Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2022, 22:25   #172
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
 Wissenburg


Detlef miał nadzieję, że David uzna go za bezmyślnego siłacza, ale w podstępach to szlachetnie urodzony intrygant miał większe doświadczenie. Szlachcic może i chciał zostać zaatakowany, ale wbrew jego nadziejom, zastępujący jego adwersarza khazad nie zaatakował szaleńczo, a w sposób przemyślany.

Miecz i łamacz mieczy. Obustronnie nieudane przestawianie się jako słabszego niż w rzeczywistości na początku pojedynku. Przez pierwsze chwile pojedynku przeciwnicy wyglądali jak w lustrze. Krzywym, co prawda, ale jednak lustrze.

Szybko się to jednak zmieniło. Detlef był w stanie szybko skrócić dystans i zniwelować dłuższy zasięg ramion Davida, który teraz musiał bardzo się starać by nie zostać trafiony. Krasnolud od samego początku nie dał mu ani chwili wytchnienia i liczył na błąd. Widząc, że przegrywa, spróbował swojej koronnej sztuczki z potknięciem się. To czego nie przewidział, to fakt, że khazad może się jej spodziewać i siłą zmienić udawane zachwianie się w prawdziwą utratę równowagi. "Zabójcza" kontra okazała się słabym i niecelnym uderzeniem, z łatwością zablokowanym przez łamacz mieczy. Rapier wygiął się, lecz nie złamał, dając świadectwo doskonałej roboty zagranicznych rzemieślników.
Mając idealne warunki Detlef uderzył. Szlachcic złapany na niepewnych nogach, z uwięźniętą bronią, nie miał jak zrobić uniku.
David jednakże okazał się dużo bardziej zwinny niż się krasnolud spodziewał.
Zdążył nadstawić swój łamacz mieczy pod spadającą klingę. Krzywo. Niepewnie. W ostatniej dosłownie chwili. Ale zdążył.



Niemal każdy odruchowo zamknąłby oczy, gdyby stalowy okruch skaleczył go nad lewą brwią. Ale nie doświadczony dziesiątkami walki i potyczek krasnoludzki wojownik. Dlatego, w głowie szykując się już do siłowego przepychania się z człowiekiem, z pełnym niezrozumieniem patrzył jak jego miecz bez problemu przecina lewak przeciwnika i jak krasnoludzkie ostrze wbija się Davidowi w bark. Głęboko. Ranny przez chwilę patrzył z niedowierzaniem. Potem oczy uciekły mu w głąb czaszki i padł nieprzytomny i silnie krwawiący. Rana nie była śmiertelna, a rodzinę stać będzie na lekarzy, kapłanów i magów. Ale w tym turnieju David już nie powalczy. Wygrana Detlefa była bezapelacyjna.

Jeśli najstarszy z rodzeństwa miał go za zagrożenie dla swoich planów już wcześniej, teraz z pewnością krasnolud awansował na pierwsze miejsce na liście. Noc krasnoluda zapowiadała się "ciekawie". Miał wrażenie, że jeśli po prostu pójdzie spać to może się już nie obudzić.


 Nuln


Poszukiwania sztyletu zakończyły się stuprocentowym sukcesem. A nawet tysiącprocentowym, jako że z kilkudziesięciu ludzi, którzy twierdzili, że to właśnie posiadany przez nich sztylet jest tym zgubionym przez zamachowców, dziesięciu zaprezentowało ostrza, które przy odrobinie dobrej woli można było uznać za prawdopodobne narzędzia pracy zabójców. Ale za to inne pomysły Rudolfa przyniosły owoce. Choć trucheł psów także znalazło się kilka, Carlo doskonale wiedział, które z nich należy do Predatora. Nawet jeśli brakowało w nim kilku kawałków… Strzęp tkaniny w pysku nie był duży, nie miał napisów ani znaków szczególnych. Ale był z doskonałej jakości jedwabiu. Mało który kupiec mógł sobie pozwolić na taki strój. Ba, nie każdy szlachcic. A na pewno nie jako “strój roboczy”. Roz wyjaśniła, że taki materiał jest “cichszy” niż inne i daje jakieś korzyści w nocy, ale nie jest to coś co by było powszechnie noszone.

Podziemne organizacje wysłałyby swoich ludzi, a tacy ubraliby się taniej. Zamachowcy byli specjalistami w swoim fachu. Było tylko kilku “pracodawców”, których stać było na usługi nie jednego takiego zabójcy, ale trzech.Wielkie rody, gildie, Elektorka i jej najwyżsi doradcy. Albo Manfred. Z pewnością i on miał ludzi od mokrej roboty. Choć ci nie wyglądali na robiących w "budżetówce".

Gustaw skorzystał z rady Rudolfa i udał się do swojego dawnego znajomego Grubera, kiedyś sierżanta i porucznika, a obecnie grubej szychy w Straży. I rzeczywiście, dowiedział się ciekawych rzeczy. O przetasowaniach w straży po powrocie zdemobilizowanych strażników. O problemach w kanałach. O tym, że ktoś zabił Alfonsa, “pamiętasz którego”, i że o tym sza, żeby Gustawowi przez myśl nie przeszło się przyznawać, że go kojarzy przy nikim innym, bo następnym razem nie da rady tego ukryć. A tak przy okazji, coś dziwnego się wydarzyło:
Ira Herz, łowczyni wampirów dorwała krwiopijcę poprzedniej nocy. Wampir w Nuln to dziwna rzecz, nawet jak na takie czasy… ale się zdarza. Natomiast to, że po zabójstwie nie zgłosiła się po nagrodę, a dosłownie rozpłynęła się w powietrzu… to się nie zdarza. Łowcy nagród tak nie postępują. Czy Gustaw ma pomysł co się mogło stać? Zdaje się walczył kiedyś z wąpierzem.

Szlachcic przydał się i w inny sposób. Podczas “przypadkowej” wizyty w Sekretariacie “dowiedział się” o niespodziewanym wakacie i wspomniał o akuratnej osobie na to miejsce. Jak podał, poznał niedawno guwernantkę. Uczyła siostrzenicę szefa wywiadu, córkę hrabiny, więc była kompetentna, a co ważniejsze - z pewnością już ją sprawdził, dzięki czemu można oszczędzić sporo czasu. Zamiast wypełniać formularze, czekać aż odpowiedni ludzie znajdą czas by ją poobserwować i napisać raport i tak dalej, można zaproponować jej robotę i mieć problem z głowy. Szlachcic miał gadane. Nie tylko załatwił sprawę, ale i byli mu jeszcze wdzięczni za przysługę.
Niestety nie miał dostatecznie gadane ani tym bardziej nie miał dostatecznej pozycji by dostać się do nadal czekającego Manfreda. Ale obiecał dostarczyć mu wieści przy pierwszej okazji.

Roz od Gustawa dowiedziała się, że została zaproszona na rozmowę na poranek następnego dnia. Przygotowała się do nowej roli. Wygląd, przynajmniej częściowa orientacja w zadaniach pracownika i zasadach panujących w Urzędach.

Wieczorem jeszcze dzisiejszego dnia postarała się wyglądać zupełnie inaczej. Wtedy to udała się w miejsce, gdzie jak podejrzewała mieściła się kiedyś siedziba gangu Mocka (i Alfonsa Ragorna). Na miejscu znalazła częściowo wypaloną ruinę. Budynek wyglądał na opuszczony. I z nieznanego jej powodu wydawał się także znajomy. Szukając miejsca, z którego mogłaby obserwować go dłużej sama nie będąc widziana znalazła na dachu pobliskiej kamienicy dobrze przygotowane stanowisko obserwacyjne. Puste. Wyglądało na świeżo porzucone. Resztki jedzenia nie zdążyły zgnić. Przy tej temperaturze oznaczało to, że jeszcze wczoraj ktoś tu był i obserwował ten budynek.
Przechodząc obok, obejrzała sobie ją z bliska. Nadal lekko śmierdziało spalenizną. Śladów zniszczeń nikt nie próbował usuwać. Na podłodze były przebarwienia, których źródłem była z pewnością krew.

Wcześniej, Ostwald wysłuchał Roz.
- No tak, powinienem wiedzieć, że krasnoludy to proste umysły mają. Wystarczyło zaczekać na skaveny w Świątyni, tam gdzie przychodziły i uderzyć na nie, khazadom żaden Sigmaryta za złe by nic nie miał. Po co oni leźli w te kanały, teraz szczuroludzie są ostrzeżeni i poczekają kolejne tygodnie albo nawet miesiące - pomarudził, ale ostatecznie wybaczył. Niestety, nie spodobał mu się pomysł, by szukać haków na rywali bohaterów. Bo niby i z jakiego powodu ma pomóc w szkodzeniu von Rudgerowi, bohaterowi Imperium, wiernemu żołnierzowi Elektorki? To właściwie byłaby zdrada.

Szukanie wieści o interesach Kalba poszło jej lepiej. Ochmistrz rządził Nuln w imieniu Elektorki. Gdy ona zajmowała się balami i strojami, on ogarniał “nudne” obowiązki - kontakty ze Zgromadzeniem, administracja, urzędy miejskie, negocjacje z gildiami, dbanie o zapasy… Generalnie miał nadzór nad wszystkim co działo się w Nuln i okolicach, a nie było Dworem (to rola Szambelana), Wojskiem (Komendant), Strażą (Konstabl) ani wymiarem sprawiedliwości (Kanclerz Rohrig). Dlatego pisma do i od niego stanowią spory ułamek codziennej pracy gońców. A łapówki jakie dostaje niewiele ustępują tym, jakie daje się Elektorce (choć jemu daje się je mniej ostentacyjnie). Większość pracy wykonują tak naprawdę jego urzędnicy, nie zajmuje się przecież osobiście kwestiami wywozu śmieci czy naprawy rur wodociągowych, na wielu pismach tylko się podpisuje on, albo i ktoś “w zastępstwie”. Niestety to oznaczało też, że do kogo by listu nie wysłał, nie było to “nietypowe”.
Rudolf potwierdził, że Wielki Ochmistrz, Hildemar Kalb, pod nieobecność hrabiny przejmuje rządy w Nuln. A zważywszy, że nadzwyczaj często nie chce jej się chodzić choćby na spotkania Zgromadzenia, Kalb zajmuje się też wszelkimi nudnymi obowiązkami. Na tej pozycji musi wysyłać dziesiątki listów. Jeśli doliczyć te pisane “w imieniu i z upoważnienia” to nawet setki. Przytłaczająca większość z nich jest lokalna i ich odpisy, o ile istnieją, są w Archiwum Sekretariatu. Ale znalazło się i kilka ciekawych na “poczcie”. Treść może i nie była ciekawa, albowiem we wpisach stało “tajemnica handlowa, list dotyczy spółek handlu zagranicznego”, interesujący był natomiast adresat i daty - na około pół roku przed inwazją Kalb żywo korespondował z Marienburgiem. A konkretnie, z Arkatem Foogerem z Marienburskiego Banku Handlowego. Dziwne wydało się pannie Latimerii, że w sprawach handlowych pisał Kalb, a nie Kuhn. A Rudolf skojarzył nazwę banku z czekiem. Tym, którego połówkę nadal miał. Czyżby to był przypadek?
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline