-Sigmarze jakby co zdechło, zesrało się i zdechło raz jeszcze!- przeszła myśl Dexterowi Morgdenowi w momencie kiedy już nie wytrzymał i padł na klęczki wyrzucając z siebie wszystko co ostatnio jadł jak i chyba nieco więcej w bonusie. Co za smród, a to wszystko wina jakiego jednego czarownika.
- Dowal hujowi !- krzyczał do towarzyszy próbując wydostać się ze strefy smrodu. Liczył, że ktoś zachował zdolność działania.
Po dłuższej chwili jak ogarnął wewnętrzne konwulsje i zorientował się plus minus w sytuacji zwrócił się do towarzyszy.
- Mam święty symbol zawieśmy mu na szyi to może nie będzie czarować tfu czarownik jeden, a tak to wiejmy bo tu coraz niebezpieczniej, a nie nasza broha się tu angażować. Bierzmy jaki wóz i w te pędy wiejmy stąd. My tu po koło do wozu przyszli, a nie bohaterzyć. - przekonywał chcąc wiać z tej nawiedzonej wiochy. Za dużo się tu dla niego działo.
Rzuty:72,09,37,79,57