Leże Shurelliona w Ostrym Garze
Cała ta wyprawa poza miasto koniec końców ogromnie Bhurrka zmęczyła. Obnoszenie się wszem i wobec ze swoją męskością, trzymanie w ryzach niesfornych towarzyszy, wreszcie mężne stawanie do boju z maczugą w łapie - kiedy waleczny Wenszymorda wszystko to poukładał sobie we łbie, doszedł do wniosku, że Wielki Wyjec zesłał na niego prawdziwie epickie wyzwanie, a on - pierwszy spośród herosów plemienia - doskonale na dodatek sobie z nim poradził!
Jeśli zatem kudłaty barbarzyńca miałby na cokolwiek narzekać, to był tym nadmiar wszechobecnej magii. Było tej magii w ostatnich dniach tyle niemożebnie, że łeb bolał gnola na jej wspomnienie jeszcze bardziej i bardziej, więc po krótkiej i bolesnej chwili Bhurrek przestał rozpamiętywać szczegóły swojej epickiej wyprawy.
Dość było tego, że klątwa z Wypasu została zdjęta, chore bydło wyzdychało, wieśniacy z łzami w oczach i widłami w rękach odprowadzili gnola do samej bramy, a młode dzierlatki głośno wyrażały swój zachwyt na widok jego pobudzonego tak podniosłą chwilą stercza.
Gdy zatem chwalebna wyprawa dobiegła końca i sfora Bhurrka powróciła w labirynt tętniących życiem ulic Ostrego Garu, barbarzyńca poczuł wrażenie prawdziwego spełnienia. Jednoręki Shurellion miał rzecz jasna mnóstwo pytań do swoich wysłanników - niektórych tak skomplikowanych, że nawet kilkakrotnie powtórzone nadal pozostawały dla gnola zagadką. Nie chcąc przypadkiem popełnić błędu w opowieści, a także pozostając w przeświadczeniu, że takie tłumaczenia są poniżej jego godności, Wenszymorda łaskawie pozwolił opowiedzieć wszystko swoim podwładnym, samemu leżąc w tym czasie na boku przy kominku i wylizując z lubością wielką kość udową opasa, którą Shurellion odebrał przy wtórze oburzonych protestów jakiemuś szkaradnemu reptillionowi.
Porządnie najedzony i ogrzany, bohaterski wojownik Wenszymordów bez większego namysłu podjął decyzję, aby pozostać jeszcze jakiś czas w służbie tego całego Shurelliona - zwłaszcza, że dzięki jego zleceniu wszedł w posiadanie cudownej metalowej maczugi, jakiej nie miał nikt inny w plemieniu!
Życie wśród cywilizowanych gołoskórych - jakże wyszydzane przez gnole - okazało się prawdziwie piękną przygodą!