18-08-2022, 23:01
|
#50 |
| Leśna polana opodal szlaku do Ille-sur-Tét, 22 sierpnia 2595
Powstałe napięcie rozluźniło barbarzyńcę, nic więcej niż to co zamierzał, czego się spodziewał. Od pierwszych wypowiedzianych słów wiedział, że trafiają w próżnię. Tyle tylko i aż, by zakłócić przygotowane przez Gauthiera i jego pomiot przedstawienie. Yago nie stawił oporu większego niż powinien łoś z północy, kiedy wojacy złamanego krzyża odpychali go w bok.
Odpowiedział wzrokiem na słowa Neolibijczyka, słowa notabla miały swą wagę, toteż Pollanin postanowił nie pozostawić ich bez odzewu. Opuszczony wreszcie przez psy orgiastyka, zajęte podziwianiem całopalenia, zatrzymał się w pół drogi. Tyle by młody Bordenoir dał zapłon, dalszy ciąg znal, dlatego niespiesznie podążył za Kuoru.
Widok niedawnych kopaczy, a nagle przejętych rolą rekrutów wywołał na śmiałym obliczu Pollanina uśmiech. Czuł się języczkiem u wagi. Ważydłem.
Za to widząc pannę Durmont na wozie, nieco zatroskał, wyrzucał już sobie, że mógł ja zostawić na strachy dla prostackiego zysku informacji. Dlatego najpierw do do Wanadu, bo jakoś trzeba trzymać hierarchię.
- Wybacz panie jeśli moje zachowanie cię oburzyło. Moje życie moje, a miałem przeświadczenie, że nie pasowałaby im śmierć kogokolwiek nad to co zaplanowali. Głupio tylko naraziłem wasze pyski na szwank. Proszę zapamiętać, że jestem winien przysługę. Tymczasem - łypnął w kierunku wozów - ktoś to musi chyba opowiedzieć Frankom.
Skierował się wprost kobiety i Rezysty. - Jak mówią będziemy ruszać. Szkoda było nóg by oglądać co krzyżaki zaprezentowały. Moja ciekawość zero, wasza powściągliwość jeden - mówił niby do sierżanta, ale tak aby szlachcianka słyszała. Zdawał sobie sprawę, że z pewnością niektórych targała ciekawość.
Yago próbował szyć opowieść żeby nie była zbyt brutalna, ale rzetelnie, czasem śmiesznie. Do młodego nawet się nie zbliżał, postanowił poczekać, aż ten ochłonie. |
| |