kiedy Chloe, Wolfgang i Lilawander wyszli Otto poszedł znaleźć jakąś szmatę i trochę wody i oliwy (ewentualnie tłuszczu). Kiedy już znalazł te rzeczy usiadł na krześle. Na stole przed sobą położył miecz oraz buławę. Powoli i dokładnie oczyścił każdą z nich po czym natłuścił obie bronie aby nie zardzewiały.
-Co za dzień. A nawet nie przypuszczałem dziś rano, że będę z kimś walczył a tym bardziej, że będę pomagał małemu mutantowi.- człowiek spojrzał na malca - Mam nadzieję, że ten przyjaciel Wolfganga nie nie jest jednym z tych którzy zaraz lecą do straży, żeby donieść na kogoś. Dobrze byłoby gdyby udało nam się mu pomóc- Otto machnął ręką w stronę niemowlaka -Co do twojego oświadczenia, że sam zabijesz małego jeśli nie będzie mu można pomóc to równie dobrze mogę zrobić to ja. Z twojego zachowania sądzę, że to byłoby dla ciebie niezbyt przyjemne. Co prawda dla mnie tez ale ja mam w tym niejakie doświadczenie. Nie zrozum mnie źle nie chodzi mi o mordowanie dzieci. Mówię o dobijaniu rannych i tym podobnych rzeczach. Wiesz czasem zastanawiam się czemu zawsze cierpią ci niewinni a najgorsze męty tego świata mają się dobrze. Niezbyt to sprawiedliwe nie sądzisz?- |