Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2022, 17:50   #171
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Muzyka

Po powaleniu przerażających ogarów yeth tętno Bohaterów Sandpoint niczym posępny ustalavski dzwon wybijało upiorny takt jeszcze przez kilka następnych chwil. Nie tylko świadomość nieziemskiej natury zgładzonego przeciwnika, ale i panująca w splugawionym pomieszczeniu niemal namacalna widmowa atmosfera coraz intensywniej oddziaływała na ich zmysły. Jakby mrocznymi mackami przez zakamarki ich jaźni z nieustającym uporem starała przedrzeć się jakaś niepojęta zła siła. Chyba właśnie to przekonało ich do pospiesznego opuszczenia plugawej kaplicy.

Jeszcze zanim zapadła owa decyzja Shalelu z wahaniem zbliżyła się do ołtarza umieszczonego pod szkaradnym przedstawieniem Matki Potworów. Po krótkich oględzinach odkryła na nim smugi popiołu i kawałki nadpalonych kości.
— Dość niedawno spalono tu człowieka, prawdopodobnie mężczyznę — oceniła doświadczonym okiem opierając się jedynie na tak skromnych resztkach.
W międzyczasie Vall odkrył w południowej części transeptu ceremonialnej komnaty prowadzące na południe drzwi. Zajrzał pod ich progiem łotrzykowskim lusterkiem i ujrzał skąpane w mroku krótkie schody prowadzące do kolejnych drzwi. Otworzył je ostrożnie i pokonał na palcach kilka występów, by sprawdzić, co kryło się za kolejnymi. Jako doświadczony ulicznik nawet zerkając pod progiem, nie miał większego problemu z identyfikacją topornie wykonanych więziennych krat, odbijających nieśmiało światło dogasającego w pobliżu łuczywa. Jednocześnie zza drewnianej zapory wyczulone nozdrza elfa uderzył niemal zwalający z nóg fetor. Pot zmieszany z nieczystościami i wonią rozkładających się ciał.


Po upewnieniu się, że w więzieniu nie ma żadnego strażnika, awanturnicy ostrożnie wkroczyli do pomieszczenia.
— Więźniowie osadzeni tuż obok kaplicy, nietrudno się domyślić dlaczego... — rzekła ponuro Sherwynn, podczas przekraczania progu mimowolnie przesłaniając nos.
Południową ścianę zdobił rząd sześciu cel o żelaznych drzwiach. Resztę komnaty zaś stanowiła sala tortur. Madejowe łoże ustawiono pod przeciwległą ścianą, żelazną dziewicę na północy, na wschodzie zaś tliło się kratowane palenisko ustawione pod kolczastą klatką wielkości człowieka zwisającą z sufitu na grubym łańcuchu. Poszukiwacze przygód zorientowali się też szybko, że poza tymi drzwiami, którymi dostali się do środka, były jeszcze dwie inne pary.

Panujący wewnątrz więzienia smród był wręcz nie do wytrzymania. Umieszczone w celach stare kubły na nieczystości dawno wypełniono po brzegi, zaś reszta ich potencjalnej zawartości znajdowała się w okolicy, głównie pod pozbawionymi życia ciałami wyściełającymi ich wnętrza. Na domiar złego diabelnie irytujące było połączone bzyczenie wszechobecnych much. Z początku wydawało się, że wszyscy osadzeni – elf, niziołka, krasnoludzica i czwórka ludzi – postradali ducha. Ich wciśnięte w ciasne kąty cel kruche, nieruchome i skrajnie wygłodzone sylwetki w migotliwym świetle dogasających żagwi przypominały raczej obciągnięte skórą makabryczne kukły, aniżeli istoty żywe, którymi niewątpliwie ongiś byli. Wszyscy więźniowie bez wyjątku nosili ślady tortur i przemocy. Niektórzy mieli ropiejące, lub zasiedlone przez chmary oślizgłych czerwi otwarte rany. Na każdym z ich zapadłych, kościstych oblicz wymalowany był kompletny marazm. Przerażająca obojętność. Z ogromnym trudem Verna dostrzegła, że obdarzona niemal szklistym spojrzeniem krasnoludzica zdawała się coś wypowiadać. Bezgłośnie i niezwykle powoli. Z kolei Argaen i Mharcis odnieśli wrażenie, że u jednego z ludzkich mężczyzn dostrzegli ślady płytkiego oddechu. Od osadzonych dzieliły ich jednak dość solidne, żelazne drzwi. Mimo to paladynka i bardka nie miały wątpliwości, że wspólnie zdołałyby je wyważyć. Można było też spróbować metody złodziejskiej, albo też liczyć na kompletny łut szczęścia w postaci nieopatrznie pozostawionych gdzieś kluczy.

Inspekcja dwojga drewnianych drzwi z kolei ujawniła, że te na północnym wschodzie prowadziły do przyległej komnaty dla więziennego strażnika. W środku awanturnicy znaleźli ułożone niedbale w prawym górnym rogu zakurzone gniazdo ze szmat, psich skór i słomy, południową część zaś przyozdabiał budzący instynktowny niepokój długi stół warsztatowy zawalony różnymi szczypcami, haczykami, obcęgami, piłami i nożami używanymi przez oprawców. Niektóre z nich biegły jeszcze wzdłuż ściany za nim. Natomiast drugie, położone na wschodzie, drzwi odchodzące od więzienia prowadziły przez krótki korytarz do sporego pomieszczenia, które oświetlała wisząca blisko schodów latarnia na haku. Odchodziło od niego kilka par rozklekotanych drzwi. Jedyny element wystroju stanowiło klika zapomnianych dywaników z psich skór pozostawionych w północno-wschodnim rogu.


Po wydostaniu się z więzienia wschodnią drogą Bohaterowie Sandpoint, a konkretnie Sherwynn i Vall, sprawdzili wszystkie odchodzące od komnaty drzwi, czyniąc to zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Północne okazały się prowadzić do długiego korytarza, który wcześniej doprowadził ich do kaplicy Lamashtu. Te w ścianie na prawo od schodów prowadziły do krótkiego korytarzyka kończącego się następnymi drzwiami. Z kolei południowo-wschodnie otwierały się do cuchnącego pokoju, którego ściany obstawione były małymi drewnianymi klatkami. Wewnątrz każdej z nich leżało brudne legowisko usypane ze słomy.
— To goblińska wylęgarnia — oznajmiła posępnie Shalelu. — Większość plemion tych istot niezbyt dba o swoje potomstwo. Wierząc, że takie podejście skutkowałoby jedynie słabymi i niezdolnymi do walki jednostkami. Trzymają więc swoją szybko rosnącą dziatwę w takich ciasnych klatkach, znęcając się nad nimi i karmiąc je na tyle skromnie, by musiały walczyć ze sobą o pożywienie. Celem jest uzyskanie odpowiednio wrednych i walecznych osobników.
Po opuszczeniu wylęgarni drużyna sprawdziła ustawione dokładnie na południe drzwi. Prowadziły one do zakręcającego po jakimś czasie ciemnego korytarza.

Natomiast ostatnie z drzwi wywołały u sprawdzającego je czarodzieja niepokój pomieszany z obrzydzeniem. W południowej części podejrzanej komnaty, pachnącej mdlącą mieszanką octu i zgniłych kwiatów, dostrzegł bowiem tuziny wygniecionych poduszek w otoczeniu nędznych otoman, podgłówków, puf i wymiętych psich skór. Wyglądało na to, że unoszący się w powietrzu odór to perfumy noszone przez cztery ohydne goblinki, ubrane w jaskrawe kolory i to dość frywolnie. W trakcie gdy ulicznik patrzył w lusterko rozbierały one z pancerza pokaźnych rozmiarów orklina pokrytego całą siecią blizn.
— Mogę zerknąć? — spytała nagle elfia łowczyni, po czym przyjrzała się z niesmakiem rozgrywającej wewnątrz scenie. — To bez wątpienia Bruthzamus.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-09-2022 o 17:18.
Alex Tyler jest offline  
Stary 17-08-2022, 10:47   #172
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
W celach Vall na moment skamieniał. Stan w jakim byli więźniowie go przeraził. Sam fakt, że w pierwszej chwili pomyślał, że wszyscy są martwi mówił wiele o ich stanie. Nawet nie wiedział kto go szturchnął, żeby się otrząsnął. Sięgnął po narzędzia złodziejskie i zaczął rozpracowywać zamki.

Nie wiedział po co. Nie mieli jak ich uratować. Na piętrze nadal były gobliny. Do miast była daleka droga, a oni byli wycieńczeni. Nie mieli ze sobą kapłana, ani medyka…

Gardło ściskał mu myśl, że może lepiej ich zabić? Skrócić ich agonię? Czy wysiłki i cierpienie jakie im przysporzy jest warte efektu? Ile z nich pozostanie kalekami? Czy ktokolwiek po torturach poczuje się bezpiecznie?

W końcu twarz elfa się zmieniła. Splunął i ze ściągniętymi w gniewie brwiami zaczął rozbrajać kolejne zamki. Może umrą, ale umrą wolni.

Nie skomentował tego w żaden sposób. Nie chciał. W głowie miał tylko myśli o tym, że równie dobrze, to on mógłby być tu zakuty i torturowany.

***

- Nie da się tego odzobaczyć… uważaj - powiedział do Shalelu, po tym jak powiedziała im z kim mają do czynienia.
- Poczekajmy aż będą w trakcie. Zdejmuje zbroję, odłoży broń. Zawsze lepiej walczyć z kimś, kto ma gacie na kostkach. Nie ma co tracić darmowej przewagi. Przygotujcie się.

Elf odsunął się od drzwi szykując swoje dwa ze swoich trzech sztyletów.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 19-08-2022, 21:54   #173
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Są rzeczy, których lepiej nie oglądać... Do takich należało wnętrze więzienia... i to, co uczyniono z więźniami.
Uwolnienie ich nie miało sensu, bowiem nie mieli szans, by potem zaopiekować się tymi, którzy zdołali jakoś przeżyć w tym strasznym miejscu.
Ale Argaen nie dziwił się Vallowi, który próbował otworzyć zamek.
Zaklinacz w więzieniach nie gościł, ale słyszał wiele o nich opowieści, w których to opowieściach klucze odgrywały niepoślednią rolę. I zwykle znajdowały się niezbyt daleko, by strażnik bez większych problemów mógł wyciągnąć z celi jakiegoś więźnia. Lub dokwaterować kolejnego.

Zaklinacz rozejrzał się w nadziei, że dostrzeże gdzieś klucze, które - przynajmniej teoretycznie - powinny wisieć tuz obok drzwi. No ale po goblinach można było się spodziewać wszystkiego.

* * *

Bruthzamus, jak się okazało, lubił kobiety.
Gust miał, zdaniem Argaena, niespecjalny, ale wiadomo było, że o gustach się nie dyskutuje. Wszak jedni wolą blondynki, inni brunetki, a jeszcze inni... cóż...

- Może, za parę chwil, jak będą bardziej zajęci, spróbuję ich unieruchomić zaklęciem pajęczyny - zaproponował cicho.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-08-2022, 21:06   #174
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Vall wsparty przez Sherwynn zdołał otworzyć tylko jedną z cel, nim przerwał mu wyposażony w klucz Argaen. Zaklinacz pewien, że przedmiot ten musi znajdować się gdzieś w okolicy, po krótkich poszukiwaniach zdołał wypatrzeć go pośród narzędzi tortur leżących na stole warsztatowym w komnacie strażnika więziennego, oszczędzając tym samym wszystkim sporo czasu i ulicznikowi wysiłku.

Otwarcie wszystkich wrót tylko potwierdziło ponure przypuszczenia drużyny. Wszyscy poza krasnoludką i ludzkim młodzianem nie żyli od jakiegoś czasu. Ten drugi w zasadzie był tak słaby, że skonał zaledwie moment po otworzeniu jego celi. Jego towarzyszka w niedoli zdawała się prezentować nieco lepiej, a gdy Shalelu poczęstowała ją wyczarowaną przez siebie dobrojagodą, wyraźnie jej się polepszyło.
— Od porcji normalnego jadła mogłaby w takim stanie zemrzeć, ale to skromny i w dodatku magiczny owoc — wyjaśniła łowczyni.
Nieco ożywiona i podniesiona na duchu krasnoludka opowiedziała Bohaterom Sandpoint i ich przewodniczce wszystko, co wiedziała. I choć nie było tego wiele, składało się wyłącznie z gorzkich, budzących trwogę i niepokój słów. Kobieta zeznała, że nazywa się Turna i jest kapłanką bogini ożenku – Bolki. Gobliny pochwyciły ją gdy zmierzała z Gór Mglistej Blizny do Magnimaru, by udzielić ślubu pewnemu majętnemu krasnoludzkiemu kupcowi. Najwięcej mówiła jednak o piekle niewoli i mrożących krew w żyłach rytualnych zaśpiewach z północy, którym odpowiadały jeszcze bardziej upiorne głosy niewiadomego pochodzenia. Okrutny zarządca lochu imieniem Brunkel był nieobecny, bowiem miał zginąć podczas ataku na Sandpoint. Fakt ten wzbudził spore poruszenie wśród tutejszych mieszkańców, uchodził on bowiem za wyjątkowo potężnego brutala. Niestety, choć od tamtej pory terror i tortury całkowicie ustały, to udręczeni więźniowie nie mogli już liczyć na żadną opiekę. Nawet odrobinę wody i skromne ilości żywności, co było w zwyczaju wcześniej. Co ciekawe, nie tylko nie znęcano się nad nimi, ale z jakiegoś powodu przez ten czas nie złożono również nikogo w ofierze.
Zwłaszcza to ostatnie zeznanie zaintrygowało Shalelu i Sherwynn.
— Jestem pewna, że ciało spalono niedawno — powiedziała elfka tonem, który nie budził cienia wątpliwości.
— A może to skradzione zwłoki ojca Nualii spłonęły na ołtarzu? — wysnuła hipotezę bardka. — Vallu, zdaje się, że mówiłeś kiedyś, iż mogłyby zostać użyte w takim celu.

Pieśniarz klingi z narastającym obrzydzeniem obserwował jak goblinoidy wewnątrz pokoju nieśpiesznie przechodzą do czegoś, co można by z grubsza określić grą wstępną. Największy z potworów do tej pory został rozbrojony i pozbawiony pancerza. Co zdawało się stanowić odpowiedni moment do wszczęcia ataku. Przy odrobinie ostrożności była spora szansa na kompletne zaskoczenie znajdujących się wewnątrz kochanków.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 22-08-2022 o 21:09.
Alex Tyler jest offline  
Stary 27-08-2022, 12:11   #175
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Muzyka

Podczas gdy goblinoidy były zaaferowane sobą Vall po cichu uchylił drzwi i przekradł się w północno-zachodni róg pomieszczenia. Jednocześnie Argaen, najdyskretniej jak potrafił, zbliżył się do progu i skorzystał z utworzonej przez towarzysza przerwy, by cisnąć do środka zaklęciem Sieci. Wprost w stłoczone potwory. Kompletnie zaskoczone goblinoidy w najmniejszym stopniu nie zorientowały się w całym fortelu. Jedynie zaczęły wrzeszczeć i szamotać się, próbując uwolnić od krępującego dotyku lepkich magicznych włókien. Tylko orklin i jedna z konkubin byli na tyle szybcy i zwinni, że zdołali oprzeć się czarodziejskiej przędzy, pozostałe trzy szarozielonoskóre zostały niemal całkowicie skrępowane przez niezwykle wytrzymałe nici.

Po zainicjowaniu pułapki drużyna Bohaterów Sandpoint nie zwlekała już ani chwili dłużej. Bardka Sherwynn natychmiast wystąpiła z cienia i cisnęła jadowitą obelgą w stronę Bruthzamusa. Zaklęte słowa wżarły się głęboko w umysł potwora, sprawiając mu fizyczny ból i poważnie zaburzając jego zdolność koncentracji. W sukurs szkarłatnowłosej momentalnie poszedł pieśniarz klingi, który cisnął sztyletami w trzymającego się za głowę orklina, godząc go w udo i lekko rozcinając mu bok. Dla tak potężnego potwora rany te stanowiły jednak niewiele więcej, niż ukąszenia owada. Wściekły jak diabli pochwycił z ziemi swój dwuręczny kiścień, po czym ruszył z rykiem na najbliższego z przeciwników – elfa. W okamgnieniu zjawił się przy nim i kilka razy obszernie zamachnął nań swą okazałą bronią. Metalowe bijaki uformowane w kształt trzech kolczastych, rozwrzeszczanych czaszek przecięły gwałtownie powietrze. Dzięki magii lutnistki pierwszy atak okazał się dość niezdarny, ale Vall był na tyle szybki, by uniknąć również prawie wszystkich pozostałych ciosów, z których każdy był na tyle potężny, że mógłby powalić bez trudu dorosłego męża. Prawie. Choć ostatni atak mocarnego orklina zaledwie drasnął ulicznika, poczuł on nader dotkliwie, jak uderzenie wyłącznie jednego z bijaków bez trudu zgruchotało mu żebro. Ułamek sekundy później do starcia dołączyła Shalelu. Napięła swój długi łuk i posłała strzałę prosto w muskularną pierś rosłego goblinoida. Ku jej zgrozie zadana rana jedynie nieznacznie wybiła go z rytmu. Stercząca zeń niczym sztandar cedrowa brzechwa o białych lotkach zdawała się nie robić większego wrażenia na obdarzonym nadludzką żywotnością osiłku, choć bez problemu mogłaby uśmiercić zwykłego goblina.
— Uważaj czarodzieju, Bruthzamus to potężny przeciwnik, który z całego serca nienawidzi elfów! — łowczyni ostrzegła Valla. Jej słowa zdawał się potwierdzać wiszący u szyi monstrum makabryczny naszyjnik wykonany z szeregu odciętych elfich uszu nawleczonych na brudny rzemień.
Podobne wrażenie co strzał Andosany zrobiło na orklinie ogniste zaklęcie Argaena, który zdołał celnie posłać magiczny pocisk pomiędzy ciżbę stłoczonych kombatantów. By pomóc ubić mocarnego potwora i chronić drogiego przyjaciela do zmasowanej napaści dołączyła również Verna, jednak ku jej zniesmaczeniu atak o włos chybił osiłka. W międzyczasie prawie wszystkie faworyty zdołały wyrwać się z uścisku pajęczyny. Porwały noże i sztylety z brudnych półmisków i ruszyły, by wesprzeć swego oblubieńca. Jedna z nich zdołała ugodzić w bok stojącą jej na drodze orzechowooką najemniczkę. Właśnie wtedy na scenę walki wkroczył Mharcis. Cisnął klątwą w jedną z napastniczek i z morderczą skutecznością wykończył ją swoją paktową bronią, temperując wyraźnie animusz pozostałych.

Sherwynn próbowała odgryźć się swej oponentce za doznane obrażenia, wykonując sekwencję eleganckich cięć. Jej podwójny bułat błyskał drapieżnie ostrzami, próbując dosięgnąć żwawej goblinki. Z niewielkim skutkiem. Dopiero po jakimś czasie korzystając z dobrodziejstw podwójnego oręża, zdołała nagłym zwrotem ramion zamienić jedno z pudeł w trafienie i pozostawić na ciele mikruski głęboką krwawą bruzdę. W tym samym czasie pieśniarz klingi dobył zatrutego sztyletu i wykonał odważne pchnięcie w stronę Bruthzamusa. Ryzykowny manewr nie poskutkował, do tego Galanodel chybił na tyle fatalnie, że odsłonił się całkowicie przed przeciwnikiem. Mocarny goblinoid natychmiast postanowił wykorzystać tę przewagę i uderzył z gwałtownością burzy, której nie zdołało zatrzymać ani kolejne dekoncentrujące zaklęcie bardki, ani magiczna tarcza wyczarowana w ostatniej chwili przez elfa. Trzy bijaki z siłą sunącej lawiny spadły na ulicznika, ciskając jego pogruchotanym i pozbawionym zmysłów ciałem w róg pomieszczenia niczym szmacianą lalką. Widok ten jednocześnie wyrwał rozpaczliwy krzyk z gardła paladynki i wywołał podniecony ryk pogromcy, ucieszonego wizją kolejnego trofeum do kolekcji. Tymczasem obstąpiona przez goblinki Shalelu wypuściła bezużyteczny w bliskim starciu łuk i cięła na odlew jedną z napastniczek świeżo dobytym krótkim mieczem, rozpruwając brutalnie barwny strój i wątłe ciało pod nim. Zaklinacz z kolei kontynuował zasypywanie orklina ognistymi pociskami, tym razem jednak stojąca w pobliżu uzbrojona goblinka nie dawała mu tyle swobody, by mógł skoncentrować się na ataku, dlatego ledwie osmalił jedno z ramion osiłka. W tej samej chwili zrozpaczoną Vernę pochłonął święty gniew, ruszyła krewko do przodu, by z błogosławieństwem samego Ragathiela dokonać pomsty na zbrodniczym Bruthzamusie. Zastępującą jej drogę goblinkę rozcięła na dwoje jednym potężnym atakiem, nawet nie zwalniając kroku, jakby tamta stanowiła dlań jedynie irytująco zbędną przeszkodę do celu. Krew zmasakrowanej faworyty chlapnęła na zacięte oblicze Scarnetti, formując się na kształt krwawych łez. Na ten widok atakującą muzykantkę konkubinę zdjęła trwoga, przez co wykonała jedynie niezdarne pchnięcie w stronę szkarłatnowłosej, nim rzuciła się do rozpaczliwej ucieczki. Jej ostatnia żywa towarzyszka wciąż znajdowała się w komnacie, bezskutecznie szamotając się z coraz ciaśniej oblepiającą ją pajęczyną. Sprytnie korzystając z pola walki do pomieszczenia wparował Mharcis, przeniósł swoją klątwę na orklina i zadał mu pchnięcie w plecy owocujące niezwykle dotkliwą raną. Ów potężny atak miejskiego strażnika odebrał potworowi nie tylko witalne siły, ale też całą radość z niedawnego zwycięstwa, raptownie spychając go do defensywy.

Wykorzystując sposobność bardka, żywiąc nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, wyśpiewała w stronę leżącego nieruchomo Valla:

Powstań i żyj, chociaż wokół mrok,
powstań i żyj, przyjaźń wielką ma moc

Przeplecione magią słowa zaintonowane zniewalającym głosem cudownie zadziałały, wlewając nowe siły w członki elfa i przywracając mu przytomność. Na co dowodem były jego z wolna uchylające się powieki. Podniesiona na duchu tym widokiem Sherwynn wymieniła spojrzenie z przepełnioną wdzięcznością paladynką, po czym uderzyła gwałtownie na odpowiedzialnego za niedolę ulicznika Bruthzamusa, przecinając się przez jego zasłonę, palce i pierś. Wtedy do walki niespodziewanie dołączył niedawno powalony pieśniarz klingi, kończąc żywot poranionego potwora nagłym pchnięciem prosto w oko. Zmasakrowane cielsko osiłka zwaliło się z hukiem na kamienną posadzkę, porywając broń z jego dłoni. W tym samym czasie Shalelu podniosła łuk i razem z wyposażonym w magiczny ogień Valdemarem próbowała zabić uciekającą goblinkę. Strzała jednak chybiła celu, zaś płomienisty pocisk ledwie poparzył policzek celu.
— Cholera! — zaklęła łowczyni — Jeśli zbiegnie, to może sprowadzić posiłki!
Na szczęście na posterunku była odzyskująca dobry nastrój Verna. W zaskakującym tempie zdołała dopaść i bez najmniejszego trudu uśmiercić uciekającą goblinkę, nim tamta zniknęła w ciemnym korytarzu. Tymczasem ostatnia z szarozielonych w końcu wyswobodziła się z pajęczych pęt, a następnie podjęła próbę panicznej ucieczki, na wszelki wypadek pośpiesznie porywając z ziemi toporny nóż do owoców. W zamiarze tym próbował przeszkodzić jej młody Petar, wykonując nagły zwrot i wykrok, po którym nastąpiło precyzyjne uderzenie, które niemal powaliło konkubinę. Brocząc obficie krwią goblinka pokonała jeszcze tylko kilka kroków nim ujrzała nagły błysk podwójnej broni Sherwynn. Ułamek sekundy później jej mała głowa upadła z łoskotem na posadzkę i potoczyła się parę metrów od ciała.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 29-08-2022, 09:05   #176
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Vall łapał się na tym, że walka przynosi mu coraz więcej przyjemności. Taniec z ostrzem i śpiew klingi zaczynały być dla niego codziennością. Czuł z jaką łatwością sobie radzi z różnymi przeciwnikami. Nabrał pewności siebie. Zgubnej pewności siebie.

Oczy elfa rozszerzały się, gdy mimo wypuszonej z palców magicznej osłony kolejne ciosy wrog dobijały go do ziemi. Jednak wstał z kolan i walczył dalej. Pełen determinacji i złości. To była równia pochyła. Wykonywał błąd za błędem. Gdy jego sztylet przecinał powietrze mijając wroga o'szerokość dłoni elf zastanawiał się, co właściwie się z nim dzieje. Stracił skupienie… stracił rytm.

I wtedy przyszedł cios tak silny, że jego wątłe ciało oderwało się od ziemi i uderzyło w ścianę. Wypuścił powietrze z płuc, a wszystko zaszło mgłą.

Leżał w trawie, wokół śpiewały ptaki. Jego ciało ogrzewały ciepłe promienie słońca. Gdzieś daleko elfki grały na harfach i śpiewały. Vall wciągnął powietrze do płuc i poczuł ból pękniętego żebra. W głosach elfek zaczął rozpoznawać jeden charakterystyczny. Czy to Sherwyn?

Vall zamknął oczy i podniósł się z trawy.

Gdy otworzył oczy, to zdał sobie sprwę, że jest w pomieszczeniu wypełnionym przez magiczną sieć, a wielka bestia atakuje jego przyjaciół. Wziął rozbieg i wyskoczył niemal wbiegając na cielsko potwora. Prawą dłonią w prostym pchnięciu, praktycznie bez włożenia jakiejkolwiek siły, czy złości wsunął ostrze sztyletu w oko potwora. Stopy elfa opadły razem z ciałem potwora na posadzkę. Po chwili Vall Rael odkaszlnął, a obok jego stóp pojawiła się plama krwi.

Ulicznik zaczął zbierać swoje sztylety, chodząc na czworaka. Przy okazji sprawdził też kieszenie rozebranego strachuna i jego pozostawiony bez opieki pancerz. Zerwał też naszyjnik z elfich uszu i spopielił go ognistym pociskiem. Szeptał przy tym modlitwę za zmarłych.

W końcu oparł się o ścianę.
- Mamy problem. Chyba musiałbym chwilę odpocząć - powiedział, a grymas nadal wykrzywiał jego twarz.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 29-08-2022, 12:05   #177
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podglądanie kogoś w sytuacji intymnej nie należało do czynności dobrze widzianych w porządnym towarzystwie. Przeszkadzanie w takiej sytuacji było wprost karygodne. No ale cóż... od biedy można było wyszukiwać mniej czy bardziej wiarygodne usprawiedliwienia. Na przykład to, że na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone.

Jak się okazało, rzucone przez Argaena zaklęcie sieci w pewnym tylko stopniu utrudniło życie przeciwnikom. A Bruthzamus nawet bez gaci okazał się niezwykle groźnym przeciwnikiem, o czy bardzo boleśnie przekonał się Vall. Na szczęście elf zdołał się w końcu pozbierać, a stal i magia okazały się na tyle skuteczne, że nie tylko Bruthzamus, ale i jego "przyjaciółki" padły trupem. Nikt nie zdołał uciec, by uprzedzić inne gobliny o tym, ze nadciągają groźni przeciwnicy.

Dzięki bogom i pieśni bardki Vall stanął jakoś na nogi, ale elf nie był w najlepszym stanie i Argaen uznał, iż prośba o krótki postój jest jak najbardziej uzasadniona.

- Zapewne nikt nie wie o naszym tutaj pobycie - powiedział - więc możemy parę chwil odpoczywać. A jeśli chcesz, to mam jeszcze miksturę leczniczą.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-09-2022, 09:19   #178
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Sytuacja, w jakiej natknęli się na kolejnych przeciwników, była dla Petara lekko komiczna. Rozważał nawet przez chwilę, żeby zaproponować towarzyszom poczekanie chwilę. Przecież potwory miały za chwilę umrzeć, to można było zostawić im jeszcze tą jedną dobrą rzecz przed śmiercią. Mimo wszystko siedział cicho. Pragnienie zemsty za atak na miasto i fakt, że im szybciej działali, tym większą mieli szansę na powiedzenie zwyciężyły śladowy odruch empatii wobec wroga.

Mharcis ostrożnie wkroczył do walki. Podobnie ostrożnie używał magicznych mocy, które miał od niedawna. Jedno zaklęcie, przenoszone na kolejnych przeciwników dało świetne rezultaty. Tym razem potyczka była nieco cięższa niż zwykle, ale zwycięstwo i tak było raczej zdecydowane.

Strażnik miejski, rozejrzał się po pobojowisku i zabrał się, są przeszukiwanie pomieszczenia i ciał pokonanych. Nie miał nic przeciwko krótkiej przerwie, zwłaszcza że Vall chyba jej potrzebował, ale sam był gotowy by ruszyć od razu.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 03-09-2022, 20:49   #179
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Światło starej pochodni osadzonej w ścianie przy schodach rzucało na okolicę ochrową poświatę, dając świadectwo niedawnym wydarzeniom. Ledwie parę metrów dalej karmazynowa krew nieśpiesznym tempem sączyła się ze zmasakrowanych ciał poległych goblinoidów. Wiedziona odwiecznymi siłami natury spływała zgodnie z nierównościami brudnej, kamiennej posadzki, łapczywie wciskając się w nawet najmniejsze szczeliny i zarysowania, szerokim okręgiem znacząc miejsce kaźni jej niedawnych właścicieli.

Elfia łowczyni spoglądała posępnie na wisior Bruthzamusa wykonany z odciętych uszu jej pobratymców. Ciśnięty na ziemię obrócił się wkrótce w popiół pod wpływem zaklęcia pieśniarza klingi. Nie wyrzekła jednak słowa.

Po zwycięskiej batalii Bohaterowie Sandpoint i towarzysząca im Shalelu Andosana postanowili przeszukać zwłoki powalonych oponentów. Sprawdzili też pomieszczenie, w którym przyłapali potwory in flagranti. W efekcie czego zdobyli miksturę leczenia oraz długi łuk i dwuręczny kiścień należące do potężnego orklina. Pierwszą z broni towarzysząca awanturnikom łowczyni rozpoznała bez trudu, i z wyraźnym wstrętem, była to Zmora Elfów. Ulubiony oręż Bruthzamusa. Długi łuk wykonany z drewna akacjowego, którego łęczysko pokryto wieloma przekleństwami przeciw szpiczastouchej rasie wyrytymi w mowie goblinów. Z obu jego gryfów zwisały na rzemykach odcięte elfie uszy. Natomiast dwuręczny kiścień nikomu ze zgromadzonych nie przypominał żadnego wyjątkowego i znanego przedmiotu, choć wyglądał na broń, która potrafiła zadać pokaźne obrażenia przy odpowiednio silnym uderzeniu.

Po krótkiej dyskusji drużyna postanowiła jednak zrezygnować z krótkiego odpoczynku i ruszyć dalej. Przedtem Vall wypił miksturę zaoferowaną przez Argaena. Otrzymał też razem z bardką dobrojagodę od Shalelu. Po której zjedzeniu odczuł sytość i niewielki przypływ sił.


Obrawszy drogę na wschód, awanturnicy trafili do przypominającego jaskinię pomieszczenia. Pod jego ścianami stały liczne skrzynie, beczki i całe kopce usypane z różnych odpadków. Z północy echo niosło dźwięk fal rozbijających się o nadmorskie skały. Nie znalazłszy na miejscu nic wartego uwagi, grupa udała się na północ.

W ten sposób poszukiwacze przygód dotarli do pieczary, której dolna powierzchnia zdała im się osobliwie gładka, niemal jak wypolerowana. Na wschodzie widoczna była gruba zasłona z winorośli i pokrzyw zakrywająca szeroki otwór wychodzący na Zatokę Waryzyjską. Zaledwie po paru krokach Mharcis, Argaen i Vall poczuli jak coś oślizgłego niespodziewanie pochwyciło ich w żelazny uścisk. Źródło zaskakującej napaści szybko udało się zidentyfikować. Okazało się nim szkaradne, z pozoru ledwo odróżnialne od masywnych stalaktytów mackowate stworzenie, które przyczaiło się pod samym sklepieniem.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-09-2022 o 17:29.
Alex Tyler jest offline  
Stary 10-09-2022, 20:30   #180
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Przyczajony w mroku i pewny swego potwór od razu spróbował zacieśnić uścisk na wybranych przez siebie ofiarach. Mharcis zareagował na tyle szybko i przytomnie, że niemal natychmiast zdołał wyślizgnąć się z jego mięsistego chwytu. Niestety Argaen i Vall byli na tyle zaskoczeni obrotem spraw, że ich zabiegi w tym kierunku były zbyt ślamazarne i niezdarne. Zostali więc w mig skrępowani przez ciasno oplątujące ich ciała macki.
— Na Ketephysa! To tentamort! — zakrzyknęła wtem Shalelu, błyskawicznie wypuszczając strzałę z łuku prosto w beczkowaty korpus stwora. — Uważajcie na jego potężne macki, zwłaszcza te z jadowymi kolcami!
Celnie umiejscowiony pocisk łowczyni wyrwał ryk bólu z paszczy potwora, dekoncentrując go na tyle, by jego uchwyt na zaklinaczu i pieśniarzu klingi widocznie zelżał. Obaj mężczyźni natychmiast skorzystali z tej okazji i się wyswobodzili, po czym pospiesznie oddalili się poza zasięg wyrostków monstrum. W tym samym czasie strażnik miejski zamachnął się swą paktową bronią na mackę, która wcześniej próbowała go uwięzić, lecz nie mogąc wyczuć energicznie wijącej się masy mięśni, chybił. Tymczasem tentamort, utraciwszy cały swój potencjalny żer, błyskawicznie zmienił obiekt zainteresowań, skupiając się na Vernie. Zaatakował paladynkę trzema potężnymi uderzeniami macek, lecz tylko jedno z nich okazało się celne. Choć niemal fatalnie dla młodej kobiety. Pokaźny kolec jadowy spenetrował jej kolczugę i zagnieżdżając się głęboko w boku, wsączył w krwioobieg osłabiający członki jad. Brocząca krwią Scarnetti zatoczyła się na nogach, zmagając się z odmawiającym posłuszeństwa ciałem. Wkrótce potem Sherwynn wywijając eleganckie młyńce swoją podwójną bronią, cięła dwukrotnie napastliwe macki, pozostawiając na nich głębokie, niebiesko krwawiące bruzdy. Jej ranna towarzyszka mimo kiepskiego stanu zdrowia również zdołała dosięgnąć swym mieczem jednego z wyrostków. Chwilę potem kolejna strzała Andosany utkwiła w masywnym korpusie potwora, z kolei niecelny ognisty pocisk zaklinacza z cichym sykiem zgasł na wilgotnym suficie jaskini. Ulicznik także przystąpił do ostrzału i sięgnął Zgubą Elfów cielska tentamorta, wyrywając z jego paszczy kolejny niepokojący ryk bólu. Wtedy też młody Petar przeszedł do pełnej ofensywy, odrąbując bez trudu jedną z macek kreatury. Poraniony potwór jakby stracił w tamtym momencie werwę, zaś jego ataki precyzję. Trzy uderzenia z jego strony okazały niecelne i wyglądały bardziej jak odpędzanie natrętów, niźli ciosy mające na celu zabić. Bardka widząc rychło nadchodzący kres sił przeciwnika, zaatakowała ponownie, kolejny raz utaczając mu krwi. Po niej przyszła kolej na Vernę, która zebrała w sobie cały słuszny gniew i wyskoczyła energicznie ku górze, tnąc wertykalnie całą siłą ramienia. Potężny atak sięgnął celu i rozpłatał monstrum na dzwonka, zalewając dziewczynę fontanną jego ohydnej posoki.

Gdy tylko duch uszedł z potwora Mharcis poczuł mroczny przypływ sił. Paladynka natomiast otarła twarz ramieniem i pozbawionym pewności ruchem sięgnęła do pasa, by wydobyć stamtąd leczniczy likwor. Nasyciwszy się nim, poprosiła jeszcze Ragathiela o łaskę odzyskania sił. Na co widocznie zadowolony z jej dokonań Empirejski Władca skwapliwie przystał, zasklepiając część jej ran.


W znajdującej się na północy przylegającej pieczarze Bohaterowie Sandpoint trafili na dziesiątki osobliwych zwłok, leżących bezładnie. Większość z nich stanowiły ptaki morskie i rybołowy, ale było tam też sześć martwych goblinów. Każde ciało stanowiło jedynie skórę i kości, tak jakby wszystkie wewnętrzne organy i mięśnie zostały jakoś wydrenowane, pozostawiając jedynie czyste szkielety pokryte powłoką ze skórzastej, z wolna gnijącej skóry. W trakcie przeszukiwania pomieszczenia jedno z humanoidzkich trucheł zwróciło szczególną uwagę Shalelu.
— Ten tutaj wygląda jak Tiovunk, jeden z bardziej znanych w okolicy goblińskich bohaterów. Słuch o nim zaginął dość dawno temu — poinformowała.
Rzeczywiście wysuszony zewłok mógł należeć ongiś do jednego z bardziej znaczących przedstawicieli szarozielonych. Nosił bowiem na sobie zaklętą, zdaniem Sherwynn, zbroję z psich skór, obok niego zaś leżał świetnej jakości krótki kompozytowy łuk i pordzewiały rębacz koni (jak zwykła ta rasa zwać swe specyficzne halabardy). Po broń dystansową od razu sięgnęła bardka.
— Zaopiekuję się nim, jeśli nie macie nic przeciwko.

Opuściwszy sieć naturalnych jaskiń ostatnimi z niesprawdzonych jeszcze drzwi, poszukiwacze przygód trafili do korytarza, który u końca rozwidlał się na boki, zaś wieńczył odrzwiami prowadzącymi do dobrze im znanej świątyni Lamashtu. Udali się więc w jedyne miejsce, którego jeszcze nie zdołali sprawdzić na tym poziomie podziemi.

Poprzez południowe przejście znajdujące w komnacie ze schodami, gdzie nie tak dawno stoczyli bój z goblińskimi nałożnicami, awanturnicy zanurkowali w ciemny korytarz zakręcający po kilkudziesięciu stopach na zachód. W ten sposób dotarli do miejsca, do którego zbiegało się pięcioro drzwi. Miejsce to wyglądało na odnogę mieszkalną. Drużyna po krótkich ustaleniach postanowiła sprawdzić wszystkie pomieszczenia po kolei, poczynając od południa i idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Pierwsze stanowiła toporna sypialnia wypełniona zapachem stęchlizny. Znajdujące się tam prymitywne łoże pokryte było zmierzwionymi, szarymi i czarnymi włosami, łudząco podobnymi do tych, jakie okrywały ciało orklina Bruthzamusa. Kamienną posadzkę szpeciły ponure plamy krwi a na ziemi tuż obok łóżka leżała makabryczna sterta ptasich łap.
— Mewie — stwierdziła zdawkowo elfka, przyglądając się im z bliska.
Lutnistka wzruszyła ramionami.
— Może je kolekcjonował? A może po prostu mu nie smakowały.
Kolejnym z badanych pomieszczeń była czysta i dobrze oświetlona przez wiecznie płonącą pochodnię sypialnia. Iście spartański wystrój tegoż pokoju budził w intruzach poważne wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście ktoś w nim mieszkał. Po krótkich oględzinach okazało się, że w komnacie nie ma praktycznie niczego wartego uwagi. Jedynie obok znajdującej się na nocnym stoliku niegasnącej żagwi Bohaterowie Sandpoint dostrzegli stosik jakichś notatek. Dało się z nich wyczytać bez trudu zapis eksperymentów na istocie zwanej tentamortem. W swej formie były one dość bezduszne. Polegały bowiem na celowym podrzucaniu potworowi niczego nieświadomych goblinów, których brutalną śmierć i akt pożerania z pełnym wyrachowaniem oraz naukową drobiazgowością spisywał autor. Charakter pisma wydał się poszukiwaczom znany. Po krótkim zastanowieniu bardka i czarodziej rozpoznali go jako należący do czarnoskórej magiczki, którą spotkali tuż po zejściu na ten poziom.
— Od początku mocno mi śmierdziała ta nasza niewinna studentka z Magnimaru — rzekła szkarłatnowłosa najemniczka.
Z kolei inspekcja zachodnich drzwi pozwoliła odkryć, że otwierały się do pokoju służącego prawdopodobnie podwójnemu celowi. Znajdowało się tam bowiem porządnej jakości łoże z jedwabną pościelą i położne naprzeciwko biurko z podstawionym krzesłem. Zwisała nad nim latarnia, która niewątpliwie przyświecała użytkownikowi podczas czytania, przez co sprawiało ono wrażenie komfortowego miejsca do nauki.

Następna do zbadania, północno-zachodnia komnata, okazała się bardzo czysta i dobrze zorganizowana. Na niskiej komodzie znajdującej się w jej południowo-zachodniej części leżała sterta papierów, obciążona dużym kawałkiem obsydianu. Na północnym zachodzie zaś stało dokładnie zaścielone łóżko. Notatki na szafce okazały się stanowić w większości szkice planów Tsuto. Opisywały to jak zamierzał szantażować ojca i wykorzystać hutę szkła Sandpoint jako bazę wypadową dla jego nadchodzącego śledztwa w sprawie Katakumb Gniewu.

Ostatni pokój do zwiedzenia okazał się zamieszkały. Przez ostrożnie wsunięte pod dolną krawędź drzwi złodziejskie lusterka bajarka i ulicznik dostrzegli jednoosobową sypialnię noszącą wiele wyraźnych śladów bytności. Łóżko było wymięte i niepościelone, a na nocnym stoliku leżał niedojedzony posiłek złożony z chleba i wędzonego łososia. Poza tym w nogach łóżka leżało kilka sztuk brudnych ubrań. Na miejscu spoczynku siedział mężczyzna o surowym, przystojnym obliczu popijając raczej coś mocniejszego z manierki. Jego wizerunek i zachowanie sugerowały, że nie był on człekiem nawykłym do uśmiechu i śmiechu.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-09-2022 o 21:35.
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172