30-08-2022, 09:55
|
#32 |
| - Złotko, wpływową rodzinę w Altdorfie to i ja mam, więc nie gardłujcie się tak - odpowiedział ochroniarce. - Ale chętnie przyjmę wymierne podziękowania za to, że paniusia zadek wiezie dalej, zamiast nadal w zajeździe miejsce grzać - Bardin wspiął się na wyżyny swojej ogłady odpowiadając, nawet uśmiechnął się do kobiety. Jako, że nad tytoń przekładał gorzałę, to zęby miał w dość dobrym stanie, więc mógł czarować nimi w przypływie dobrej woli. - Ale jak potraficie szybciej powozić, to ja chętnie sobie odpocznę.
Jednak ani paniusia ani jej przyboczna się nie kwapiły na kozła. W końcu Hultz się obudził i go zastąpił, a krasnolud wciągnął się na dach, zażyć relaksu. Nawet deszcz zelżał, a wiatr zaczął osuszać wierzchnie odzienie. Frederika gorzałę puściła w ruch, to nawet się zagrzali trochę.
Dotarli w końcu do głównego traktu, który dawał nadzieję na żywszą podróż, gdy się okazało, że akurat coś niezbyt żywego podróż wstrzymało. Widząc przeszkodę i wiedząc, że powóz sam z siebie się nie zatrzyma przed nią, szarpnął za hamulec, a że i krzepę miał i wóz niezbyt mocny się okazał, ot byle jaka ludzka robota, to i konie się zerwały. Ot, takie to już szczęście. Khazad odprowadził wzrokiem Hultza ciągniętego przez konie. Nie było teraz temu jak zaradzić.
No i zrobiło się zamieszanie. Jedni skakali z powozu w dół, inni na niego się wspinali. Bardin ocenił, że stwór chyba nie ma pancerza, więc wyciągnął swój młot, zostawiając dwuręczny kilof. Kilof się nadawał do dziurawienia pancerzy, ale był mniej poręczny w walce.
Dumał przez chwilę, czyby nie pozwolić tym ze środka powozu załatwić samemu sprawy. Dandysowi oraz ochroniarce. Ale gdy się okazało, że jego towarzysze szykują się do walki na ziemi, westchnął ciężko. Jak mają pracować razem, to nie może ich zostawić. Pomyślą, że jest tchórzem, a tego jego khazadzki honor nie mógł zdzierżyć.
|
| |