Spoon widząc że heroldzi chcą się wmieszać w tłum postanowił zmusić krążącą w nim krew by popracowała i zaleczyła mu obrażenia.
I tak prawdą było to, że nigdy nie robił tego ze względów estetycznych. Te powierzchniowe rany, praktycznie go nie osłabiały i szkoda było na nie vitae.
Jednak teraz… Teraz zmieniał spojrzenie na wiele rzeczy.
Skrzywił się czując jak jego głód się nasilił. Daleko temu było do tego co czół w podziemiach pod miastem, ale i tak nie było to przyjemne.
Niemniej teraz powinien mniej się rzucać w oczy. Jego czarne ubranie skutecznie maskowały wszelkie ślady krwi.
Stał i obserwował okolicę i Tonego z Yusufem w pewnej odległości.
Nie miał ochoty próbować się wślizgnąć w łaski śmiertelników.
Chciał tylko zrobić to po co tu przyszedł - dopaść Sri Sansa.
W końcu wyłowił kainitę z tłumu.
Coś… Coś to mu przypomniało i… Nim się obejrzał.
Był w innym miejscu i czasie.
***
Cath robiła za przewodnika. Ona naprawdę była mądra, dlatego tak jej ufał. Zawsze wiedziała więcej od niego.
Zauważył zamieszanie koło Yusufa i nim zdążył coś powiedzieć Tony i Sędzia wbiegli w tłum.
Pokręcił głową. Mieli przecież misje.
Zmrużył oczy. Tylko czy ją mieli? Bo w ogóle nie powinno go tu być kiedy nagle… usłyszał kobiece krzyki i jakiś wewnętrzny impuls po prostu kazał mu coś z tym zrobić.
Może chodziło o to co czuł kiedy pomagał tamtej barmance w klubie? Ta krótka chwila kiedy mógł być bohaterem…
-Coś się tam działo. Słyszałem kobiece krzyki. Sprawdzę to. – powiedział i pobiegł w tamtą stronę.
Czuł że liczy się każda chwila.