22-08-2022, 17:40
|
#149 |
Kapitan Sci-Fi | Allcax zaklął cicho, gdy statkiem szarpnęło tak mocno, że byłby wyleciał z fotela, gdyby nie był do niego przypięty pasami. Niebieskowłosa Lyn właśnie tak właśnie zrobiła. Na szczęście dla niej żelazny chwyt Emreia potrafił być równie mocny, co delikatny i skończyło się na strachu. Komunikat o tym, że dziewczyna jest bliska upojenia alkoholowego, nie umknął uwadze starego wojaka.
W pierwszej chwili uznał to za skrajną nieodpowiedzialność młodej. Szybko jednak przypomniał sobie, że w sumie nie wie czy dziewczyny będą chciały mu pomóc, czy tylko oferują mu podwózkę na miejsce. Wolałby to drugie. Pewne rzeczy lepiej załatwiać samemu. Poza tym...
Z ponurych myśli wyrwał go głos kapitan:
- Nie ma zdalnego sterowania… Ehh! To mi nie wygląda dobrze. Ktoś z tego co mi się zdaje będzie musiał dostać się do CPU i podpiąć. Skafander mam, Ty masz zdolności. Dasz radę Indygo?
- Ja pójdę - powiedział bez wahania. - Ty jesteś jeszcze wczorajsza - zwrócił się do Lyn głosem nieznoszącym sprzeciwu.
"Dam radę" pomyślał. Co prawda niewiele miał do czynienia z kosmicznymi spacerami. Nigdy nie był rakieto-skoczkiem, czy komandosem. Nie był nawet w wojskach desantowych. Był zwykłym, zakutym w biały pancerz, żołdakiem. BPP, jak mówili co bardziej doświadczeni - Biedna Pierdolona Piechota. Ale parę razy miał na sobie odrzutowy plecak. Zresztą jak trudne mogło być poruszanie się w stanie nieważkości?
- Poinstruujesz mnie przez interkom co mam robić - dodał po chwili w kierunku hakerki. |
| |