Chyba trochę przesadził rozmawiając z Panem Kanclerzem, ale jeśli Morgden ma się tu w Wissenlandzie zadomowić to musi wyrobić sobie pozycje, a trochę przecenienie wartości jego osoby póki co powinno być w tym pomocne. Potem się sprawy naprostuje, ale póki co wszystko idzie po myśli. Tak pogrążony w myślach Dexter szykował się do nowej podróży. Postarał się nawet przygotować odpowiedni podarek do świątyni. Przyda mu się trochę boskiej pomocy w najbliższym czasie, ale był nastawiony optymistycznie na przyszłość.
Los jednak już taki nazbyt, aż nie był. Najpierw ta nieszczęsna przeprawa, a teraz łowco renegaci, czy kij wie kto, a w dodatku jego towarzysze pognali za jednym z tych gagatków. Nie chcąc zostać sam ruszył za Samenem licząc na siłę kozaka w przypadku niebezpieczeństwa. Niech serigańczycy ogarną sytuacje. W końcu to ich bajzel. Schlejer zamierzał trzymać się swych towarzyszy i wypatrywać czyhającego na nich niebezpieczeństwa, a przede wszystkim zamierzał przeżyć.