|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-09-2007, 23:46 | #141 |
Reputacja: 1 | Lilawander pokiwał głową na boki marszcząć brwi myślał przez chwilę, przeszedł klka kroków by przystanąć i odpowiedzieć. - Poczekaj, to nie takie proste. Na początek odwiń dziecko do naga, ani ja ani Wolfgang nie widzieliśmy go w całości, co mamy opisywać Nikolausowi?? Jeśli ma nam pomóc musimy mu dostarczyć garść informacji. Spojrzał jednocześnie na Chloe - Jeśli dotykaliście niemowlaka to czy możecie powiedzieć czy ma skórę twardą czy miękką? Jaki język? Oczy? Przynajmniej to możemy mu przekazać. Widząc niepewność i dystans Celahira w odwijaniu malucha dodał tylko. - Wybacz ale jedynie Ty i Chloe mieliście dotąd kontakt z tym maleństwem nie ma potrzeby narażać na zarażenie innych…A widzę, że w tym momencie Chloe i tak jest chwilowo niedysponowana. W melodyjnym elfickim dodał. - Rozumiem wartość słowa dawanego pomiędzy towarzyszami, braćmi krwi czy wojownikami. My czarodzieje do słowa podchodzimy jednak zupełnie inaczej. Słowo jest bronią której używamy dlatego też dbamy o nie i pieścimy je niczym wojownicy swój miecz. Ty jednak chcesz żebym dał Ci słowo , że dowiem się wszystkiego…Gdybym dał Ci takie słowo to chcąc się z niego wywiązać musiałbym do końca życia zdobywać wiedzę próbując osiągnąć coś co nieosiągalne. Zbadać KAŻDĄ możliwość?? Hi ,hi – na moment uśmiechnął się. Twoje słowa już zresztą skalały całą moją ewentualną przysięgę, jak bowiem mogłeś powiedzieć, że mi ufasz a później domagać się mego słowa, że zrobię tak jak chcesz żebym zrobił. Zrzucam to na razie na karb Twojej niewiedzy z kim rozmawiasz, emocje wywołane ostatnimi wydarzeniami i tym mutantem także dały się we znaki. Może jak się poznamy lepiej, przestaniesz kwestionować zaufanie do krewniaka zza morza. Tymczasem wiedz iż mam zamiar zbadać tą możliwość jaka się pojawiła inaczej nie wkładał bym w to tyle trudu. Nie zamierzam przebijać się w nocy przez całe miasto tylko po to by przywitać obcego mi człowieka. Zamierzam dowiedzieć się co może zrobić i jak a później zobaczymy. Po uważnej obserwacji wyglądu małego Lilawander był już niemal gotów do wyjścia. Wypuścił Agrama by z lotu ptaka obserwować teren i bezpiecznie omijać patrole i inne zbiorowiska ludzi. Gdy już opisano im drogę do przyjaciela Wolfganga Lilawander skoncentrował się przez dłuższą chwilę, zaczął mamrotać zaklęcia, wyjmując coś przy tym z torby. Właściwie to zachowywał się tak, że niemal nikt nie zwrócił uwagi na odczyniane przez elfa zaklęcia, niektórzy jeszcze zauważyli, że zaczął o wiele ciszej poruszać się, gdy już wychodził by po chwili zająć swój umysł czymkolwiek innym niż elfem. Ostatnio edytowane przez Eliasz : 13-09-2007 o 00:02. |
12-09-2007, 23:53 | #142 |
Reputacja: 1 | Wolfgang cały czas stał obok Chloe i użyczał jej ramienia. Jego myśli jednak błądził gdzieś daleko przez co nie udzielał się zbytnio w rozmowie. Myślało przyjacielu i wspominał wspólne przygody. Szczerze nie obchodziło go muatciątko ale mimo wszystko to bezbronne dziecko. „Z drugiej strony raczej nie wyrośnie z tego zwykły obywatel Imperium. Nie bez winy ludzi oczywiście ale jednak cześć rzeczy się dziedziczy…niestety…coś o tym wiem…Aj! Za duże dylematy jak na moją głowę. Ja musze mieć jasny cel. Nikolaus jest od myślenia i moralnych dylematów.” Od razu lżej mu się zrobiło. Nikolaus na pewno coś wymyśli. -Owszem nie widzieliśmy się trochę ale uwierz mi - on mnie nie wyda. –zapewnił z stanowczością w głosie. „Okazało się że to najszlachetniejszy z naszej trójki. To nie on wbił mi nóż w plecy…Mefisto nie wywiniesz mi się tym razem. Dopadnę cię draniu. ” - powrócił myślami do dawnych czasów. Jednak nagle poczuł smród krwi i spojrzał w dół na swoje odzienie. -Czekajcie no. Musze się trochę oporządzić. Przecie nie pójdę przywitać przyjaciela w takim stanie. – wskazał na brudny kaftan. Szybko wyciągnął z torby taki sam tylko że czysty. -Zaraz wracam. – wyszedł z pokoju. „Nie będę się przecież przy nich przebierał. Nie mam dziś ochoty na zbędne pytania” Szybko zmienił kaftan, ochlapał twarz zimną wodą i wrócił do przyjaciół. Przyjrzał się małemu mutantowi i dodał pytanie -Czy ma już żeby czy dopiero mu urosną jak ludzkim dzieciom? I przyłóż mu to od skóry dobrze? Zdjął z szyi medalion z wizerunkiem kruka i podał go Celahirow. „To już chyba zboczenie zawodowe” pomyślał. -A więc dobrze. Bachorek zostaje przy mamuśce a ja i Lilwander idziemy. Tylko czy trafimy? Ja jestem tu pierwszy raz a ty Liliwander? Może chociaż opiszecie nam drogę? – spytał. Jego zielone oko wpatrywało się w bladą Chloe i Celahira.
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |
13-09-2007, 10:42 | #143 |
Reputacja: 1 | Na środku stołu pomiędzy resztkami jedzenia dokazywał niemowlak. W końcu udało mu się odwinąć i wszystkim ukazała się zielona skóra malca pokryta niewielkimi łuskami niczym u węża. Przez chwilę jeszcze machał rączkami poczym wsadził sobie kciuk i z zadowoleniem zaczął go ssać. W tedy też otworzył oczy i spojrzał na was. Jego oczy z pewnością nie były ludzkimi oczyma. Źrenice były wąskie niczym u węża a białka całe żółte.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
13-09-2007, 18:39 | #144 |
Reputacja: 1 | Liczba łez Chloe była wyraźnie nieskończona bo płakała niemalże przez cały czas. Zmęczona i roztrzęsiona usiadła w końcu na jednym z krzeseł i ukryła twarz w dłoniach. Rude kudły spłynęły na blat stołu. Próbowała po raz enty się uspokoić, zebrać i przestać w końcu ryczeć. I rozwiązać jakoś zaistniały kłopot, który kwilił teraz cicho na rękach Celahira. Wkrótce jednak odłożono dziecko na stół, które wychyliło się spod kocyka i harcowało nader żywiołowo jak na swój kilkudziesięcio- minutowy żywot. Chloe cofnęła się z miszanką strachu i odrazy. -" Wybacz ale jedynie Ty i Chloe mieliście dotąd kontakt z tym maleństwem nie ma potrzeby narażać na zarażenie innych…A widzę, że w tym momencie Chloe i tak jest chwilowo niedysponowana." -N-nie, nie..! jest j-już dobrze - Chloe skłamała samą siebie i resztę ocierając szybko łzy - ..uhm.. - wzięła głęboki oddech by nadac swemu głosu spokojnego tonu - m-ma raczej miękką łuskę.. to w końcu jeszcze noworodek... ah! Ale co wy?! chcecie opisać go jak bydło na targu?! A nuż tamten będzie robił sekcje, kroił się znaczy, małego - spojrzała nieufnie załzawionymi oczyma na Wolfganga. -Ehh, Middenheim jest zbyt duże by tak po prostu opisać drogę, poza tym wiele budynków jest zrujnowana, uliczki zatarasowane - westchnęła - ktoś z nas musi iść - spojrzała na Celahira - jak trzeba to mogę iść ja... Jęknęła cicho. Wolała już szlajać się po nocy ulicami miasta niż zajmowac się mutantem... uciekanie od odpowiedzialności, problemu? Może..
__________________ "Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku" Za Panią Jeziora! |
13-09-2007, 19:26 | #145 |
Reputacja: 1 | - Dobrze, idź Chloe - zwrócił się do dziewczyny - tak będzie lepiej, proszę tylko, żebyś uśpiła matkę i małego, nie wiem, czy poradzę sobie z dzieckiem... - przyznał z rozbrajającą szczerością... Lilawander, wiesz o co mi chodziło, wybacz, że nie wyraziłem się jaśniej... i tak - ufam Ci. Komu miałbym ufać jeśli nie elfowi? |
13-09-2007, 20:11 | #146 |
Reputacja: 1 | Chloe szybko przygotowała się do wyjścia uśpiła mutanta za pomocą mikstury i odłożyła w mniej eksponowane miejsce w kuchni. Zajrzała jeszcze do dziewczyny i podała jej ten sam wywar. „Nie powinna ona i mały obudzić się zanim wrócimy”. Celahir i Otto pozostali w domu pilnując malca i matki. Dzięki magii elf szybko i bez przeszkód dostali się do przyjaciela Wolfganga. Mieszkał on nieopodal Królewskiej Akademii Muzycznej w dzielnicy Osttor. Długo trwało zanim ktoś zareagował na pukanie. Drzwi otworzył zaspany młodzian długo przyglądał się gościom wreszcie zawołał rozpoznając Wolfagna. - Wolgang druhu cóż cię to sprowadza do Middenheim. Dlaczego o takiej nieludzkiej porze ale wejdźcie nie stójcie na dworze - szybko przeprowadził was do salonu po drodze budząc gospodynię. - Karin bądź łaskawa i przygotuj nam jakąś przekąskę – powiedział biorąc tacę z karafką wina i kielichy.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
13-09-2007, 21:19 | #147 |
Reputacja: 1 | kiedy Chloe, Wolfgang i Lilawander wyszli Otto poszedł znaleźć jakąś szmatę i trochę wody i oliwy (ewentualnie tłuszczu). Kiedy już znalazł te rzeczy usiadł na krześle. Na stole przed sobą położył miecz oraz buławę. Powoli i dokładnie oczyścił każdą z nich po czym natłuścił obie bronie aby nie zardzewiały. -Co za dzień. A nawet nie przypuszczałem dziś rano, że będę z kimś walczył a tym bardziej, że będę pomagał małemu mutantowi.- człowiek spojrzał na malca - Mam nadzieję, że ten przyjaciel Wolfganga nie nie jest jednym z tych którzy zaraz lecą do straży, żeby donieść na kogoś. Dobrze byłoby gdyby udało nam się mu pomóc- Otto machnął ręką w stronę niemowlaka -Co do twojego oświadczenia, że sam zabijesz małego jeśli nie będzie mu można pomóc to równie dobrze mogę zrobić to ja. Z twojego zachowania sądzę, że to byłoby dla ciebie niezbyt przyjemne. Co prawda dla mnie tez ale ja mam w tym niejakie doświadczenie. Nie zrozum mnie źle nie chodzi mi o mordowanie dzieci. Mówię o dobijaniu rannych i tym podobnych rzeczach. Wiesz czasem zastanawiam się czemu zawsze cierpią ci niewinni a najgorsze męty tego świata mają się dobrze. Niezbyt to sprawiedliwe nie sądzisz?-
__________________ Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie. Armia Republiki Rzymskiej |
13-09-2007, 21:35 | #148 |
Reputacja: 1 | Nocna wyprawa do Nikolausa nie należała do najłatwiejszych. Lilawander co chwila przystawał, zmieniał trasę, pogrążał się w cieniu by po chwili wyjść i skinieniem ręki prowadzić dalej drużynę. Dyskretnie obserwował Chloe, początkowo był przeciwny wyciąganiu jej na taką wyprawę, jednak szybko doszedł do wniosku, że świeże powietrze i inne zajęcie bardziej jej w tej chwili pomoże. Szła dzielnie, elf widział jak bardzo starała się nie spowalniać tępa, dlatego sam postanowił zachować szczególną ostrożność wydłużając w ten sposób czas na dotarcie do celu. Przez całą drogę miał jeszcze obraz malca przed oczami. "Szkoda, mutacja jest zbyt rozległa i oczywista by ją ukryć… "Ukrywanie i tak nie było wyjściem z którym Lilawander mógłby się pogodzić." Albo jakoś wyleczą malca albo będzie trzeba go zabić, choćbym nawet sam to musiał zrobić." Przez drogę miał możliwość przemyśleć na nowo sytuację. Wiedział, że nie mógłby ponownie spojrzeć w oczy pobratymcom gdyby wiedzieli o jego litości. Podejrzewał, że już złamał niepisane tabu, ale chociaż tyle mógł zrobić dla towarzyszy. Jego szata, kroki, doskonale zlewały się z otoczeniem, sokół leciał nad nimi a gęsty mrok miasta przerywany był nielicznymi hałasami nocy. W jednym z zaułków koty dawały serenadę, elf cieszył się z obecności tych zwierząt, bez nich szczury i myszy stanowiły nie lada problem dla każdej metropolii. Gdy w końcu dotarli do ładnego domu tkwiącego w otoczeniu jeszcze piękniejszych budowli elf raz jeszcze sprawdził ( tak jak z kilka razy do tej pory) czy nie są przez kogoś śledzeni. Gdy w końcu otworzył im przyjaciel Wolfganga elfa zadziwił wiek gospodarza. Spodziewał się kogoś dużo starszego. "No cóż zobaczymy "– pomyślał. Gdy w końcu weszli do środka i wygodnie rozsiadli się na miejscach elf spojrzał na towarzyszy. Wolfgang pomimo okoliczności niemal tryskał radością z powodu spotkania, Chloe wyglądała jakby miała za chwilę wybuchnąć – niecierpliwie wpatrywała się w Nikolausa czekając na słowa które przyniosą albo ból, albo wybawienie. Paznokcie które z powodu silnego stresu mocno wbijały się w skórę dłoni wskazywały jednoznacznie, że Chloe oczekiwała raczej tej pierwszej wiadomości niż tej drugiej. Chociaż wciąż tliła się w niej nadzieja… Elf spojrzał na Wolfganga skinieniem głowy dając znak by wyjawił całą sprawę, w końcu to był jego przyjaciel. |
13-09-2007, 22:11 | #149 |
Reputacja: 1 | Wolfgang uśmiechnął się od ucha do ucha -Witaj Nikolaus! Kopę lat! Myślałem że będziesz łysy jak kolanu a tu niespodzianka! –zażartował i rzucił się wyściskać przyjaciela. -Dobrze cię widzieć bracie. – rzekł ciepłym tonem do przyjaciela. Założył ramię na szyje Nikolausa i zaczął rozmowę z przyjacielem. -Wybacz tą porę ale sprawa jest nagląca. Przybyłem dziś rano i zamierzam tu zostać przez jakiś czas. Słyszałem że Max jest w Middenheim… –urwał i spojrzał na druha. Jego wzrok był twardy i bezwzględny. Zacisnął usta a twarz wykrzywił mu grymas złości. Jednak trwało to zaledwie parę sekund. Po chwili rozchmurzył się zapominając o wszelkich kłopotach. No może z wyjątkiem tego który ich tu sprowadził… –Ale pogadamy o tym później. To są moi kompani w niedoli. Medyczka Chloe Maddenryk i mag Liliwander. Pozwolisz że usiądziemy. – raczej stwierdził niż spytał gdyż jako pierwszy rozsiadł się wygodnie w fotelu. Cały tryskał radością i zachowywał się niezwykle swobodnie. Widząc że Nikolaus szykuje kieliszki rzekł. –Nie kłopocz się. Już jedliśmy i piliśmy. A i zabawa była dzisiaj przednia. –wskazał na swoje jeszcze lekko podpuchnięte oko i uśmiechnął się szelmowsko. Zauważył skinienie głowy elfa i przystąpił do rzeczy -Musisz mi pomóc Nikolaus. A właściwie nie mi ale pewnej kobiecie i jej dziecku. Widzisz bracie…jakby to powiedzieć…dziecko jest dosyć… niezwykłe. Chloe niedawno odebrała poród i okazało się że dziecko jest no cóż…mutantem. –spojrzał ufnie na Nikolausa -Znasz się na wszelkich anomaliach i dziwolągach. Co możemy zrobić z dzieckiem? Rozważamy zabicie ale no cóż…brzydki ten bachor jak cholera ale mimo wszystko to bezbronny dzieciak. Co o tym sadzisz? Możemy coś zrobić czy jest tylko jedno wyjście? – spytał druha niczym małe dziecko pytające się czy wolno głaskać wściekłego pieska. Jednak w jego głosie była nutka nadziei. Wierzył w Nikolausa.
__________________ Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę. |
14-09-2007, 12:42 | #150 |
Reputacja: 1 | Salonik był urządzony gustownie. Pod ścianami stylowe biblioteczki uginające się od woluminów. Pod oknem długi szenzlong, na którym mogło się usadowić wygodnie cztery osoby. Po środku dębowy polerowany stół, na którym pyszniła się karafka i kielichy rżniętego szkła. Na lewo od okna na ścianie nad kominkiem, w którym buzował wesoło ogień kolekcja przepięknej broni. Goście rozsiedli się w wygodnych fotelach, gdy gospodarz przechadzał się z kielichem wina rozważając pytanie zadane, przez Wolfganga. Cienie układające się na jego twarzy dodawały Nikolausowi lat i powagi. - Hym, to bardzo trudna sprawa moi drodzy widzę wszakże wśród was jedną z medyczek naszej uczelni wnoszę po stroju panny. – wymownie spojrzał na strój Chloe. - W zasadzie mutantów należałoby tępić i tak stanowi prawo, ale osobiście się z nim nie zgadzam i wy też skoro nie uśmierciliście niemowlaka od razu. Ale podajcie mi jakieś szczegóły bo to co powiedziałeś Wolfgang to tylko ogólniki. Jak dziecko wygląda, co z matką czy zachodzi możliwość iż i ona jest mutantką co z ojcem dziecka. – poczym dolał sobie wina i usiadł w jednym z wolnych foteli i przyglądał wam się z uwagą.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |