościstych oblicz wymalowany był kompletny marazm. Przerażająca obojętność. Z ogromnym trudem Verna dostrzegła, że obdarzona niemal szklistym spojrzeniem krasnoludzica zdawała się coś wypowiadać. Bezgłośnie i niezwykle powoli. Z kolei Argaen i Mharcis odnieśli wrażenie, że u jednego z ludzkich mężczyzn dostrzegli ślady płytkiego oddechu. Od osadzonych dzieliły ich jednak dość solidne, żelazne drzwi. Mimo to paladynka i bardka nie miały wątpliwości, że wspólnie zdołałyby je wyważyć. Można było też spróbować metody złodziejskiej, albo też liczyć na kompletny łut szczęścia w postaci nieopatrznie pozostawionych gdzieś kluczy.

Inspekcja dwojga drewnianych drzwi z kolei ujawniła, że te na północnym wschodzie prowadziły do przyległej komnaty dla więziennego strażnika. W środku awanturnicy znaleźli ułożone niedbale w prawym górnym rogu zakurzone gniazdo ze szmat, psich skór i słomy, południową część zaś przyozdabiał budzący instynktowny niepokój długi stół warsztatowy zawalony różnymi szczypcami, haczykami, obcęgami, piłami i nożami używanymi przez oprawców. Niektóre z nich biegły jeszcze wzdłuż ściany za nim. Natomiast drugie, położone na wschodzie, drzwi odchodzące od więzienia prowadziły przez krótki korytarz do sporego pomieszczenia, które oświetlała wisząca blisko schodów latarnia na haku. Odchodziło od niego kilka par rozklekotanych drzwi. Jedyny element wystroju stanowiło klika zapomnianych dywaników z psich skór pozostawionych w północno-wschodnim rogu.


Po wydostaniu się z więzienia wschodnią drogą Bohaterowie Sandpoint, a konkretnie Sherwynn i Vall, sprawdzili wszystkie odchodzące od komnaty drzwi, czyniąc to zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Północne okazały się prowadzić do długiego korytarza, który wcześniej doprowadził ich do kaplicy Lamashtu. Te w ścianie na prawo od schodów prowadziły do krótkiego korytarzyka kończącego się następnymi drzwiami. Z kolei południowo-wschodnie otwierały się do cuchnącego pokoju, którego ściany obstawione były małymi drewnianymi klatkami. Wewnątrz każdej z nich leżało brudne legowisko usypane ze słomy.
— To goblińska wylęgarnia — oznajmiła posępnie Shalelu. — Większość plemion tych istot niezbyt dba o swoje potomstwo. Wierząc, że takie podejście skutkowałoby jedynie słabymi i niezdolnymi do walki jednostkami. Trzymają więc swoją szybko rosnącą dziatwę w takich ciasnych klatkach, znęcając się nad nimi i karmiąc je na tyle skromnie, by musiały walczyć ze sobą o pożywienie. Celem jest uzyskanie odpowiednio wrednych i walecznych osobników.
Po opuszczeniu wylęgarni drużyna sprawdziła ustawione dokładnie na południe drzwi. Prowadziły one do zakręcającego po jakimś czasie ciemnego korytarza.

Natomiast ostatnie z drzwi wywołały u sprawdzającego je czarodzieja niepokój pomieszany z obrzydzeniem. W południowej części podejrzanej komnaty, pachnącej mdlącą mieszanką octu i zgniłych kwiatów, dostrzegł bowiem tuziny wygniecionych poduszek w otoczeniu nędznych otoman, podgłówków, puf i wymiętych psich skór. Wyglądało na to, że unoszący się w powietrzu odór to perfumy noszone przez cztery ohydne goblinki, ubrane w jaskrawe kolory i to dość frywolnie. W trakcie gdy ulicznik patrzył w lusterko rozbierały one z pancerza pokaźnych rozmiarów orklina pokrytego całą siecią blizn.
— Mogę zerknąć? — spytała nagle elfia łowczyni, po czym przyjrzała się z niesmakiem rozgrywającej wewnątrz scenie. — To bez wątpienia Bruthzamus.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-09-2022 o 17:18.
Alex Tyler jest offline