Jeden przeklęty brudas i tyle zamieszania! Niepotrzebnego, niebezpiecznego zwracania uwagi, a co gorsza, odrywania od rutyny dnia codziennego. Bo jak to tak, spędzić noc daleko poza ukochanym Palais-Bourbon i chociaż przez chwilę nie wejść na parkiet albo nie zapolować dla przyjemności? Niestety rzeczywistość w postaci Aurory oraz zobowiązań wobec stwórcy i koterii jasno nakazywała symboliczne zakasanie rękawów i wzięcie do roboty. Z jednej strony Alessandra czuła irytację, z drugiej była to całkiem niezła odmiana. Tyle farta, że teren łowów nie przypadł na błotniste okolice Sekwany, albo co gorsza ciasne, klaustrofobiczne i brudne korytarze labiryntu Katakumb rozciągające pod sporą częścią miasta… czyli mieli szczęście. Dobra dzielnica zamieszkała przez uporządkowanych ludzi ograniczała niepotrzebnych świadków bo porządni ludzie po nocach siedzieli w domach aby odpocząć i przygotować na kolejny porządny dzień ich porządnego życia. Tłumaczyło to fakt, że do tej pory sprawa nie wypłynęła do świata śmiertelników.
W porządnych dzielnicach bezdomni, kurwy i dealerzy nie obstawiali ciemnych zaułków by stamtąd obserwować świat w oczekiwaniu na okazję. Miejski monitoring na razie skutecznie zostawał czyszczony, inaczej już media grzały by temat, ale musieli się spieszyć.
Wstała więc płynnym ruchem z sofy, obracając się w kierunku drzwi. Już widziała niezadowolenie swego stwórcy jeśli da plamę… dla niej większa motywacja nawet niż zapowiedziana impreza. Chociaż zżerała ją ciekawość co takiego jest w stanie przygotować szeryf wraz ze swoją świtą. Z pewnością będzie warte wysiłku.
- Mam swój transport dziadku, dziękuję - obracając się przez ramię popatrzyła na Carla i uśmiechnęła się lekko. Wychodziła na miasto, nie mogła przecież martwić się o plamy na ubraniu - Jeśli ktoś ma alergię na pióra to zapraszam - dodała przez moment spoglądając na resztę towarzystwa.
Zapał, chęć zabłyśnięcia, inne powódki - mieli motywację, a Szeryf jasno dała im do zrozumienia, że jeśli zawiodą zostaną uznani za niegodnych dołączenia do zabaw starszych dzieci i zepchnie się ich na margines społeczny jako nieumarłe niedojdy. Pod tym względem wampiry wcale nie różniły się od ludzi… plotkowały na potęgę i miało się wrażenie, że nic się nie schowa przed opinia publiczną. W tej kwestii śmiertelni mieli prościej, było ich więcej. W hermetycznej, ograniczonej społeczności istot nadnaturalnych znajdowało się zdecydowanie mniej dusz do obgadywania. O ile tacy jak oni mieli w ogóle dusze.
- Podział na dwie grupy to dobry pomysł, zastawimy dwie pułapki i mamy dwa razy większe szanse na sukces - podjęła posyłając Bruno powłóczyste spojrzenie spod rzęs i dusząc w sobie chęć aby zadzwonić do Servio i jemu, jak zwykle, zlecić brudną robotę. Tym razem musiała się pofatygować osobiście. Wstąpić na chwilę do klubu, zgarnąć zabawki i dalej udać na łowy.
- Jedną przynętą może być ktoś z nas - tu przeniosła wzrok na Tremere i wyszczerzyła się wesoło. - Ty albo ja, kobiety zawsze stanowią łatwiejszy cel, czyż nie? Mniejszy, słabszy… drugą nam zorganizuję. Wezmę którąś z moich dziewczyn na wypadek gdyby ten… brudas - słowo powiedziała z obrzydzeniem i się wzdrygnęła - umiał wyczuwać takich jak my. Jewel będzie odpowiednia. Nie wstyd się z nią pokazać na mieście poza klubem i jak na człowieka jest dobrze poinformowana. Tylko jest do zwrotu, nie lubię marnować zasobów i rozstawać się ze swoją własnością.