Gospoda „U Marthy” była dziś raczej pustawa. Zygfryd co prawda nie miał porównania jednak wydawało mu się, że było tu wyjątkowo mało klientów. Nie przeszkadzało mu to w niczym, a na pewno w zjedzeniu całkiem dobrego posiłku w przystępnej cenie.
Posilony i syty ruszył rozejrzeć się w okolicy, nie wiedząc nawet czego właściwie szuka w oczekiwaniu na przybycie nowego przedstawiciela Kolegium. Wszystkiego mógł się spodziewać znaleźć, jednak na to na co trafił przeszło jego najśmielsze oczekiwania i zmroziło mu krew w żyłach.
Polowali tu na elfy. Nie, żeby kiedyś się tym jakoś zbytnio przejmował, ale jak to mówią punkt widzenia zmienia się razem z punktem siedzenia i jakoś wyjątkowo dziś ta informacja uderzyła go personalnie w związku z faktem, że od jakiegoś czasu podróżował w towarzystwie elfa i krasnoluda. Na krasnoludy chyba tu nie polują...
Pogrążony w myślach Zygfryd przerażony tym co właśnie usłyszał wyrwał się nagle z zadumy gdy ktoś zaczął do niego mówić.
- - Co tu robisz?... Odejdź... - usłyszał tylko.
Zerwał się i nie oglądając się za siebie oddalił się szybkim krokiem. Postanowił jak najszybciej odszukać swoich towarzyszy, a gównie Orgofa.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |