Ashur przetarł rękoma oczy przyglądając się widokowi, która zaczął się rozpościerać przed nimi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że musi idiotycznie wyglądać z taka miną, lecz nie potrafił ukryć swojego zaskoczenia. Las przed nimi był niemal bajeczny i to tu! W Palestynie! Kilkadziesiąt metrów pod ziemią!
Łódź zaryła głęboko w wybrzeże, sprawiając, że szarpnęło nimi porządnie. Jakby zapomniawszy o tym, co się przed chwilą wydarzyło, Strażnicy wysypali się na obrzeża lasu. Alemir począł ganiać za fretką starając się dowiedzieć, czy to zwierze mówi. Trafnie komizm całej sytuacji skwitował Genoshian:
-… Niektórzy potrzebują tego czasu na odpoczynek a inni - tu wskazał z serdecznym uśmiechem na Alemira - na rozmowę.
Kalidianin wybuchnął nieskrywanym śmiechem. Po raz pierwszy od początku wyprawy mógł się odprężyć. Zanim jednak rozłożył się na trawie, by móc rozkoszować się zapachem zieleni, podszedł do Veriene. -Dziękuję za te wyładowanie elektryczne- szepnął jej do ucha- bez Ciebie mógłbym nas wszystkich zabić tym pomysłem wskoczenia do łodzi… Czując w sobie dziecięcą radość Ashur postanowił zapomnieć o trwającej misji. -Hey Alemir weźmy tego gryzonia z dwóch stron- mówiąc to Kalidianin przyłączył się do gonitwy za fretką.
__________________ Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help!
MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość! |