Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2022, 00:08   #38
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Kończąc temat infiltracji. W pierwszej kolejności powinniśmy zająć się lotniskiem, koszarami batalionu zmechanizowanego, jak również kluczowymi budynkami administracji. W każdym z tych miejsc musimy mieć swoich ludzi. Na lotnisku zaś musimy przeniknąć do obsady wieży tak, żeby w razie jego panowania mieć tam kogoś, kto potrafi obsługiwać radar i ruch powietrzny. Należałoby wybadać, jakie nastroje są wśród tej załogi i czy w razie czego stanie po naszej stronie. Nie zapominam o jednostce antyterrorystycznej, ale ona jest tam w określonym celu. Przypuszczam, że będzie dla nich dużą niespodzianką, gdy to oni zostaną zaatakowani. Poza tym istnieją też inne metody eliminacji, nie związane z otwartą walką. W przypadku właściwego rozpoznania, są one jak najbardziej możliwe do zastosowania.-

Gdy Cantano przeszedł do omawiania kwestii zagranicznych inwestorów i nakreśli wizje wręcz mafijnych porachunków, Buck zrobił kwaśną minę.
- Ja chyba naprawdę muszę zmienić wizerunek. -
- No. Zacznij od fryzury. - Dodała Mi z zimnym uśmiechem, na co Buck zareagował jeszcze bardziej kwaśną miną

- Panie Cantano Ja tylko tak wyglądam. Nie Jestem mafiosem. Nie zajmuje się wymuszaniem haraczy, ani nic takiego nie proponuje. Zauważam jedynie, że jeśli opanujemy wyspę, to należy również zwrócić się do wszystkich tych firm i zwrócić im uwagę na fakt, co może dla nich oznaczać interwencja sił rządowych. To są biznesmeni, dla nich liczy się zysk, pieniądze i bezpieczeństwo prowadzonych przez nich interesów. To, czy jest to dla tego państwa czy innego nie będzie miało znaczenia. A dla tych interesów kluczowe będzie uniknięcie zniszczeń wojennych. Dlatego mogą nas poprzeć. Będziemy musieli z nimi tylko porozmawiać. Bez podtekstów. Tylko tyle i aż tyle. Niech poczują, że dla władz niedużej nastawionej na turystykę wyspy są znacznie ważniejsi niż dla, co by nie mówić administracji, sporego państwa. Przy odpowiednim podejściu i odrobinie szczęścia oni sami wyczują w tym swój interes.

- Osobną sprawą jednak jest kwestia platformy wiertniczej. Tutaj jednak pozwoliłbym sobie na nieco bardziej daleko idącą inicjatywę. Ta inwestycja może okazać się bardziej kluczowa niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Należałoby zadbać o to, żeby zdobyć informacje na przykład o wielkości złóż. Może się okazać, że potencjał tego Obszaru. Jest na tyle duże, że zapewnienie sobie nad nim kontroli. Będzie warte tego, żeby uruchomić wpływy wielkich tego świata. Dlatego należałoby zbadać. Czy jakaś administracja rządowa jakaś agencja lub może jakaś firma, która nie jest powiązana z administracją? Przeprowadziła badania geologiczne. I już wie, na czym siedzi. To może być bardzo cenna wiedza i można ją wykorzystać na przeróżne sposoby. Jeżeli ma Pan dojść do tego typu informacji, to bardzo dobrze, ale jeżeli Pan ich nie ma, to myślę, że w naszej sytuacji sensowne byłoby ich kupienie. Za rozsądną cenę, oczywiście.

- Co do szpiegów na kontynencie, a także operacji piechoty morskiej, to oni nie przybędą tu na promach. W sytuacji, w której opanujemy wyspę i nie będzie na niej sił sprzyjających rządowi, a przynajmniej takich, które będą mogły cokolwiek zrobić, Marines będą mogli tu przybyć tylko na trzy sposoby. Wylądować na lotnisku, a to możemy uniemożliwić, jeżeli je opanujemy. Będą mogli spróbować wpłynąć bezpośrednio do portu i po prostu rozładować cały swój sprzęt i ludzi, ale znów jeżeli go opanujemy, jesteśmy w stanie powstrzymać taką operację. W tym momencie pozbawieni dostępu do infrastruktury morskiej i lotniczej, będą musieli decydować się na desant prosto z morza. To nie jest już wcale taka prosta operacja. Wymaga przygotowań a te możemy wykryć i przygotować naszą obronę. Myślę, że możemy pokusić się nawet o przewidzenie miejsca ich lądowania. To wszystko może się to skończyć bardzo różnie. Ile z tych barek i amfibii, które stoi tam od jakiegoś czasu jest faktycznie sprawnych? Kiedy ostatni raz ta jednostka przeprowadzała tego typu operacje faktycznie na dużą skalę. Czy armia wenezuelska faktycznie utrzymuje swoje oddziały wojskowe cały czas w tak wysokiej gotowości bojowej, że wystarczy kilka dni na ich zmobilizowanie i wysyłanie? Zwłaszcza, jeżeli to jest oddział wielkości dywizji. Żadna armia na świecie tego nie robi. Naszym sprzymierzeńcem będzie zaskoczenie. Oni nie będą mieli czasu na przećwiczenie i dokładne zaplanowanie takiej operacji, prawdopodobnie nawet nie będą mnie mieli dobrego rozeznania w naszych siłach. Jesteśmy w stanie wprowadzić ich w błąd w kwestii naszej liczebności i możliwości bojowych. Z całym szacunkiem do ich wyszkolenia i wartości bojowej, zadanie, przed którym by stanęli, wcale nie byłoby łatwe do wykonania i nawet przy wszystkich naszych bolączkach mogłoby się skończyć dla nich bardzo wysokimi stratami i to bez gwarancję sukcesu.

- No chyba, że faktycznie spróbują przetransportować te wojska na tych promach. Wtedy chętnie bym to zobaczył. Jeśli oni zdecydowaliby się na lądowanie na promach, nawet w porcie, byłaby to najlepsza dla nas opcja. Tak brakuje nam lotnictwa i ciężkiej artylerii, ale istnieją inne sposoby radzenia sobie z takimi sytuacjami. Nie sprowadzimy sobie czołgów czy haubic, ale już materiały wybuchowe czy może nawet pewnego rodzaju miny, już tak. Prom to łatwy cel, nie jest okrętem wojennym, powolny, ślamazarny wrażliwy na uszkodzenia i pływający po z góry zaplanowanej trasie. Nawet okręt wojenny, który zdecyduje się wpłynąć do wrogiego portu, musi się liczyć z konsekwencjami. Były już takie przypadki i to nie raz. A zupełnie przypadkowo w naszej ekipie jest specjalista od morskich operacji specjalnych.

- Musimy zastanowić się nad metodami łączności z naszymi uszami i oczami na kontynencie. Kilka dni to stanowczo za dużo na przekazanie jakichkolwiek wiadomości. Musimy je mieć od razu. Mamy w naszym oddziale specjalistkę od łączności. Być może zdołamy coś stworzyć, zwłaszcza, że nie musi to być coś bardzo skomplikowanego, a odległość między kontynentem a wyspą wcale nie jest duża. Wystarczy nadawanie krótkich komunikatów, które nawet w razie przejęcia mogą być na tyle zaszyfrowane, że nic nie powiedzą stronie przeciwnej.

- Moi rodzice pochodzą z Polski. To taki kraj w Europie. Tam też kiedyś działał ruch oporu. Całkiem sprawny. W dodatku posiadał sprzymierzeńców za granicą. Zorganizowali oni łączność w taki sposób, że wiadomości były zaszyfrowane w cywilnych audycjach radiowych. W sposób zawoalowany, ale zrozumiały dla kogoś, kto wie, co tak naprawdę usłyszał. Dlatego ważne jest, żebyśmy byli w stanie umieścić kogoś w lokalnych mediach, radiu i telewizji. W ogóle dobrze by było wiedzieć, jakie nastroje panują wśród obsady tych stacji, być może znajdziemy tam sprzymierzeńców, których nawet się nie spodziewamy. Dziennikarze z reguły są…. bardziej otwarci na pewne sprawy. Oni wcale nie muszą nadawać wprost naszych komunikatów. Wystarczy wpleść w niej kilka zaszyfrowanych fraz, a ludzie, którzy będą ich słuchać zrozumieją co mają robić. Tyczy się to zarówno tych tutaj jak i tych na kontynencie.

- Ostatnia kwestia to broń przeciwlotnicza którą rozmieszczono na wyspie. Nie wiem, czy udało już wam się zlokalizować miejsca jej stacjonowania, ale jeżeli nie, to należy bezwzględnie to zrobić, a następnie przydzielić z tym miejscem „opiekunów”. To wcale nie muszą być jacyś szczególnie wyszkoleni bojownicy. W takich zadaniach czasami lepiej sprawdza się kilku młodzików, który akurat grają w piłkę na drodze przy jednostce albo codziennie chodzą tamtędy do szkoły lub do jakiejś pracy. Tu wystarczy ktoś, kogo żołnierze nie będą zauważać, bo nie będzie obiektem ich zainteresowań. Musimy zlokalizować te miejsca, ustalić, jakie mają załogi, kto nimi dowodzi i gdzie tych dowódców i żołnierzy można spotkać w momencie, w którym nie są przy swojej jednostce. Gdy przyjdzie czas na naszą małą rewolucję, to również będą nasze cele. Musimy względnie pozyskać to uzbrojenie i rozmieścić je zgodnie z naszymi potrzebami. Może okazać się to kluczowe w przypadku nie tylko odparcia ewentualnego ataku, ale wręcz zniechęcenia wroga do jego przeprowadzenia. Nikt nie zdecyduje się na lądowanie na lotnisku, którego pilnuje kilka działek. Nie przed ich zniszczeniem. A to wcale nie musi być takie łatwe.

- A że nie mamy ludzi przeszkolonych do ich obsługi? Cóż, Pan to wie. Ale czy wiedzą o tym ci, którzy będą zastanawiać się, czy wylądować na takim lotnisku? Kto powiedział, że ich obsługa za drobną opłatą nie zgodzi się nas przeszkolić w ich obsłudze. Ba, może nawet sama się na to zdecyduje

- Zgadzam się, że wybory są tu datą kluczową i do niej musimy dostosować harmonogram naszych operacji. Przyznam, że nie jestem ekspertem od sytuacji politycznej Wenezueli, jednak należałoby się zastanowić, jak nasza operacja wpłynie na notowania poszczególnych partii i kandydatów na kontynencie. Z jednej strony tego typu zdarzenie zawsze obniża notowania rządu, obnaża jego słabość, nieprzygotowanie, jak równie, to że nie przewidział takiej sytuacji i nie spróbował rozwiązać jej zanim jeszcze sprawy zaszły tak daleko. Ale pytanie, czy wtedy Chavez, który jeszcze nie przejął władzy, będzie osłabiony czy wzmacniano wskutek tych wydarzeń. Czy jeżeli opowie się za twardym i siłowym rozwiązaniem sprawy z rewolucjonistów, to czy spotka się to z poparciem wenezuelskiego narodu? Czy może wręcz przeciwnie, Wenezuelczycy będą oczekiwać raczej rozmów i rozwiązania pokojowego. Nikt nie lubi wojny domowej.


Po całej tej gadanie o „wielkiej” polityce i śmiałych operacjach wojskowych na „strategiczną” skale, przyszedł czas wrócić do szarej rzeczywistości i omówić pierwsze kroki najemników na wyspie.

- Nasze kroki w najbliższej przyszłości będą wyglądały w sposób następujący: Podzielę swoich ludzi mniej więcej na trzy zespoły. Dwa z nich zajmą się pozyskaniem uzbrojenia. Jeden od naszego kontaktu na Grenadzie, drugi od twojego kontaktu w Barcelonie. Z kolei trzecia grupa będzie przygotowała już ośrodki treningowe. Kilku moich z nas dostanie też zadania indywidualne, związane z rozpoznaniem i zaplanowaniem pewnych operacji na przyszłość. Będę potrzebował, żebyś wyznaczył do naszej pomocy kilku, może nawet kilkunastu swoich ludzi. Będę ich potrzebował zarówno jako przewodników, ale też również jako łączników, który w razie czego będą mogli przekazać ci wiadomości, jak również będą mogli przywieźć nam wiadomości od ciebie. Niektóre decyzje będą wymagały Twojej akceptacji lub aprobaty, dlatego muszę mieć możliwości w miarę szybkiego i sprawnego uzyskania. Co więcej, po tym jak nasze operacje przerzutu uzbrojenia zaczną przybierać charakter rutynowy, będę chciał, żeby z czasem przejmowali je również Twoi ludzie, po to, żebyśmy my, mogli zająć się kolejnymi sprawami.

- Zorganizuj jak najszybciej załogę naszego kutra, jak również pozostałe jednostki, których możemy użyć do przerzutu broni. Wszystko musi być jak najbardziej, legalne. Żadnej amatorki, rozładowania skrzyń na plażach, a jeżeli już, to to również musi być przygotowane w taki sposób, żeby uniknąć niespodzianek, w rodzaju tych, jakie spotkały nas w czasie przybycia na wyspę. Musimy stworzyć sprawny kanał przerzutu broni, ponieważ będziemy mieli tylko to, co zdołamy przerzucić przed rozpoczęciem operacji, plus to co ewentualnie zdobędziemy na oddziałach stacjonujących na wyspie. Jakiś mniejszy port, kilku przekupionych urzędników będą w sam raz. Na pewno jesteś w stanie to zorganizować.
 
malahaj jest offline