Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2022, 19:23   #310
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Zaufał doświadczeniu kapitana de Rivery. Ten dowódca posiadał charyzmę, którą można by obdzielić kilku dawnych przełożonych Carstena. Brawurowy pomysł Kislevitki zyskał aprobatę Carlosa, widział w nim więcej, niż jego podkomendni. Aktywność jaszczurów i ich możliwości związane z porą dnia już wcześniej były dyskutowane, kiedy wspomniały o tym Amazonki przed ryzykownym atakiem na gniazda terradonów. W obliczu walnej bitwy, każda nawet drobna przewaga mogła przechylić szale wagi i doprowadzić do zyskownego zwycięstwa oraz oszczędzić wiele żywotów.

Ważne było też nawet prowizoryczne obwarowanie obozu. Ochroniarz zakasał rękawy wraz z innymi robotnikami z taboru. Przez kilka godzin pracował w pocie czoła, nieczuły na trudy i dokuczliwe insekty. Karczował dżunglę, pomagał wiązać mniejsze pnie i konary, zagrzewał innych do pracy. Dopiero załamanie pogody przerwało jego zapał i zmusiło do odpoczynku. Efekt może nie spełniał oczekiwań, lecz obecnie nawet niewysoka palisada i płytka fosa mogły spowolnić wrogów, by kusznicy i łucznicy zyskali lepszy cel dla swych lotnych pocisków, a obrońcy nieznaczną przewagę wysokości.

***

Przed świtem zbudziło go wierne psisko, jeszcze nim odwiedził go Esteban. Chłopak wyraźnie zmężniał podczas tej wyprawy. Wybór zaufanego pomocnika okazał się trafny i Sylvańczyk w żadnym momencie nie żałował swej decyzji. Młodzian miał niezły pomyślunek, świetne podejście do zwierząt, znał się też trochę na ciesielstwie. Jego pozycja znacznie wzrośnie, jeśli przetrwa tą wyprawę – pomyślał wykidajło. Zresztą można będzie tak rzec o każdym, kto powróci żywy z tej ekspedycji.

Carsten świadomy niepewności miejsca gdzie się znajdowali, ubrał się w pełny, bojowy rynsztunek. Brygantyna, płaszcz, skórzane rękawice dopełniły wojskowego sznytu. Naostrzył też miecz, który pamiętał sylvańskie potyczki. Dziś być może zbrocze posmakuje po raz pierwszy jaszczurzej krwi. Wiedział, że w jego dłoniach spoczywa wielka odpowiedzialność za życie i los przynajmniej kilku najdroższych osób. Wspomniał wszystkich, których kochał i modlił się, by poświęcenie przyniosło owoce. Modlił się również żarliwie do Sigmara, aby wejrzał na nowy ląd i dodał sił tym wojakom, jacy walczyli tu w jego imieniu. Uczulił Estebana na drogocenne rośliny, doradził gdzie ma się schronić w razie odwrotu spod piramidy. Wyszedł z namiotu i zagwizdał na Bastarda, który ochoczo dołączył do swego pana. W godzinie próby wyostrzone zmysły psa mogły ostrzec przed niebezpieczeństwem i zamierzał skwapliwie z tego korzystać. Poza tym węch zwierzęcia mógł być nieodzowny w poszukiwaniu zaginionych po bitwie.

Po skromnym śniadaniu zasiadł w cieniu, by skorzystać z chwili na odpoczynek. Wiatr sypał wokół liśćmi i targał konarami, nawet w zbroi odczuwalny był jego podmuch. Nie dane było Eisenowi długo cieszyć się spokojem…

Zagrożenie spadło dosłownie z nieba, usłyszał ostrzegawcze krzyki Amazonek i warczenie czworonoga. Instynktownie szukał ochrony blisko umocnień. Nieopodal padały pociski, siejąc zamęt i pozbawiając życia nieszczęśników, którzy znaleźli się w polu ich rażenia. Zadarł głowę chwytając wzrokiem cień gadzich skrzydeł, widać nocna wyprawa Amazonek do ich gniazd nie zakończyła się pełnym sukcesem. Jednak zaskoczenie minęło i obozowi strzelcy dali odpór fruwającym prześladowcom. Nawet całkiem skutecznie, gdyż Carsten dostrzegł jak zielono-szare kształty pikują w szaleńczym podniebnym tańcu, ostatecznie zaś runęły w korony drzew.

To był sygnał do kolejnych ataków. Skromna palisada była niewielką zasłoną dla pocisków sypiących się z gęstwiny. Szczęściem jakiś weteran wykazał się odwagą i roztropnością. Kusznicy wpierw na ślepo, później za radami Togo zażegnali podstępne zagrożenie. Zresztą Pigmej zadziwił wszystkich, pędząc z dziką radością ku ścianie lasu. Po chwili stało się jasne, że celem było harcowanie przed bitwą i próba udowodnienia swoich przewag oraz złamania wrogich morale. Bowiem Carsten był pewien, że przeciwnicy również obserwują to starcie mikrusów, które jednakowoż było zacięte i nie ustępowało w kunszcie walki pojedynkom toczonym przez znacznie roślejszych wojowników. Finalnie dzika furia, zapalczywość i zwinność Pigmeja zdecydowały o jego tryumfie. Wlał on w serce Carstena wiele radości: raz z żywionej sympatii do Togo, dwa: bo naocznie pokazywał, że jaszczurowaci to też stwory z krwi i kości wrażliwe na żelazo.

Po chwili na scenie objawiła się nowa postać. Szybki meldunek nawet w niezgrabnym tłumaczeniu Togo umorusanego w gadziej krwi, dał wszystkim wymowny obraz skrytego zagrożenia z jakim się zmierzą. Carsten związany przyjaźnią z Zoi, bez wahania wybrał tę flankę. Rosła w nim bitewna furia i chociaż był to tylko przedsmak przyszłego starcia to możliwość przyjścia z odsieczą ludziom, których znał rozpaliła jego serce i natchnęła do mężnego czynu. Wydawało się, że znajomy bretoński szlachcic też obrał ten sam kierunek. Sylvańczyk ucieszył się, że tym razem będzie mógł udowodnić Bertrandowi swoją biegłość w walce i odwagę, gdyż kawaler miał pewnie, co do tego wątpliwości po ich ostatnim starciu z mrocznym rycerzem…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 05-09-2022 o 20:23.
Deszatie jest offline