Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2022, 12:11   #175
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Muzyka

Podczas gdy goblinoidy były zaaferowane sobą Vall po cichu uchylił drzwi i przekradł się w północno-zachodni róg pomieszczenia. Jednocześnie Argaen, najdyskretniej jak potrafił, zbliżył się do progu i skorzystał z utworzonej przez towarzysza przerwy, by cisnąć do środka zaklęciem Sieci. Wprost w stłoczone potwory. Kompletnie zaskoczone goblinoidy w najmniejszym stopniu nie zorientowały się w całym fortelu. Jedynie zaczęły wrzeszczeć i szamotać się, próbując uwolnić od krępującego dotyku lepkich magicznych włókien. Tylko orklin i jedna z konkubin byli na tyle szybcy i zwinni, że zdołali oprzeć się czarodziejskiej przędzy, pozostałe trzy szarozielonoskóre zostały niemal całkowicie skrępowane przez niezwykle wytrzymałe nici.

Po zainicjowaniu pułapki drużyna Bohaterów Sandpoint nie zwlekała już ani chwili dłużej. Bardka Sherwynn natychmiast wystąpiła z cienia i cisnęła jadowitą obelgą w stronę Bruthzamusa. Zaklęte słowa wżarły się głęboko w umysł potwora, sprawiając mu fizyczny ból i poważnie zaburzając jego zdolność koncentracji. W sukurs szkarłatnowłosej momentalnie poszedł pieśniarz klingi, który cisnął sztyletami w trzymającego się za głowę orklina, godząc go w udo i lekko rozcinając mu bok. Dla tak potężnego potwora rany te stanowiły jednak niewiele więcej, niż ukąszenia owada. Wściekły jak diabli pochwycił z ziemi swój dwuręczny kiścień, po czym ruszył z rykiem na najbliższego z przeciwników – elfa. W okamgnieniu zjawił się przy nim i kilka razy obszernie zamachnął nań swą okazałą bronią. Metalowe bijaki uformowane w kształt trzech kolczastych, rozwrzeszczanych czaszek przecięły gwałtownie powietrze. Dzięki magii lutnistki pierwszy atak okazał się dość niezdarny, ale Vall był na tyle szybki, by uniknąć również prawie wszystkich pozostałych ciosów, z których każdy był na tyle potężny, że mógłby powalić bez trudu dorosłego męża. Prawie. Choć ostatni atak mocarnego orklina zaledwie drasnął ulicznika, poczuł on nader dotkliwie, jak uderzenie wyłącznie jednego z bijaków bez trudu zgruchotało mu żebro. Ułamek sekundy później do starcia dołączyła Shalelu. Napięła swój długi łuk i posłała strzałę prosto w muskularną pierś rosłego goblinoida. Ku jej zgrozie zadana rana jedynie nieznacznie wybiła go z rytmu. Stercząca zeń niczym sztandar cedrowa brzechwa o białych lotkach zdawała się nie robić większego wrażenia na obdarzonym nadludzką żywotnością osiłku, choć bez problemu mogłaby uśmiercić zwykłego goblina.
— Uważaj czarodzieju, Bruthzamus to potężny przeciwnik, który z całego serca nienawidzi elfów! — łowczyni ostrzegła Valla. Jej słowa zdawał się potwierdzać wiszący u szyi monstrum makabryczny naszyjnik wykonany z szeregu odciętych elfich uszu nawleczonych na brudny rzemień.
Podobne wrażenie co strzał Andosany zrobiło na orklinie ogniste zaklęcie Argaena, który zdołał celnie posłać magiczny pocisk pomiędzy ciżbę stłoczonych kombatantów. By pomóc ubić mocarnego potwora i chronić drogiego przyjaciela do zmasowanej napaści dołączyła również Verna, jednak ku jej zniesmaczeniu atak o włos chybił osiłka. W międzyczasie prawie wszystkie faworyty zdołały wyrwać się z uścisku pajęczyny. Porwały noże i sztylety z brudnych półmisków i ruszyły, by wesprzeć swego oblubieńca. Jedna z nich zdołała ugodzić w bok stojącą jej na drodze orzechowooką najemniczkę. Właśnie wtedy na scenę walki wkroczył Mharcis. Cisnął klątwą w jedną z napastniczek i z morderczą skutecznością wykończył ją swoją paktową bronią, temperując wyraźnie animusz pozostałych.

Sherwynn próbowała odgryźć się swej oponentce za doznane obrażenia, wykonując sekwencję eleganckich cięć. Jej podwójny bułat błyskał drapieżnie ostrzami, próbując dosięgnąć żwawej goblinki. Z niewielkim skutkiem. Dopiero po jakimś czasie korzystając z dobrodziejstw podwójnego oręża, zdołała nagłym zwrotem ramion zamienić jedno z pudeł w trafienie i pozostawić na ciele mikruski głęboką krwawą bruzdę. W tym samym czasie pieśniarz klingi dobył zatrutego sztyletu i wykonał odważne pchnięcie w stronę Bruthzamusa. Ryzykowny manewr nie poskutkował, do tego Galanodel chybił na tyle fatalnie, że odsłonił się całkowicie przed przeciwnikiem. Mocarny goblinoid natychmiast postanowił wykorzystać tę przewagę i uderzył z gwałtownością burzy, której nie zdołało zatrzymać ani kolejne dekoncentrujące zaklęcie bardki, ani magiczna tarcza wyczarowana w ostatniej chwili przez elfa. Trzy bijaki z siłą sunącej lawiny spadły na ulicznika, ciskając jego pogruchotanym i pozbawionym zmysłów ciałem w róg pomieszczenia niczym szmacianą lalką. Widok ten jednocześnie wyrwał rozpaczliwy krzyk z gardła paladynki i wywołał podniecony ryk pogromcy, ucieszonego wizją kolejnego trofeum do kolekcji. Tymczasem obstąpiona przez goblinki Shalelu wypuściła bezużyteczny w bliskim starciu łuk i cięła na odlew jedną z napastniczek świeżo dobytym krótkim mieczem, rozpruwając brutalnie barwny strój i wątłe ciało pod nim. Zaklinacz z kolei kontynuował zasypywanie orklina ognistymi pociskami, tym razem jednak stojąca w pobliżu uzbrojona goblinka nie dawała mu tyle swobody, by mógł skoncentrować się na ataku, dlatego ledwie osmalił jedno z ramion osiłka. W tej samej chwili zrozpaczoną Vernę pochłonął święty gniew, ruszyła krewko do przodu, by z błogosławieństwem samego Ragathiela dokonać pomsty na zbrodniczym Bruthzamusie. Zastępującą jej drogę goblinkę rozcięła na dwoje jednym potężnym atakiem, nawet nie zwalniając kroku, jakby tamta stanowiła dlań jedynie irytująco zbędną przeszkodę do celu. Krew zmasakrowanej faworyty chlapnęła na zacięte oblicze Scarnetti, formując się na kształt krwawych łez. Na ten widok atakującą muzykantkę konkubinę zdjęła trwoga, przez co wykonała jedynie niezdarne pchnięcie w stronę szkarłatnowłosej, nim rzuciła się do rozpaczliwej ucieczki. Jej ostatnia żywa towarzyszka wciąż znajdowała się w komnacie, bezskutecznie szamotając się z coraz ciaśniej oblepiającą ją pajęczyną. Sprytnie korzystając z pola walki do pomieszczenia wparował Mharcis, przeniósł swoją klątwę na orklina i zadał mu pchnięcie w plecy owocujące niezwykle dotkliwą raną. Ów potężny atak miejskiego strażnika odebrał potworowi nie tylko witalne siły, ale też całą radość z niedawnego zwycięstwa, raptownie spychając go do defensywy.

Wykorzystując sposobność bardka, żywiąc nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, wyśpiewała w stronę leżącego nieruchomo Valla:

♫ Powstań i żyj, chociaż wokół mrok,
powstań i żyj, przyjaźń wielką ma moc ♫

Przeplecione magią słowa zaintonowane zniewalającym głosem cudownie zadziałały, wlewając nowe siły w członki elfa i przywracając mu przytomność. Na co dowodem były jego z wolna uchylające się powieki. Podniesiona na duchu tym widokiem Sherwynn wymieniła spojrzenie z przepełnioną wdzięcznością paladynką, po czym uderzyła gwałtownie na odpowiedzialnego za niedolę ulicznika Bruthzamusa, przecinając się przez jego zasłonę, palce i pierś. Wtedy do walki niespodziewanie dołączył niedawno powalony pieśniarz klingi, kończąc żywot poranionego potwora nagłym pchnięciem prosto w oko. Zmasakrowane cielsko osiłka zwaliło się z hukiem na kamienną posadzkę, porywając broń z jego dłoni. W tym samym czasie Shalelu podniosła łuk i razem z wyposażonym w magiczny ogień Valdemarem próbowała zabić uciekającą goblinkę. Strzała jednak chybiła celu, zaś płomienisty pocisk ledwie poparzył policzek celu.
— Cholera! — zaklęła łowczyni — Jeśli zbiegnie, to może sprowadzić posiłki!
Na szczęście na posterunku była odzyskująca dobry nastrój Verna. W zaskakującym tempie zdołała dopaść i bez najmniejszego trudu uśmiercić uciekającą goblinkę, nim tamta zniknęła w ciemnym korytarzu. Tymczasem ostatnia z szarozielonych w końcu wyswobodziła się z pajęczych pęt, a następnie podjęła próbę panicznej ucieczki, na wszelki wypadek pośpiesznie porywając z ziemi toporny nóż do owoców. W zamiarze tym próbował przeszkodzić jej młody Petar, wykonując nagły zwrot i wykrok, po którym nastąpiło precyzyjne uderzenie, które niemal powaliło konkubinę. Brocząc obficie krwią goblinka pokonała jeszcze tylko kilka kroków nim ujrzała nagły błysk podwójnej broni Sherwynn. Ułamek sekundy później jej mała głowa upadła z łoskotem na posadzkę i potoczyła się parę metrów od ciała.
 
Alex Tyler jest offline