Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2022, 10:15   #147
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Elizabeth Dixon spała wyśmienicie. Duże łóżko, miękki materac i… para delikatnych, kobiecych rączek obejmujących jej tors z dłonią umieszczoną na piersi. Ognista już się przebudzała po udanej nocy i oczekując na swój zamówimy masaż zamierzała ponownie umilić sobie czas z czarną służącą, która wczorajszego wieczoru przyszła odnieść wyprane ubrania, a została na nieco dłużej.

Palce rewolwerzystki kroczyły po kręconych włosach śpiącej dziewczyny i schodziły niżej w kierunku jej unoszącej się płytko klatki piersiowej, na której odznaczały się dwa różowiutkie sutki. Nie dane im było jednak tam dotrzeć, mimo już cichych pomruków drażnionej kobiety i pojawiającym się na jej twarzy uśmiechu, bo nagle na korytarzu rozległy się głosy o rozprzestrzeniającym się ogniu. Dixon szybko uciekła z objęć służki, która także wyskoczyła z łoża po kilku sekundach, gdy dotarło do jej zaspanego organizmu co się dzieje. Kobiety zaczęły się ubierać. Czarnoskóra kobieta miała zdecydowanie mniej do zabrania ze sobą, więc nic dziwnego, że wyszła z pokoju w pośpiechu jako pierwsza. Chciała pomóc, ale Dixon odprawiła ją twierdząc, że sobie poradzi.

Elizabeth nie zamierzała zostawić swoich rzeczy na zmarnowanie. Zbyt bardzo była do nich przywiązana, więc pakowała się szybko, zła na siebie i swój zwyczaj bałaganiarstwa. W końcu znalazła się na korytarzu że swoim dobytkiem. Poza dużym zamieszaniem nie zauważyła nigdzie ognia i dymu. Poszła szukać więc reszty swojej bandy, aby sprawdzić czy i oni się ewakuowali. Szybko okazało się, że i oni pozostali jeszcze w hotelu… oprócz drugiej kobiety z ich ekipy. Dixon na razie się nie zmartwiła. Dziewczyna była młoda, lubiła się bawić i miała dobry kontakt z ludźmi. Znając ją na tyle co zdarzyły się poznać, mogła obstawiać że wybyła gdzieś na miasto w nocy, aby się gdzieś bawić. Szkoda, że tylko nie zabrała jej ze sobą.

Widok pokoju Melody wybił ją z dobrych myśli, a jeszcze bardziej opowieść Oppenheimera o tym co widział za swoim oknem. Słowa Wesy prawie ją rozwścieczyły, ale udało jej się powstrzymać, aby się na niego rzucić.

- A nie przyszło ci do głowy, że może próbowała uciec na wieść o pożarze i właśnie w tym momencie ktoś ją porwał w całym tym zamieszaniu? - Zasyczała do Indianina jedynie przelatując wzrokiem po jego twarzy. Później skupiła się na bladym prawie trupie.

- Idę z tobą Arthur, jeżeli nie uda ci się wyciągnąć informacji swoimi sposobami, spróbujemy moich. Musimy dowiedzieć się kto mógł ją porwać. Mam nadzieję, że pamięć cię nie zawodzi i pamiętasz w którą stronę odjechali oprawcy - Pięści Dixon były zaciśnięte do tego stopnia, że krew z nich odpływając pozostawiając białe ślady pod wciśniętymi w dłonie palcami.
 
Elenorsar jest offline