Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2022, 13:09   #50
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Evelyn strzelała i krzyczała. Skoro pełniła wartę na balkoniku, pewnie tam było jakieś zagrożenie. Właśnie tak uznał Mach ziewając okropnie oraz zrywając się ze swojego pseudołóżka zwanego śpiworem.
- Panowie, mamy gości - jeszcze powiedział cicho, choć przekonany był, że jego współspacze usłyszeli strzały oraz okrzyki kobiety.
Szybko przecierając oczy ruszył na czworakach do drzwi. Poprzez betonową podłogę nikt nie mógł strzelać, byli więc pod tym względem bezpieczni, jednak z daleka zza balkonu ktoś mógł strzelić przez drzwi biura za którymi spali. Lepiej więc było iść nisko pochylonym lub właśnie na czworakach niczym zwierzę.
Plan właściwie był prosty: uchylić drzwi, wyjść na balkonik, ułożyć się oraz obserwować ze snajperką, czy ktoś nadchodzi. Skoro Evelyn już strzelała nie było co robić specjalnej pułapki. Biorąc pod uwagę, że tamci widzieli też motocykle oraz samochód, wiedzieli, że kryje się parę co najmniej osób, ale być może mogli ich zaskoczyć siłą ognia, więc może warto byłoby pozwolić im na zbliżenie się. Ale kim tamci są oraz ile ich jest? Może to jakaś grupa uzbrojona w kije, czy tam inne tego typu. Kto wie? Jakkolwiek było, Mach po prostu chciał się położyć oraz czekać na balkoniku na przeciwnika przygotowawszy HK PSG1. Jeśliby potrzeba było, maczeta również wisiała jak zwykle przy pasie. Mach zauważył typka chowającego się za beczką i chyba ktoś tam jeszcze był za pickupem.

Thomas nie lubił być wyrywany ze snu, chyba że powód tej pobudki był przyjemny. Do takich jednak nie należała wizyta nieproszonych gości.
- Szlag by ich trafił... - odparł, podnosząc się z legowiska i chwytając za leżący obok śpiwora karabinek. - Ciekawe, ilu ich jest...
Ostrożnie, by nikt z zewnątrz go nie zauważył, podszedł do okna by sprawdzić, czy z tej strony widać jakichś napastników.

Thomas zerkający ostrożnie przez okno, nie zauważył nikogo… i o mało nie zostało mu poderżnięte gardło! Jakiś popapraniec wspiął się po ścianie, i zaatakował z zaskoczenia długimi nożami, na szczęście niecelnie.



Było blisko, baardzo blisko…

Thomas cofnął się o pół kroku, równocześnie posyłając w stronę "gościa" krótką serię.
- Uważajcie na okna! - krzyknął, gdy typek dostawał dwa razy w tors, raz w biodro, po czym z cichym jękiem runął w dół, a po chwili dało się słyszeć gruchnięcie o ziemię…
- Laverne, biegnij do małej! - dodał.
- Sam se biegnij? Tam się jest na widoku! - Odparł "Traper", zerkając zza framugi drzwi w halę…

Ten za beczką był bliżej. Czyli bardziej niebezpieczny. Mach powoli więc przymierzył swoją snajperką szukajac, kiedy celownik znajdzie się na odpowiednim miejscu. Wyczekiwał, kiedy ów się odpowiednio odsłoni. Wtedy spokojnie chciał załatwić sprawę, później zaś czołgająco przestawić się nieco na prawo. Ciągła zmiana pozycji to absolutnie podstawa snajperskiej umiejętności. Trafił gościa za beczką w lewy bok, a ten padł na glebę, łapiąc się za ranę, po czym zaczął wrzeszczeć, leżąc już całkowicie widoczny obok owej beczki.

Evelyn klęła niczym szewc, oddając pojedyncze strzały z M16 do gościa kryjącego się za maską Forda… ech, jak tu go udupić, nie uszkadzając jednocześnie pojazdu?

- Eve!!!! - Rozległ się nagle wrzask… Dove z pokoju, w którym cały czas była z małą, oraz dwa huki wystrzału, chyba z obrzyna.

Ranny nie ranny, ale jeszcze niebezpieczny. Jeśli miał jakiś pistolet… Konieczne było trafienie go przynajmniej tak, żeby stracił przytomność. Więc szybkie przetoczenie się, potem zaś strzał, oraz kolejne przetoczenie się Macha.

Zapewne Laverne miał rację twierdząc, że na balkoniku jest się jak na dłoni. Ale w tym przypadku "mała" była najważniejsza.
- No to mnie osłaniaj... - rzucił Thomas w stronę "Trapera", po czym skulony, wyskoczył na balkonik, chcąc jak najszybciej dostać się do pokoju, w którym nocowały dziewczyny.
Hensley nie potrzebował więcej poleceń, przyłożył karabin do ramienia i delikatnie się wychylając, czekał by wypalić w stronę bandytów ogniem zaporowym, unikając przy tym zniszczenia ich auta.
- Powoli, od osłony do osłony. M14 to słaby automat, bliżej mu do snajperki. - poinformował kolegę. - Na trzy?

Mach dobił gościa obok beczki, definitywnie już drugim nabojem zmieniając status typka na "martwy". A potem to się kulnął tu, to tam, na balkonie.

Thomas biegł do pokoju, gdzie (chyba) była nadal Dove i Amy, i zauważył kątem oka, jak frajer chowający się za paką pickupa mierzy do niego starannie z jakiegoś dużego pistoletu… serce podeszło mu nieco do gardła, ale strzały nie padały. Koleś za to zaczął nagle walić spluwą właśnie o pakę Forda. Czyżby się zacięła?? Czyżby Thomas miał aż tyle szczęścia w tej chwili??

Ktoś był cały czas poniżej balkoniku, na którym szalał Mach. I ten ktoś, niewidoczny dla lekarza… poczęstował go w końcu koktajlem mołotowa. Jezu. Butelka rzucona sporym łukiem, opadła bardzo blisko Macha, rozbiła się, i wszystko zapłonęło… łącznie z nogami medyka!! Natychmiast się odtoczył. Oparzenia są wstrętne. Pozostało jedno: gwałtownie ściągnął górę ubrania ażeby stłumić ogień. Nie było czasu na nic innego, zaś uratować przed ciężkimi poparzeniami mogła tylko szybka reakcja. Jedną nogę ugasił, teraz szybko druga… Uff, wyszło.

W tym czasie Laverne przestrzelił prawą burtę paki pickupa(!) by dopaść kryjącego się za nią typka… no i trafił. Chyba gdzieś tuż pod szyją, chyba prosto w mostek. Koleś padł, i się już nie poruszał. Fajnie. Nagle jednak obok głowy "Myśliwego" coś śmignęło, ledwie o centymetry. Strzała wypuszczona z łuku gościa chowającego się za maską Forda. Niefajnie…
Rzucił się gwałtownie. Mach się machnął. Niech to gęś. Zlekceważył niebezpieczeństwo, albo raczej, po prostu nie przyszło mu na myśl, że ktoś może kryć się od spodu. Gorzej, że mógł mieć jeszcze kolejny koktajl. Postanowił poprowadzić akcję oszukującą.
- Ranyyyyy! - wrzasnął ile sił. Jakby zresztą nie było: czuł poparzenia jak skurczygnat. Wszyst wrzask uzyskał szczerą autentyczność. - Ogiiiieeeeeń! Hrrrrrrrr, ooooooo…!!! Zgaś. Gaś! - po czym szybko przetoczył się Jeśli ów chłopek będzie miał kolejny jeszcze koktajl, istniała szansa, że tam poprawi, skoro jest tam nie tylko ktoś ranny, ale jeszcze jakiś gaszący. Nic takiego jednak nie miało miejsca, ktoś za to zdecydowanie biegał pod balkonikiem, rozległy się też strzały po prawej budynku, i to jakby poza nim?

A Laverne zastrzelił jeszcze gościa czającego się za maską pickupa, efektownie trafiając go prosto w łepetynę…
 
Kerm jest offline