Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2022, 13:57   #41
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Kobieta usiadła na siedzisku wozu. Kiedy opadły jej emocje, zrozumiała swój błąd. Miecze Jehammeda patrzyli na nią łącznie z samym Ruizem z nutą rezerwy, wręcz kpiarskim powątpiewaniem. Skarciła siebie w głowie za tchórzostwo. Lecz przecież te zwierzęta wybiegły jak dzikie stado wilków, dzicy, brutalni- same młodziki niektórzy jeszcze gołowąsy, przez chwilę stanęli jak dęba i gdyby nie ich dowódca, nie zgrywali, by takich pewnych siebie. Zgięła swoją niechęć do siebie niczym papierową kulkę i postarała się wyrzucić z serca. Spojrzała znowu na kadetów Rentona. Ciągle mocno opici bimbrem oraz parzącym słońce wychodzili na najbardziej śmiałych. Teraz decyzja, by ruszyć przodem wydawała się bezsensowna. W oczach Ruiza, gdyby zmieniła zdanie, byłaby jeszcze bardziej przewrotną i niezdecydowaną pannicą z bogatego rodu. Opinia, reputacja, którą mogła sobie przysporzyć i ewentualne konsekwencje na umowę handlową nie dawały jej spokoju. Przybrała nieskazitelną pozę i odezwała się do Mathieu Rentona.

-Chyba pozostaje nam czekać. Czy też może nie?- rzuciła przewrotnie.- Panowie zapewne również podziwiają widoki… Po prawdzie mieliśmy szczęście. Nie zaszła potrzeba do nadmiernego frasunku. Proszę wybaczyć moje początkowe zaskoczenie.- mówiła już jakby do wszystkich.- Bernamot Gauthier to nie lada nazwisko. Choć wyobrażałam sobie go inaczej.

Anja chwyciła bukłak z wodą, leżący pod jej nogami wyjmując z szklanej butli zabezpieczonej wikliną gruby korek i złapała potężny łyk kryniczanki. Faktycznie mogła być już w Ille-sur-Tét a reszta karawany zapewne, by do nich dołączyła.
 
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-08-2022, 15:29   #42
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Miejsce makabrycznej kaźni, 22 sierpnia 2595

Bernamot Gauthier potrzebował chwili, aby opanować wzburzenie, pod wpływem którego nabrzmiały mu żyły na skroniach, a skóra przybrała krwistej barwy. Przez moment Jehan nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Rzeźnik pod wpływem wściekłości naprawdę roztrzaska Yago czaszkę, lecz koniec końców spolegliwe słowa Bordenoir przyniosły starcowi refleksję, która być może ocaliła go od apopleksji.

- Imbecyl! - wysyczał Gauthier - Bezmyślny ignorant z dzikiego kraju! André, gdzie jest André?

Spośród ciżby anabaptystów wychynął młody mężczyzna o pobladłej twarzy, zastygłej w grymasie nieznośnego cierpienia. Jego prawa ręka wisiała na prowizorycznym temblaku u szyi - a raczej nie tyle cała ręka, co jej kikut kończący się raptownie w połowie przedramienia. Opatrunek upstrzony był plamami zaschniętej krwi, co razem z widocznym cierpieniem młodzieńca świadczyło o świeżości odniesionych obrażeń.

- André musiał zapłacić za swoją pomyłkę - wycedził przez zęby Gauthier - Zbyt szybko chciał pochwycić to coś, gdy uciekało i złapał je gołą dłonią. I już nie ma tej dłoni.

Wciąż poczerwienialy po twarzy starzec podszedł do Yago, wbił w twarz krzepkiego Polanina pełne odrazy spojrzenie. Jego palce oplatały żelazny amulet z taką siłą, że z rozciętej w kilku miejscach o jego krawędzie skóry Gauthiera zaczęła kapać krew.

- Jeśli potrafimy odjąć splugawiony Pleśnią członek jednemu ze swoich, co możemy zrobić komuś, kto nigdy nie zaznał oświecenia Pneumy?

Śledzący coraz bardziej niepokojącą wymianę zdań Kuoro Wanadu nie mógł nie zauważyć jak niektórzy wojownicy przesuwają się w odpowiedzi na zmienną pozycję Rzeźnika, jak otaczają Yago oplatając go siecią ciał gotowych wystrzelić ku klanycie pod byle pretekstem. Ci ludzie nie mieli w sobie niczego podobnego do harapów, ale Neolibijczyk miał lodowatą pewność tego, że byli w stanie sprawić Yago niczym guźca i to w mgnieniu oka.

Lecz Bernamot Gauthier najwyraźniej zdecydował, że prezentacja okaleczonego członka świty wystarczy i że nie widzi potrzeby powieszenia Yago za nogi na wiązie w zamiarze wypatroszenia go jak wieprza.

- Zbyt długo tu już tkwimy! - sarknął Rzeźnik odwracając się plecami do Polanina i dając palcami lewej dłoni jakiś znany tylko Żercom znak. Ci widząc go natychmiast dosunęli się do Yago, zaczęli swoimi ciałami wypychać mężczyznę w kierunku przejścia na trakt - Do rzeczy! Jak mówiłem, odkryliśmy tę bandę opodal Lézignanu. Byli w drodze na południe, ku wybrzeżu. Na nasz widok próbowali zawrócić, większość dopadliśmy w pościgu. Ta trójka dotarła najdalej w głąb pogórza. Ci, którzy wiszą na drzewie robili wszystko, aby ocalić siewcę. Odrażająca lojalność, ślepa i grzeszna. Spójrz na mnie, chłopcze! Dziecię Bordenoir!

Rzeźnik z Queribusu strzelił palcami przyciągając do siebie uwagę Jehana, który starał się jednocześnie słuchać perory Gauthiera, przyjrzeć się bliżej nosicielce plagi oraz nie spuszczać z oczu trącanego łokciami i torsami poirytowanych Żerców Yago.

- Powiedz Veracqowi i Radzie Żurawi, że Perpignan musi dokonać oczyszczenia. Zło powróciło po latach, przyniosło zepsucie Pleśni. Powiedz im to: Przedrzeźniacze powróciły. Zapamiętasz? Przedrzeźniacze powróciły.

- Zapamiętałem wszystko co do słowa, wasza wielebność - młody Bordenoir ponownie przyłożył pięść do serca, dłonią dzierżącą kurczowo bezcenną pocztową tubę - Przekażę jak mi przykazano.

- Wyśmienicie, mój chłopcze - Bernamot Gauthier uśmiechnął się bez cienia wesołości, niczym drapieżnik węszący w powietrzu woń następnej ofiary - Wierzę, że ten oto znamienity afrykański poseł otoczy cię bezpieczeństwem swego immunitetu w drodze na dwór Pięści. Wszak i Trypolisowi zależy na tym, by Perpignan wciąż kwitnął ku chwale Franki i zyskom Banku.

Kuoro Wanadu skinął niemo głową okazując stonowane poparcie dla słów fanatycznego ortodoksa. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po ciele kobiety, które wedle nauk kultu Anubisa skorumpowała bezpowrotnie zła moc ba, potem zatrzymało się na pozbawionym przedramienia młodym orgiastyku.

Bezwzględność zaiste godna dzierżącego pobłogosławiony sierp ammita lub troszczącego się o swoją sforę dumisai. Być może mimo wszystko aż tak bardzo się od siebie nie różnimy?

Gauthier podchwycił spojrzenie Neolibijczyka, ale chyba opacznie zrozumiał jego znaczenie, bo pokręcił głową w odpowiedzi na wyobrażone sobie w myślach pytanie.

- Nie zostanie kaleką - oznajmił ujmując André za ramię w geście ojcowskiej troski - Mamy w enklawie kowala, który wykuwa doskonałe haki. Nauczył się tego w Lucatore. Na początku wojny, kiedy jeszcze organizowano wymiany jeńców, jehammedanie obcinali naszym więźniom jedną z dłoni, zanim ich uwalniali, aby nigdy już nie udźwignęli bidenhandera. Głupcy. Myśmy ich jeńcom urzynali w zamian jaja. Dopiero po latach zrozumieli, kto lepiej na tym wyszedł. Wojownik z hakiem zamiast dłoni wciąż może płodzić zdrowe dzieci, w przeciwieństwie do kastrata. Nie będziemy was już dłużej zatrzymywać, pośle, wciąż daleka przed wami droga.

Jeden z Żerców wyrósł w rozkroku nad półprzytomną kobietą o porośniętej białym kożuchem twarzy i zaczął ją polewać ciemną cieczą tryskającą z odkorkowanego naprędce metalowego pojemnika. W powietrzu rozszedł się natychmiast ostry chemiczny zapach, którego nie sposób było pomylić z czymkolwiek innym, ale skąpana w petrolu apokaliptyczka jedynie przeciągnęła się ospale i zakaszlała wypluwając na ziemię grudki gęstego jasnego śluzu.

- Queribus i Perpignan łączyły niegdyś braterskie więzy - powiedział Bernamot Gauthier stając u boku Jehana Ameliena Baudelaire i wyciągając w jego stronę ręce. W jednej dłoni dzierżył zapalniczkę, w drugiej wąski pas ciemnego materiału - Odsunęliście nas oferując gościnę zdradzieckim kozojebcom, ale my szanujemy przeszłość. Za odnowę tego braterstwa, spal to obrzydlistwo na chwałę Pneumy i Bordenoir.

Moi drodzy, spotkanie z Rzeźnikiem praktycznie dobiegło końca. Rzuty dla Yago okazały się względnie przeciętne, ale na szczęście ocaliły nierozważnego klanytę od ćwiartowania. Jehan ma list i wie, co przekazać na dworze - na koniec musi jeszcze spalić żywcem siewczynię plagi i możecie ruszać w swoją stronę. Kilka dodatkowych słów komentarza za chwilę w wątku technicznym.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-08-2022, 17:40   #43
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Miejsce makabrycznej kaźni, 22 sierpnia 2595

Tyleż się działo na tej przeklętej polanie, że Jehan powoli nie nadążał z należytą obserwacją każdego z punktów. Miał zaledwie parę oczu i choćby nie wiadomo jak prędko śmigał tym zielonym spojrzeniem, niektóre detale siłą rzeczy musiał ominąć. A gdy Rzeźnik wywołał z szeregu Anabaptystów okaleczonego André, cała uwaga Bordenoira spłynęła w jego kierunku. Lekko rozchylone usta, twarz wygięta w grymasie i wzrok jasno telegrafujący sentyment Jehana, który można było podsumować słowami "żal mi ciebie". Przystojna młoda twarz i ciało znaczone wyrobionymi od machania bidenhanderem mięśniami, cała ta przyjemna dla oczu uroda zniszczona przez jedną chwilę nieuwagi, pochopne chwycenie Kruka za ogon. Ten obrzydliwy kikut zniszczył to wszystko, a jakby tego było mało Gauthier planował dołożyć jeszcze hak, zupełnie już bezczeszcząc niegdysiejszy przejaw naturalnego piękna. Jehan zmełł w ustach zgryźliwą uwagę, że hak przy orgiach byłby wielce niewygodny i może powinni zastanowić się nad bardziej falliczną protezą, obdarzył André ostatnim spojrzeniem pełnym litości i ciężar zielonego spojrzenia na powrót spoczął w pełni na Rzeźniku z Queribusu.

Gauthierową perorę odnotował skrzętnie, obiecując że niczego nie pominie gdy przyjdzie mu zdawać raport Veracqowi. Cały teatr zaczął się już chylić ku końcowi, Yago (szczęśliwie w jednym kawałku) zaczął być wypychany z powrotem na trakt, a leperoskę nasączoną hojną dozą petrolu. Ostatni akt obył się bez niespodziewanego zwrotu akcji, Jehan w kościach przeczuwał że to właśnie jemu Diabeł powierzy wątpliwy zaszczyt płomiennego zwieńczenia całego przedstawienia. Baudelaire stłumił ciężkie westchnienie, przewieszając tubus przez ramię i na powrót sięgając ku głębinom płaszcza.

- Ku chwale Bordenoir i Pneumy - powtórzył głucho.

Purpurowy materiał chusty owinął ostrożnie i dokładnie wokół dolnej partii twarzy. Nie zamierzał okazać słabości w ostatniej chwili, odrzucając polecenie Gauthiera, ale nie zamierzał też wdychać gryzących oparów i smrodu kremowanego ciała. Przyjął więc "dary" Rzeźnika i odwrócił się na pięcie, zmierzając ku apokaliptyczce. Nad ciałem zatrzymał się tylko na chwilę, przełykając głośno ślinę, chcąc zwilżyć nagle suche i ściskając się gardło. Krucza leperoska, wbrew pozorom, miała szczęście. Ból, o ile jakiś przedrze się przez jej odurzenie, powinien trwać o wiele krócej niż ten, jakim Anabaptyści obdarzyli pozostałą dwójkę. Męczarnia powinna trwać tylko do chwili, w której przymusowa kremacja wypali wszystkie nerwy, a dym i opary zakończą jej żywot.

Odpalając zapalniczkę i zawieszając materiał nad płomieniem, Jehan przelotnie zastanowił się, czy leperoska została obdarzona chociażby częścią mistycznych właściwości, jakie Mirar nadawał Pragnostykom. Wątpił. Jeśli rzeczywiście widziała przyszłość, nie byłoby jej tutaj. Chyba że losy ludzkie były z góry ustalone, przypieczętowane i nienaruszalne. Nienaturalność wylewająca się z Miraru fascynowała Jehana, ale odpuścił sobie filozoficzne rozważania na temat predeterminizmu i wolnej woli. Leperoska zaczęła wyć jak banshee.

Jehan wrócił do Gauthiera, oddając mu zapalniczkę i ściągając chustę na szyję, ignorując krzyki i smród jakie zaczęły wypełniać polanę.

- Rzadkością jest spotkać człowieka, który zasługuje na swoją reputację - oznajmił w przypływie nagłej śmiałości. - Jeśli Chwalebny Veracq przypomni sobie o naszych przeszłych więzach i postanowi szukać pańskiej... ekspertyzy... Gdzie ją odnajdzie? Czy Wasza Wielebność zamierza wrócić prosto do Queribusu?
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-08-2022, 20:32   #44
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Miejsce makabrycznej kaźni, 22 sierpnia 2595

Gwizdek zagrał ostrą metaliczną nutą i nim jeszcze w pełni przebrzmiał, anabaptyści już byli w siodłach, z przewieszonymi przez plecy bidenhanderami i wodzami w dłoniach. Konia bladego jak śmierć André wiódł sam Bernamot Gauthier, pomimo podeszłego wieku bez trudu radzący sobie w siodle.

- Wiedzie mnie Pneuma, chłopcze - oznajmił Rzeźnik zatrzymując wierzchowca na chwilę obok Jehana - Nie wiem, dokąd dotrzemy jutro. Będziemy szukać na pograniczu innych Przedrzeźniaczy albo tych, którzy się pod nich podszywają. Ci, których zarąbaliśmy w pierwszym obozie mieli radio. Zdążyli je zniszczyć, ale rozpoznaliśmy przeznaczenie tych szczątków. Wyczuwam wiszące nad nami zło.

Pierwsi anabaptyści zapuścili się w przecinkę łączącą szlak z wypełnioną gęstniejącym dymem polanę.

- Jeśli Pięść będzie chciał przesłać mi wiadomość, zna ku temu odpowiednie sposoby, ma ich wiele - dodał Gauthier po chwili milczenia, a potem zaskoczył Jehana przykładając dłoń do piersi na modłę Bordenoir - Dobrze ci z oczu patrzy, chłopcze. Wypełnij swoje zadanie, a będziesz mile widzianym gościem w Queribusie. Nigdy nie jest zbyt późno, aby się nawrócić.

Ponagliwszy wierzchowca uderzeniem pięt Rzeźnik dołączył do reszty Żerców. Polana opustoszała w jednej chwili, nim w przecince pojawiły się nowe sylwetki konnych.

Nadjechał Ruiz i trzej młodzi Miecze, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w obwieszone zwłokami drzewo oraz trawione językami ognia ludzkie ciało u podstawy wiązu.

- Co… co tu się stało?! - starszy Miecz stanął w strzemionach wbijając spojrzenie w miejsce kaźni - Kim są ci ludzie?!

Początkowo zamierzałem zakończyć prolog nagłym cięciem, ale zmieniłem zdanie, bo pewne szczegóły wciąż jeszcze mogą zaważyć na dalszym biegu fabuły. Kto zatem wyjaśni Ruizowi, co stało się na polanie?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-08-2022, 21:30   #45
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Miejsce makabrycznej kaźni, 22 sierpnia 2595

"A oto koń płowy," zamruczał w myślach Jehan gdy Gauthier zbliżył się do niego, przemawiając już z wysokości siodła. Płomienny finisz zwiastował koniec losowego spotkania z legendą, a wymieniane grzeczności dublowały też jako słowa pożegnania. Baudelaire odwzajemnił zaskakujący gest Rzeźnika, po raz ostatni już pochylając głowę w okazie szacunku, milczeniem pomijając "zaproszenie" do Queribusu. Religijny fanatyzm byłby mu tylko kulą u nogi, kłócąc się z wyrobionym przez lata oportunistycznym pragmatyzmem i pragmatycznym oportunizmem. Jehan odprowadził Gauthiera spojrzeniem, w które wdarła się dobrze widzialna ulga, tym wyraźniejsza, im dalej odjeżdżał Diabeł.

- À bientôt - wyszeptał. Wątpił by miało to być ich ostatnie spotkanie.

Uległość wyparowała w dal, niczym leproza pod wiązem. Kark już się nie zginał w pokłonach, a i sylwetka wyraźnie nabrała większego luzu, gdy Jehan odetchnął głęboko, dopiero teraz oddychając pełną piersią. Co tylko zmotywowało go jeszcze bardziej do jak najprędszego opuszczenia krwawej polany, ale i to nie było mu dane. Wysiekane przejście na trakt zagrodził Ruiz ze szczeniakami, którym dalej brakło języka w gębach i buńczucznego machismo jakim epatowali przed natknięciem się na Rzeźnika. Stary Miecz chciał wyjaśnień, Jehan chciał ruszyć dalej jak najprędzej.

- Pleśń - wskazał dłonią płonące dalej ciało, na szczęście już martwe i niewyjące w bólu. Palec następnie wyciągnął się w stronę zmasakrowanym trupów. - I jej protektorzy. Nie mitrężmy, panie Ruiz, ruszajmy dalej. Rozmawiać możemy w siodłach.

Adrenalina przestała być już pompowana w żyły Jehana, któremu naprawdę marzył się rychły powrót za ciemny krąg Bordenoirów. Zwłaszcza że miał cenny ładunek do dostarczenia, który powoli zaczynał zaprzątać mu myśli. Nie czekając na Jehammedan, przecisnął się bokiem i ruszył z powrotem ku karawanie.
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-08-2022, 03:46   #46
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Renton z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechem, gdy po wywodzie zza zaciśniętych zębów Ruiza, jego podopieczna z rozbrajającą szczerością powiedziała ochroniarzowi co myśli o uciekaniu w jego towarzystwie. I nie, że sierżant widział coś złego w taktycznym odwrocie na z góry upatrzone pozycje. O nie. Tylko głupiec ślepo rzuca się na pewną śmierć jak dron… albo fanatyk. No, albo kiedy jest taki rozkaz… I nie ma to nic wspólnego z bohaterstwem w rozumowaniu sierżanta.

Skrzętnie ukrył wyraz twarzy pocierając nos wierzchem dłoni, lecz mina Ruiza była bezcenna i lekko falujący brzuch pod mundurem zdradzać mógł rozbawienie żołnierza.
Cóż, w sytuacjach stresowych czasami inaczej się nie da. Aby nie zaogniać sytuacji westchnął tylko wciągając powietrze jakby faktycznie skończył się śmiać do rozpuku i splunął na bok.

Sanglierka usadowiła się na ławce.

- Chyba pozostaje nam czekać. Czy też może nie?- zagadała. - Panowie zapewne również podziwiają widoki… Po prawdzie mieliśmy szczęście. Nie zaszła potrzeba do nadmiernego frasunku. Proszę wybaczyć moje początkowe zaskoczenie.- mówiła już jakby do wszystkich.- Bernamot Gauthier to nie lada nazwisko. Choć wyobrażałam sobie go inaczej.

- Nie ma czego wybaczać. - odparł Renton swobodniej. - Bez lęku nie ma odwagi. - dodał ciszej, aby słowa nie dotarły do uszu jehammedan, aby nie wcierać im upokorzenia jak soli w otwartą ranę.
Komentować osoby Rzeźnika nie zamierzał z wielu powodów.

Czuł w kościach, że niedługo dowie się o co w tym wszystkich chodzi, jak i że nic dobrego. A przeczucie mu podpowiadało, że i szczególnie bynajmniej dla niego. Na złożeniu rutynowego raportu zapewne się nie skończy przed kapitanem Demarque. Atramentowej krwi służbista wyprasowany jak na defiladę zwycięstwa, na wzmiankę o Bernamot Gauthierze i poselstwie do Pięści Perpignanu będzie chciał być w centrum informacji i wydarzeń. A przecież nic co stoi na przeszkodzie do Franki niepodległej od Pleśni nie będzie żadną tajemnicą przed Rezystą. Ciekawość, podobnie jak łakomstwo, to pierwszy stopień do kłopotów o czym przekonał się zbyt wiele razy. Na wspomnienie sięgnął do kieszeni i wyjął zaproszony piaskiem i tytoniem spory kawał wędzonego boczku, który ugryzł ze smakiem.

Wścibskich górników nie zatrzymywał, kiedy pobiegli na polanę, lecz kadetów usadził w miejscu.

- Jeszcze się naoglądacie. - zapewnił.

Nic co pokazał Rzeźnik nie mogło być widokiem przyjemnym, a dym dodatkowo niepokoił sierżanta. Oczyszczające płomienie w rękach anabaptystów to nie tylko frontowy miotacz ognia, lecz również remedium na plagę oraz herezję. Jak nie było dymu bez ognia, tak nie było pokazów ognia bez powodu z rąk Rzeźnika.
A co ważniejsze, po górach ganiać się za wystraszonymi dezerterami nie uśmiechało mu się wcale, więc i okazji do tego prokurować już i tak wystrachanym nie na żarty ochotnikom Rezysty, nie planował.

Z ulgą przyjął obrót wydarzeń dodatkowo zadowolony, że mylił się co do ataku na kozich zadów. Nie obyło się bez ostentacyjnej wymiany życzliwości pełnej pogardliwych spojrzeń i plwocin na swój widok między zwaśnionymi kultami. Ale to było tak naturalne jak Pleśń w rejonie skażenia.

Kiedy z polany zaczęli wynurzać się kolejni anabaptyści mijający karawanę, Renton przyglądał im się bacznie, acz bynajmniej wrogo. Gdy Gauthier mijał wóz Mathieu skinął głową.

- Niech żyje wolna Franka. - pożegnał się żołnierskim pozdrowieniem jaki wypadało złożyć towarzyszom broni w miejsce salutu.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 17-08-2022 o 03:51.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2022, 09:45   #47
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Zaciągnięci w Pradesu Bordenoir byli prostymi ludźmi bez obycia z wielkim światem. Bywali rzecz jasna regularnie w Perpignanie, aby przepuszczać tam bez opamiętania swoje zarobione w pocie czoła dinary, ale w gruncie rzeczy niewiele się różnili od półdzikich górali z głębi Pirenejów. Nie potrafili pisać ani czytać, nie znali języków innych niż frankański czy catala, zaś widywanych w mieście Afrykanów potrafili pokazywać otwarcie palcami zachodząc w głowę nad tajemnicami krainy Lwów. Lecz nawet tak niewykształceni i gruboskórni z natury ludzie żywili wrodzony szacunek do Rezysty i munduru ruchu oporu.

Zatrzymani w dziczy przez znanych nawet w Pradesu anabaptystów, obwołani przez budzącego zgrozę Rzeźnika z Queribusu i ogromnie zdenerwowani, rekruci gotowi byli w pierwszej chwili pobiec na polanę razem z ziomkami, owładnięci owczym pędem oraz przerażoną fascynacją i zupełnie niepomni tego, że podpisane niedawno kontrakty znienacka odebrały im możność bezwarunkowego podejmowania własnych decyzji.

Rozkaz Rentona osadził ich w miejscu, wszystkich bez wyjątku. Tulończyk nie podniósł głosu, nie ubiegł się do pomocy inwektyw czy gróźb - blisko półtorej setki kilogramów mięśni i kości wbitych w trzeszczący szwami uniform nadal wywierało na rekrutach wstrząsające wrażenie.

- Tak jest - wybąkał jeden z nich w imieniu całej grupy - Na rozkaz, panie oficerze!

Mathieu przesunął badawczym spojrzeniem po skupionej obok swojego wozu grupie, a potem przeniósł wzrok na mijających karawanę anabaptystów. Wyznawcy Złamanego Krzyża całą swoją uwagę poświęcali parze pilnujących Anji Durmont Mieczy, plując im jeden po drugim pod nogi z fałszywą powagą. Obaj jehammedanie dosłownie gotowali się z wściekłości - sierżant doskonale widział to w ich mowie ciał - lecz przewaga liczebna anabaptystów nie dawała im najmniejszych szans w konfrontacji.

Pozdrowiony z wysokości kozła Bernamot Gauthier skinął w stronę olbrzyma zdawkowo głową, a potem uderzył konia piętami przechodząc w cwał. Jeden po drugim, Żercy ruszyli w ślad za Rzeźnikiem ku wyższym partiom pogórza.

Odprowadzający ich spojrzeniem Renton odprężył się nieznacznie, odsunął lewą rękę od kolby schowanego pod kozłem czterotaktowego LeMata i przeciągnął się z trzaskiem kości.

Od strony polany nadciągali pierwsi zdenerwowani gapie, prowadzeni przez idącego szybkim krokiem Jehana.

- Nie czas teraz na dyskusje! - młody Bordenoir wymachiwał pocztową tubą niczym Gauthier bidenhanderem, ucinając swoimi słowami jakieś pytanie starszego z wozaków - Musimy natychmiast ruszać do miasta, pogadać możemy w drodze!

Pozwoliłem sobie dopisać małą scenkę fabularną w nawiązaniu do wyników testu Przywództwa Rentona (trzy sukcesy, w tym jeden trigger, czyli udany test z efektem “solid”). Rekruci są posłuszni rozkazom sierżanta i żaden nie przejawia ochoty do narzekania.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2022, 12:54   #48
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Anja z zaskoczeniem obserwowała jak oficer Rezysty zbiera do kupy chłopów, nie wykazując najmniejszego wahania w głosie. Olbrzym nie był tylko potężną górą mięśni i kości, jego mowa była pełna władczości oraz pewności siebie. Zrobiło to na szlachciance wrażenie, poczuła się bezpieczna w jego towarzystwie. Ta moc przekonywania widocznie nie spodobała się Mieczom, których dowódca pomimo wspólnej kultury i wychowania, ledwo trzymał młodzieńców na uwięzi. Anja popatrzyła na słońce, które nieco się już chyliło ku spoczynkowi. Co też przyniesie ten zaskakujący dzień? Nie myślała już o porażce, o śmierci, zamiast tego spotkała w sobie bardziej swojskie uczucia- wstyd za stracenie odwagi i raczkującą, ale wciąż obecną rodową dumę.

-Dobrze ich Pan trzyma, Mathieu. Jeszcze trochę i sama wstąpie do Rezysty.- powiedziała żartobliwie Durmont.
 
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2022, 13:52   #49
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Leśna polana opodal szlaku do Ille-sur-Tét, 22 sierpnia 2595

Neolibijczyk właściwie stracił jakiekolwiek zainteresowanie starcem i anabatystami. Jehan świetnie dawał sobie radę i Kuoro nie widział potrzeby zbytniego bratania się z Gautheirem ograniczając się do kilku zdwakowych gestów skierowanych do starca i cichego syknięcia na Yago:

- Mogłeś zginąć przez swą głupotę polaninie!

W milcznieniu obserwował jak kultyści oblewają ciało kobiety petrolem i chwilę popatrzył jak ciało leperosa spowijają płomienie, jak toczone bezlitosnym ogniem ciało wije się w ostatnich konwulsjach, próbując bezskutecznie krzyczeć przez zatopione w gęstej flegmie gardło. Splunął w tamtą stronę, po czym bezceremonialnie zaczął wracać na trakt. Pierwszy, przed staruchem i jego poplecznikami, aby widać było kto tu jest w zbieraninie najważniejszy. Ze skrywanym zadowloniem dostrzegł, że jehammedanie wciąż żyją, bo nawet Gauthier nie odważył się na jawną prowokację, ale też, że szóstka jeźdźców wykazała się na tyle zdrowym rozsądkiem, że nie zrobili niczego głupiego. Dwa wrogie kulty ograniczyły się jedynie do wydania niepochlebnych opinii, zapewne w większości odnoszących się do nienormalnych preferencji seksualnych tych drugich i kilku splunięć. Na szczęście bez sięgania po żelazo, czego Wanadu nie był do końca pewien, gdy pierwszy raz spostrzegł zasadzkę.

Zaczekał w pobliżu wozu, skierował jeszcze zdawkowy gest pożegnania do Gauthiera, po czym odwrócił się, tak aby nie patrzeć na odjeżdżających anabatystów. Półdzikie wrony puściły się pędem zobaczyć jak dopala się dzieło starego anabatysty. Popatrzył tylko za nimi. Pozornie znudzony obserwował jeszcze jak Renton utrzymuje w miejscu rekrutów.

- Dobrze ich Pan trzyma, Mathieu. Jeszcze trochę i sama wstąpie do Rezysty.- stwierdziła żartobliwie Durmont.

- Nie mogę zrozumieć prostackiej chuci do obserwowania wszelkich kaźni. Co takiego tłuszcza w tym widzi, że do co bardziej oporządzonego trupa ciągnie jak wrona do, nie przymierzając... trupa - stwierdził krótko.

Jehan tymczasem wracał prowadząc tych kilku ciekawskich górali i opędzał się od krzyżowych pytań jehammedan i wozaków.

- Nie czas teraz na dyskusje! - młody Bordenoir wymachiwał pocztową tubą niczym Gauthier bidenhanderem, ucinając swoimi słowami jakieś pytanie starszego z wozaków - Musimy natychmiast ruszać do miasta, pogadać możemy w drodze!

- Racja to! Ruszamy! - zakomenderował śmiało neolibijczyk, dodając ciszej do swego przewodnika: - Pilnuj tej tuby jak oka w głowie chłopcze. Coś mi się widzi, że ten staruch oporządziłby cię tak samo jak tych zwyrodnialców, jeślibyś go zawiódł.

- Jak oka w głowie - przytaknął Jehan, ściskając tubus i zniżając głos do równie dyskretnych tonów co Neolibijczyk. - Mniemam, że będzie pan oczywiście skory do poinformowania o tym zajściu odpowiednich afrykańskich dygnitarzy w mieście. Jeśli wybaczy mi pan śmiałość, panie Wanadu, chciałbym prosić o zachowanie najwyższej dyskrecji w Perpignanie. Plotki mają to do siebie, że nabierają własnego życia jeśli nie są skrzętnie doglądane i niektórzy mogą wpaść w nieuzasadnioną panikę, jeśli wieść rozniesie się zbyt prędko po mieście zanim będziemy mieć okazję, by dostarczyć wiadomość chwalebnemu Veracqowi. Pańska obecność przy dostarczeniu listu byłaby również wielce doceniona, jeśli nie byłby to dla pana za wielki problem, panie Wanadu.

- Mus będzie mi naświetlić sprawę konsulce. - stwierdził Kuoro: - a co do plotek to trudno się z tobą nie zgodzić, mnożą się jak króliki młodzeńcze i potrafią przybierać najróżniejsze formy. Nie ukrywam, że moja obecność na dworze Veracqa uwiarygodni list i całą historię z kultystami Apokaliptyków. Będę tam z tobą, nie bój się.
Post pisany z Aro

 

Ostatnio edytowane przez 8art : 19-08-2022 o 14:25.
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2022, 23:01   #50
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Leśna polana opodal szlaku do Ille-sur-Tét, 22 sierpnia 2595

Powstałe napięcie rozluźniło barbarzyńcę, nic więcej niż to co zamierzał, czego się spodziewał. Od pierwszych wypowiedzianych słów wiedział, że trafiają w próżnię. Tyle tylko i aż, by zakłócić przygotowane przez Gauthiera i jego pomiot przedstawienie. Yago nie stawił oporu większego niż powinien łoś z północy, kiedy wojacy złamanego krzyża odpychali go w bok.

Odpowiedział wzrokiem na słowa Neolibijczyka, słowa notabla miały swą wagę, toteż Pollanin postanowił nie pozostawić ich bez odzewu. Opuszczony wreszcie przez psy orgiastyka, zajęte podziwianiem całopalenia, zatrzymał się w pół drogi. Tyle by młody Bordenoir dał zapłon, dalszy ciąg znal, dlatego niespiesznie podążył za Kuoru.

Widok niedawnych kopaczy, a nagle przejętych rolą rekrutów wywołał na śmiałym obliczu Pollanina uśmiech. Czuł się języczkiem u wagi. Ważydłem.

Za to widząc pannę Durmont na wozie, nieco zatroskał, wyrzucał już sobie, że mógł ja zostawić na strachy dla prostackiego zysku informacji. Dlatego najpierw do do Wanadu, bo jakoś trzeba trzymać hierarchię.

- Wybacz panie jeśli moje zachowanie cię oburzyło. Moje życie moje, a miałem przeświadczenie, że nie pasowałaby im śmierć kogokolwiek nad to co zaplanowali. Głupio tylko naraziłem wasze pyski na szwank. Proszę zapamiętać, że jestem winien przysługę. Tymczasem - łypnął w kierunku wozów - ktoś to musi chyba opowiedzieć Frankom.

Skierował się wprost kobiety i Rezysty. - Jak mówią będziemy ruszać. Szkoda było nóg by oglądać co krzyżaki zaprezentowały. Moja ciekawość zero, wasza powściągliwość jeden - mówił niby do sierżanta, ale tak aby szlachcianka słyszała. Zdawał sobie sprawę, że z pewnością niektórych targała ciekawość.

Yago próbował szyć opowieść żeby nie była zbyt brutalna, ale rzetelnie, czasem śmiesznie. Do młodego nawet się nie zbliżał, postanowił poczekać, aż ten ochłonie.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172