Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2022, 22:43   #168
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Złotopole
Wczesny wieczór


Rozgniecione błoto pod stopami mimo usilnych prób Leonidasa nieznacznie człapało. Nie głośniej niż stąpałby dziki kundel. Głosy z dziedzińca przestały go interesować, spolaryzowany na zwiadzie Leo ledwo zauważał splądrowane domostwa. Nieufny drążył zasadzkę, aż do chwili kiedy złote włosie na łbie podniosło się niczym fallus na sukkubią piękność. Impuls, wrażenie zorało mu decyzyjność, zgwałciło logikę myślenia, posłuszny instynktom podążył za lśnieniem.

Oczy chciwe tajemnicy rozbłysły szmaragdem, twarz ścięła w maskę dzikości. Z cienia w cień, przesadzając zawadzające wozy, kurniki i chlewy, wzorem elfich grasantów, wylądował bezgłośnie w kupie gówna wprost za plecami Semena i Tupika. Bezgłośnie i bezwonnie. Widząc, że łuk nie będzie potrzebny, zaczepił za ramię, z pala podjął gruby powróz i siekierkę do szlachtowania świń.

Między palcami niziołka pełzały węże szarości, Ulgu, nienasycony Dhar piął się ku nozdrzom, ku ustom, brąz i złoto odwracały uwagę, napełniając kieszenie. Zawsze bliskie Shyish pospieszało.

Leonidas nie zwlekał

- Semen - zawołał, stojąc w bezpiecznej odległości, żeby ten go rozpoznał nim uderzy - Zwiążcie go dobrze, zakneblujcie usta - rzucił linę wojownikowi jeszcze chwilę wcześniej gotowemu do ataku, a wciąż z podejrzliwością wpatrującemu się w ugnojonego koniuszego. Tym bardziej kiedy w ręku Leo wykwitł topór do szlachtowania - A tym połamcie mu palce, chętnie z nim porozmawiamy, więc niech nie mdleje. - podał siekierkę.

Spojrzenie mieszańca nie dość, że zdawało się nieprzyjemnie świecić to niepokoiło i gdyby ten nie wdrapał się prędko na pobliski dach stodoły, Semen gotów byłby go pacnąć, żeby tylko przestał go denerwować.

Zwei Monde już na dachu strzechowym, nagle odwrócił się tak naturalnie, że cała złość prysła. Przepatrywacz ocenił zasięg, zaskoczenie i szale odniesionych strat, gromadę udającą się do domu na wzgórzu odprowadził zaułkami, kiedy tylko ich broń znalazła się poza zasięgiem jego drużynnkików, rozpoczął sabotaż. Tu strzała, tam druga, tylko żeby stworzyć zagrożenie i zamknąć w oblężeniu, najlepiej w dworku. Tam wszystkich kolejno wybić jak szkodniki w norze, tymczasem uszkadzał, kolejna strzała wyszarpała kilka kropel krwi jednego z rzezimieszków.

****

Kiedy tylko sytuacja potyczkowa pozwoliła Leonidas, poprosił pannę Fionę o asystę w ramach ocieplenia wizerunku i wyszukał kołodzieja, cieślę i woźnicę, na wszelki wypadek.

Można zareagować. Oczy mieszańca kipią szmaragdem, choć zazwyczaj są bladoniebieskie, patrzenie na niego wyraźnie niepokoi.



Wiedźmi wzrok to się odpala w takich sytuacjach z instynktu. Uznałem, że Leo podąża za wskazówkami z eteru i tak znajduje Tupika i Semena. pozwoliłem sobie trochę na opis wrażeń kolegów, ale chyba nie przegiąłem.

Nie wiem, czy reszta ucieka do dworku, czy w ogóle ze wsi. trochę ich podstresuję ukrywając się między zabudowaniami. Wiem może być z tego większa draka.

Jeśli uda mu się wrócić i będzie spokojnie to najważniejsze będzie odszukanie rzemieślników do naprawy wozów i powrót do karawany.

- Bo jak coś z świętymi prochami nie wyjdzie, to nas Lady własnymi zębami wykastruje. Co? Słyszałem , że tak na północy robią hodowcy z renami. Reny to takie małe jelonki - wyjaśnił. - można wkleić do jakiejś fabularki.

Więźnia niech najpierw przesłucha Rust, a później Leo poddając go hipnozie. Mogę to opisać.

Podkreślam pospiech w dostaniu się na powrót do karawany, jeśli tu tylu grasantów, ilu może być przy moście.

Wciąż nie mogę wyczuć momentu, do którego mogę się posunąć w światotworzeniu.

06/61/65/34/39
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem