|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-08-2022, 13:57 | #41 |
Reputacja: 1 |
|
12-08-2022, 15:29 | #42 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-08-2022, 17:40 | #43 |
Reputacja: 1 |
|
12-08-2022, 20:32 | #44 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-08-2022, 21:30 | #45 |
Reputacja: 1 |
|
17-08-2022, 03:46 | #46 |
Northman Reputacja: 1 | Renton z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechem, gdy po wywodzie zza zaciśniętych zębów Ruiza, jego podopieczna z rozbrajającą szczerością powiedziała ochroniarzowi co myśli o uciekaniu w jego towarzystwie. I nie, że sierżant widział coś złego w taktycznym odwrocie na z góry upatrzone pozycje. O nie. Tylko głupiec ślepo rzuca się na pewną śmierć jak dron… albo fanatyk. No, albo kiedy jest taki rozkaz… I nie ma to nic wspólnego z bohaterstwem w rozumowaniu sierżanta.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 17-08-2022 o 03:51. |
18-08-2022, 09:45 | #47 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
18-08-2022, 12:54 | #48 |
Reputacja: 1 |
|
18-08-2022, 13:52 | #49 |
Reputacja: 1 | Leśna polana opodal szlaku do Ille-sur-Tét, 22 sierpnia 2595 Neolibijczyk właściwie stracił jakiekolwiek zainteresowanie starcem i anabatystami. Jehan świetnie dawał sobie radę i Kuoro nie widział potrzeby zbytniego bratania się z Gautheirem ograniczając się do kilku zdwakowych gestów skierowanych do starca i cichego syknięcia na Yago: - Mogłeś zginąć przez swą głupotę polaninie! W milcznieniu obserwował jak kultyści oblewają ciało kobiety petrolem i chwilę popatrzył jak ciało leperosa spowijają płomienie, jak toczone bezlitosnym ogniem ciało wije się w ostatnich konwulsjach, próbując bezskutecznie krzyczeć przez zatopione w gęstej flegmie gardło. Splunął w tamtą stronę, po czym bezceremonialnie zaczął wracać na trakt. Pierwszy, przed staruchem i jego poplecznikami, aby widać było kto tu jest w zbieraninie najważniejszy. Ze skrywanym zadowloniem dostrzegł, że jehammedanie wciąż żyją, bo nawet Gauthier nie odważył się na jawną prowokację, ale też, że szóstka jeźdźców wykazała się na tyle zdrowym rozsądkiem, że nie zrobili niczego głupiego. Dwa wrogie kulty ograniczyły się jedynie do wydania niepochlebnych opinii, zapewne w większości odnoszących się do nienormalnych preferencji seksualnych tych drugich i kilku splunięć. Na szczęście bez sięgania po żelazo, czego Wanadu nie był do końca pewien, gdy pierwszy raz spostrzegł zasadzkę. Zaczekał w pobliżu wozu, skierował jeszcze zdawkowy gest pożegnania do Gauthiera, po czym odwrócił się, tak aby nie patrzeć na odjeżdżających anabatystów. Półdzikie wrony puściły się pędem zobaczyć jak dopala się dzieło starego anabatysty. Popatrzył tylko za nimi. Pozornie znudzony obserwował jeszcze jak Renton utrzymuje w miejscu rekrutów. - Dobrze ich Pan trzyma, Mathieu. Jeszcze trochę i sama wstąpie do Rezysty.- stwierdziła żartobliwie Durmont. - Nie mogę zrozumieć prostackiej chuci do obserwowania wszelkich kaźni. Co takiego tłuszcza w tym widzi, że do co bardziej oporządzonego trupa ciągnie jak wrona do, nie przymierzając... trupa - stwierdził krótko. Jehan tymczasem wracał prowadząc tych kilku ciekawskich górali i opędzał się od krzyżowych pytań jehammedan i wozaków. - Nie czas teraz na dyskusje! - młody Bordenoir wymachiwał pocztową tubą niczym Gauthier bidenhanderem, ucinając swoimi słowami jakieś pytanie starszego z wozaków - Musimy natychmiast ruszać do miasta, pogadać możemy w drodze! - Racja to! Ruszamy! - zakomenderował śmiało neolibijczyk, dodając ciszej do swego przewodnika: - Pilnuj tej tuby jak oka w głowie chłopcze. Coś mi się widzi, że ten staruch oporządziłby cię tak samo jak tych zwyrodnialców, jeślibyś go zawiódł. - Jak oka w głowie - przytaknął Jehan, ściskając tubus i zniżając głos do równie dyskretnych tonów co Neolibijczyk. - Mniemam, że będzie pan oczywiście skory do poinformowania o tym zajściu odpowiednich afrykańskich dygnitarzy w mieście. Jeśli wybaczy mi pan śmiałość, panie Wanadu, chciałbym prosić o zachowanie najwyższej dyskrecji w Perpignanie. Plotki mają to do siebie, że nabierają własnego życia jeśli nie są skrzętnie doglądane i niektórzy mogą wpaść w nieuzasadnioną panikę, jeśli wieść rozniesie się zbyt prędko po mieście zanim będziemy mieć okazję, by dostarczyć wiadomość chwalebnemu Veracqowi. Pańska obecność przy dostarczeniu listu byłaby również wielce doceniona, jeśli nie byłby to dla pana za wielki problem, panie Wanadu. - Mus będzie mi naświetlić sprawę konsulce. - stwierdził Kuoro: - a co do plotek to trudno się z tobą nie zgodzić, mnożą się jak króliki młodzeńcze i potrafią przybierać najróżniejsze formy. Nie ukrywam, że moja obecność na dworze Veracqa uwiarygodni list i całą historię z kultystami Apokaliptyków. Będę tam z tobą, nie bój się. Ostatnio edytowane przez 8art : 19-08-2022 o 14:25. |
18-08-2022, 23:01 | #50 |
Reputacja: 1 | Leśna polana opodal szlaku do Ille-sur-Tét, 22 sierpnia 2595 |