Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2007, 20:33   #68
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Nie udało wam się dogadać co do tego kto, z kim, kiedy i gdzie pójdzie w mieście, więc każdy poszedł w swoją stronę


Falvir

Nie przepadałeś za miastami. Dużo w nich ludzi, każdy śpieszy się w swoim kierunku, ignorując wszystko, co jest wokół. Nie jesteś zbyt silny ani zbyt ciężki więc potrącający Cię ludzie co jakiś czas prawie cię przewracają i czasami wręcz cudem udaje ci się utrzymać na nogach. Dopiero po chwili schodzisz w boczny zaułek, gdzie wśród zalegających cieni czujesz się o niebo lepiej. Na szczęście, nawet mimo że niektórzy z drużyny nie posiadali zdolności magicznych wciąż posiadaliście MagKomy, za pomocą których możecie kontaktować się zarówno z magiem, który uprawnił was do wzięcia udziału w tej wyprawie jak i ze sobą nawzajem. Choć tyle dobrze, bo znając życie ktoś się zgubi, ktoś zdezorientowany nie będzie wiedział co robić. Zresztą, jeszcze sam nie zdecydowałeś się, gdzie pójść. Postanowiłeś tymczasem ze swojej ,,pozycji" obserwować resztę


Falghar

Ty także nie przepadałeś za miastami. Wszechobecny szum napływających zewsząd myśli, umysły niektóre tak oślizgłe, że nie odważyłbyś się ich dotknąć swoim talentem w obawie, że zobaczyłbyś coś, czego lepiej nie widzieć. Ty jedyny widziałeś w elegancko ubranym szlachcicu dumnie kroczącym przed siebie psychopatę, który od tygodnia morduje nocami bezdomnych, w trędowatym żebraku siedzącym pod murem królewskiego szpiega. Widziałeś, ale nic nie robiłeś - ty przecież stoisz ponad tym wszystkim. Co obchodzą Cię problemy zwykłych ludzi?

Swojego stałego towarzysza i sługę, Rennera by ten ruszył do karczmy na koniu. Plan ambitny, ale poprzez tłok na ulicach zamiast galopu wyszedł zwykły trucht wśród klnącego na potrącającego wszystkich po drodze koniem oprycha. Gdybyś był sam najpewniej oberwałbyś od tłumu, ale twarz Rennera, typowa dla ludzi jego pokroju skutecznie hamowała ambitne zapędy ludzi.

Po chwili przedzierania się dotarłeś w luźniejszą okolicę, skąd zauważyłeś, że potwornie zatłoczona jest tylko główna ulica, wiodąca od targowiska do bramy, a boczna na której znajdowała się karczma była prawie całkiem wyludniona. Ot, kilkanaście osób zmierzających w tylko sobie znanych warunkach, patrol strażników wyganiających trzonkami halabard kolejnego żebraka spod karczmy. Ot, typowa miejska uliczka


Wnętrze karczmy było jasne, rozświetlone przez dużą ilość okien. Nie było w niej typowego zaduchu i smrodu alkoholu - najpewniej, że alkoholu nie było tutaj w ogóle. Nawet jeśli tajemnicze zniknięcie alkoholu było wydarzeniem strasznym to miało także swoje dobre strony, a brak wymiotujących lub wszczynających bójki opojów był jedną z nich. W całej karczmie było dziesięć osób, licząc karczmarza, barczystego mężczyznę o poparzonej lewej stronie twarzy. Gdy chodził słychać było charakterystyczny stukot drewnianej nogi - najwyraźniej dawniej był wojownikiem, który teraz zamienił dawny zawód na coś spokojniejszego. Przy jednym ze stołów siedziało pięciu kupców, półgłosem wymieniających się uwagami o cenach i ilości towarów w różnych miejscach, kosztach transportu i zmianach podatków. W drugim końcu sali siedziało czterech rolników, zawzięcie grających w karty.

Karczmarz, po zobaczeniu twojego glejtu podał ci uśmiechając się uprzejmie kluczyki do pokoju na poddaszu. Już miałeś wraz z Rennerem iść na górę gdy twój wzrok przykuł jeden z rolników. Może normalna osoba nie zwróciłaby uwagi, ale miał on delikatne, nie skalane ciężką pracą dłonie. I jego myśli... Nie mogłeś ich zobaczyć. Tak, jakbyś miał opaskę na oczach. To w żadnym razie nie było normalne


Caafiel

Ty jedyny dobrze czułeś się w mieście. Ani tłum, ani ciasne uliczki - nic ci nie przeszkadzało. Widząc, że elfi mag skierował się w stronę karczmy ,,Szukaj tutaj" postanowiłeś, że jeśli chce się znaleźć trop to najlepiej byłoby się rozdzielić. Mroczny elf gdzieś zniknął, więc skierowałeś się do drugiej karczmy, ,,Tutaj znajdziecie". Nazwa wyjątkowo dziwna. Ty miałeś do przejścia większy kawałek. Nie chcąc iść pod prąd, przepychając się wśród ludzi ruszyłeś okrężną, lecz o wiele swobodniejszą drogą. Najpierw przez boczną uliczkę do zaułka włókienników, potem przez alejkę alchemików, potrącając jakąś przekupkę na jednym z licznych targowisk i ścigany jej donośnymi klątwami wreszcie dotarłeś pod drzwi karczmy.

Wnętrze sprawiało ponure wrażenie. Czarne deski w których prawie miejsce w miejsce wyryte były jakieś napisy, na środku pokaźna pajęczyna po której spacerował pająk wielkości ludzkiej pięści. Trzech paladynów w pogiętych i pokrwawionych zbrojach siedziało w rogu, donośnie rechocząc i dzieląc się monetami z pokaźnej sakiewki. Widać, że trochę zmienili swój zawód. O ramię otarła ci się wyzywająco wyglądająca kobieta proponując wizytę na górze, ale widząc jej bezzębny uśmiech i ropiejące rany odmówiłeś. Bacznie obserwowany przez paladynów przysiadłeś się do jednego ze stolików, a karczmarz bez słowa podał ci żółtawy cienkusz, jedyny jeszcze dostępny alkohol. W momencie, w którym chciałeś zanurzyć wargi w płynie do tawerny wszedł młody chłopak, na oko szesnastolatek ubrany w czerwony płaszcz z kapturem, po czym zauważywszy ciebie bez słowa przysiadł się do twojego stolika i patrząc gdzieś ponad twoim prawym ramieniem zagadnął delikatnym głosikiem

- Tutaj jasno, tam ciemno. Czekają na ciebie tam i tam. Szukasz tych, którzy zniknęli ale się spóźnisz. Szukaj nie tych co zniknęli, a tych co zostali, w łonie ziemi czekających tam za miastem, a odnajdziesz wszystkich

Po czym zachichotał i spojrzał ci w oczy. Po białej mgle w oczach domyśliłeś się, że jest niewidomy


Falvir

Pozostała dwójka rozdzieliła się i każdy ruszył w przeciwnym kierunku. Jeden zniknął w alejce prowadzącej najpewniej do zaułku włókienników, drugi wszedł do karczmy. Nie mając pojęcia, co robić postanowiłeś na własną rękę spróbować dowiedzieć się czegoś. Okrywając się cieniem ruszyłeś na targowisko po czym zatrzymałeś się koło kilku starszych kobiet, plotkujących z zapałem. Imitując głos staruszki podrzuciłeś niewidzialny pytanie ,,A słyszałyście o tych, co szukali alkoholu?" spowodowałeś istną burzę plotek. Po uporządkowaniu informacji dowiedziałeś się, że poprzednia grupa była u burmistrza (On pewnie jest zamieszany, bo zakazał uczciwego handlu w wewnętrznym pierścieniu! Zbój a nie burmistrz!), składała się z Człowieka-paladyna, który nią dowodził, dwóch magów, berserkera i elfiej złodziejki-łowczyni. Ponoć rozdzielili się na dwie grupy i ruszyli przez dwie bramy za miasto. Jedna zagłębiła się w tutejsze jaskinie, a druga ruszyła w stronę lasu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline