17-08-2022, 03:46
|
#46 |
Northman | Renton z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechem, gdy po wywodzie zza zaciśniętych zębów Ruiza, jego podopieczna z rozbrajającą szczerością powiedziała ochroniarzowi co myśli o uciekaniu w jego towarzystwie. I nie, że sierżant widział coś złego w taktycznym odwrocie na z góry upatrzone pozycje. O nie. Tylko głupiec ślepo rzuca się na pewną śmierć jak dron… albo fanatyk. No, albo kiedy jest taki rozkaz… I nie ma to nic wspólnego z bohaterstwem w rozumowaniu sierżanta.
Skrzętnie ukrył wyraz twarzy pocierając nos wierzchem dłoni, lecz mina Ruiza była bezcenna i lekko falujący brzuch pod mundurem zdradzać mógł rozbawienie żołnierza.
Cóż, w sytuacjach stresowych czasami inaczej się nie da. Aby nie zaogniać sytuacji westchnął tylko wciągając powietrze jakby faktycznie skończył się śmiać do rozpuku i splunął na bok.
Sanglierka usadowiła się na ławce.
- Chyba pozostaje nam czekać. Czy też może nie?- zagadała. - Panowie zapewne również podziwiają widoki… Po prawdzie mieliśmy szczęście. Nie zaszła potrzeba do nadmiernego frasunku. Proszę wybaczyć moje początkowe zaskoczenie.- mówiła już jakby do wszystkich.- Bernamot Gauthier to nie lada nazwisko. Choć wyobrażałam sobie go inaczej.
- Nie ma czego wybaczać. - odparł Renton swobodniej. - Bez lęku nie ma odwagi. - dodał ciszej, aby słowa nie dotarły do uszu jehammedan, aby nie wcierać im upokorzenia jak soli w otwartą ranę.
Komentować osoby Rzeźnika nie zamierzał z wielu powodów.
Czuł w kościach, że niedługo dowie się o co w tym wszystkich chodzi, jak i że nic dobrego. A przeczucie mu podpowiadało, że i szczególnie bynajmniej dla niego. Na złożeniu rutynowego raportu zapewne się nie skończy przed kapitanem Demarque. Atramentowej krwi służbista wyprasowany jak na defiladę zwycięstwa, na wzmiankę o Bernamot Gauthierze i poselstwie do Pięści Perpignanu będzie chciał być w centrum informacji i wydarzeń. A przecież nic co stoi na przeszkodzie do Franki niepodległej od Pleśni nie będzie żadną tajemnicą przed Rezystą. Ciekawość, podobnie jak łakomstwo, to pierwszy stopień do kłopotów o czym przekonał się zbyt wiele razy. Na wspomnienie sięgnął do kieszeni i wyjął zaproszony piaskiem i tytoniem spory kawał wędzonego boczku, który ugryzł ze smakiem.
Wścibskich górników nie zatrzymywał, kiedy pobiegli na polanę, lecz kadetów usadził w miejscu.
- Jeszcze się naoglądacie. - zapewnił.
Nic co pokazał Rzeźnik nie mogło być widokiem przyjemnym, a dym dodatkowo niepokoił sierżanta. Oczyszczające płomienie w rękach anabaptystów to nie tylko frontowy miotacz ognia, lecz również remedium na plagę oraz herezję. Jak nie było dymu bez ognia, tak nie było pokazów ognia bez powodu z rąk Rzeźnika.
A co ważniejsze, po górach ganiać się za wystraszonymi dezerterami nie uśmiechało mu się wcale, więc i okazji do tego prokurować już i tak wystrachanym nie na żarty ochotnikom Rezysty, nie planował.
Z ulgą przyjął obrót wydarzeń dodatkowo zadowolony, że mylił się co do ataku na kozich zadów. Nie obyło się bez ostentacyjnej wymiany życzliwości pełnej pogardliwych spojrzeń i plwocin na swój widok między zwaśnionymi kultami. Ale to było tak naturalne jak Pleśń w rejonie skażenia.
Kiedy z polany zaczęli wynurzać się kolejni anabaptyści mijający karawanę, Renton przyglądał im się bacznie, acz bynajmniej wrogo. Gdy Gauthier mijał wóz Mathieu skinął głową.
- Niech żyje wolna Franka. - pożegnał się żołnierskim pozdrowieniem jaki wypadało złożyć towarzyszom broni w miejsce salutu.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill
Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 17-08-2022 o 03:51.
|
| |