31-08-2022, 21:39
|
#38 |
| Mutant padł martwy nader prędko i Florian odetchnął z prawdziwą ulgą, zsuwając się z dachu, przy okazji też łapiąc swoją torbę i wierny kostur. Piekielne wycie, w sumie z niedaleka, mogło być zwiastunem większych problemów, bo choć zmutowany trup zaatakował ich sam-jeden, logika podpowiadała że na jednym agresorze mogło się nie skończyć. Odrzutki społeczeństwa wszak lubiły się zbijać w grupy i namiastki plemion złączonych wspólnym nieszczęściem.
- Tylko go nie dotykajcie! - Averling zakomenderował sycząco.
Akolita podszedł do krwawiących jeszcze niemrawo zwłok i szturchnął je czubkiem kija, pochylając się nad nimi, gdy trup okazał się być zupełnie martwy, a nie dogorywający. Następnie przestąpił mutanta i obejrzał ciało, na którym ten żerował. Na widok powracającego Hultza, okrwawionego przez bycie przeciągniętym po runie leśnym, skrzywił się i ruszył w jego stronę, mocując się z zapięciami torby. Grymas tylko pogłębił się, gdy woźnica chwycił za rusznicę i oznajmił swoje plany ruszenia na poszukiwanie wierzchowców.
- Nie ma mowy, panie Hultz - Florian oznajmił stanowczo, z marsową miną. - Trzeba opatrzyć i zdezynfekować te wszystkie zadrapania, jakich się pan nabawił. Jeszcze się pan nabawi zakażenia, i co wtedy? Proszę siadać.
Averling wskazał mu stopień dyliżansu, wyławiając kawałek czystego materiału i butelkę spirytusu z torby.
|
| |