Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2022, 14:35   #472
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Wcześniej

Sędzia nie wyglądał dobrze. Oprócz licznych ran których nie zdążył zaleczyć w jego oczach było coś kojarzącego się z szaleństwem i to chyba bardziej niż stan jego ciała kładło się pokotem na jego zachowaniu. Był nieobecny, jakby skupiony na czymś w swoim wnętrzu.

Pojawienie się Spoona z Adisy wywołało na jego twarzy nieznaczny uśmiech. Z jednej strony Spoon wyglądał jakby przeszedł przez mielarkę do mięsa, a z drugiej obecność członkini jego klanu zadziałała na niego kojąco. I wreszcie będzie miał kogoś kto czuje głód tak jak on sam. Kto być może zrozumie jego rozterki.

- Witaj siostro. - zaczął szukając odpowiednich słów. - Widzę że ostatnie noce nie były łatwe dla żadnych z dzieci Hakima. Jak się trzymasz?

Adisa podeszła i skłoniła się z szacunkiem.
- Jesteśmy ostatnią dwójką z naszego klanu w mieście. Reszta nie żyje, lub uciekła - kobieta mówiła spokojnie, jakby omawiała uwarunkowania pogodowe.

Sędzia odpowiedział identycznym ukłonem.
- Dla wszystkich potomków Kaina nastała czarna godzina. W takim razie na nas spoczywa święty przywilej i obowiązek niesienia prawa. Ostatnie sześćdziesiąt lat zmieniło ludzkość w coś niezwykle silnego, nie odstającego od nas. Być może nawet lepszego. - Yusuf zamilkł na chwilę, ważąc słowa - Siostro… Możliwe że w nadchodzących godzinach będę potrzebował twojej pomocy. Dowiedziałem się wiele na temat mojej tożsamości i tego co uważałem co swoje wspomnienia. Wchłonąłem kogoś starszego ode mnie o tysiąc lat i kontrola… jest trudna.

Adisa ponownie ukłoniła się, jednak tym razem złożyła przed sobą pięść i otwartą dłoń. Dzieci Hakima niosły ciężkie brzemię.

Spoon parsknął poirytowany.
-Ja nie kupuje tego wyjaśnienia, że ludzie sami z siebie powołali sobie rząd i zaczęli zabijać wampiry. Jestem pewien, że ktoś nimi kieruje. Nie może być inaczej!

- Wielu starszych jest podobnego zdania. W mieście powszechne są plotki o tym, że Mitra wrócił z zaświatów i wykorzystuje ludzi do wywarcia zemsty, na tych, którzy doprowadzili do jego śmierci. Jednak ja nie przeceniałabym starszych. Co zaś do niedoszacowania ludzi, to liczba wampirów, która to zrobiła od tygodnia idzie w dziesiątkach. - Adisa była wręcz oazą spokoju w porównaniu ze Spoonem, czy choćby z nią samą z Shard.

- Ciężko mi w to uwierzyć, całą naszą egzystencję patrzymy na świat przez nasz pryzmat i jest to błąd który doprowadził do inkwizycji w średnich wiekach. Zresztą… jesteśmy Heroldami Mitry, gdyby naprawdę Antigen mu podlegał to nie mielibyśmy z nimi ciągłych starć. Nie, tutaj śmiertelni działają sami. Albo nawet jeśli byli czyimś narzędziem, to teraz zerwali się ze smyczy.

Spoon milczał. Nie podobało mu się to wszystko. Ktoś z kultu chciał się ich pozbyć? Przejrzał ich? Gdzie w tym wszystkim była Brusilla? Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi.
W końcu potrząsnął głową.
- Mówcie co chcecie ja nie wierzę, że śmiertelnicy tak się wybili i jestem pewien, że ktoś ich używa. Ktoś komu na rękę jest pozbycie się starych wampirów i przejęcie Londynu. – przeniósł wzrok na Adisę.
- Nie to że ich nie doceniam. Po prostu wiem co dominacja robi z mózgiem śmiertelnika widziałem to nie raz u Bru. Nie mówiąc już o wiązaniu krwią. Ktoś ich po prostu przejął uzbroił i zaczął używać. Nie wiem tylko kto. – powiedział zagryzając sfrustrowany kły.

Yusuf kiwnął głową.
- Zobaczymy. Tak czy inaczej trzeba będzie im ukręcić łeb, ale dopiero gdy skończymy z naszym głównym zadaniem.

Teraz


Rodzinny ruch wokół Sri Sansy był… podnoszący na duchu. Właśnie tego Yusuf chciał. Jedności ludzkości z wampirami, bez niepotrzebnej przemocy, w harmonii, doświadczenie mileniów z nowoczesnością żyjących ledwie kilkadziesiąt lat. Już chciał przyłączyć się do Tonego, ale szybko się powstrzymał. Był ranny, w bliższych oględzinach wyglądał jak chodzący trup. Nie było sensu straszyć śmiertelnych. Zamiast tego skupił się na Vitae w jego żyłach i powoli zaczął nią manipulować. Przypomniał sobie smak i gęstość krwi którą wypił z Richarda, krwi która teraz była jego i pozwolił by właśnie to, ta moc i energia przepełniła go całego. Po chwili jego rany zaczęły się łatać w nadnaturalnym tempie.

- Porozmawiajmy z Czarnoksiężnikiem, cywilizowanie. - powiedział z większą werwą i już pozbawiony ran podszedł do najbliższego współplemieńca ich celu, łapiąc przy tym paczkę i wzorem Tonego pomagając z jej przeniesieniem.

- Dzień dobry, nazywam się Yusuf, jestem starym… znajomym Sansy, chciałbym z nim porozmawiać zanim odjedzie.
 
Zaalaos jest offline