Liczba łez Chloe była wyraźnie nieskończona bo płakała niemalże przez cały czas. Zmęczona i roztrzęsiona usiadła w końcu na jednym z krzeseł i ukryła twarz w dłoniach. Rude kudły spłynęły na blat stołu. Próbowała po raz enty się uspokoić, zebrać i przestać w końcu ryczeć. I rozwiązać jakoś zaistniały kłopot, który kwilił teraz cicho na rękach Celahira. Wkrótce jednak odłożono dziecko na stół, które wychyliło się spod kocyka i harcowało nader żywiołowo jak na swój kilkudziesięcio- minutowy żywot. Chloe cofnęła się z miszanką strachu i odrazy. -" Wybacz ale jedynie Ty i Chloe mieliście dotąd kontakt z tym maleństwem nie ma potrzeby narażać na zarażenie innych…A widzę, że w tym momencie Chloe i tak jest chwilowo niedysponowana." -N-nie, nie..! jest j-już dobrze - Chloe skłamała samą siebie i resztę ocierając szybko łzy - ..uhm.. - wzięła głęboki oddech by nadac swemu głosu spokojnego tonu - m-ma raczej miękką łuskę.. to w końcu jeszcze noworodek... ah! Ale co wy?! chcecie opisać go jak bydło na targu?! A nuż tamten będzie robił sekcje, kroił się znaczy, małego - spojrzała nieufnie załzawionymi oczyma na Wolfganga.
-Ehh, Middenheim jest zbyt duże by tak po prostu opisać drogę, poza tym wiele budynków jest zrujnowana, uliczki zatarasowane - westchnęła - ktoś z nas musi iść - spojrzała na Celahira - jak trzeba to mogę iść ja...
Jęknęła cicho. Wolała już szlajać się po nocy ulicami miasta niż zajmowac się mutantem... uciekanie od odpowiedzialności, problemu? Może..
__________________ "Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"
Za Panią Jeziora! |