Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2022, 08:10   #91
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gdy Katerina sprawdzała grobowce pod kątem pułapek, Joresk oparł się o jedną ze steli, czekając aż opary mutagenu do końca ulecą z jego umysłu, a ściany przestaną się chybotać. Dekokt miał imponujące właściwości, ale uderzał do głowy jak garniec wina na pusty żołądek - co samo w sobie złe nie było, ale w środku potyczki lepiej nad sobą panować. Przypomniały mu się pierwsze bitwy, przed którymi podawane z rąk do rąk manierki opróżniały się błyskawicznie, a „odwaga w płynie” miała większe znaczenie niż krzyki sierżantów. Paladyn był więcej niż pewien, że przynajmniej jednej z nich w ogóle nie pamięta… Ale jedno trzeba było mutagenom przyznać: w przeciwieństwie do wina nie narażały go na jednego z najgorszych wrogów wojaka - kaca mordercę.
Prychnął rozbawiony na komentarze muszkieterki i czarownicy.
- Drogie panie, sama siła to nie wszystko - powiedział, wyciągając z plecaka solidny łom - Liczą się też narzędzia.

Przesuwając płyty grobowe, dorzucił swoje trzy grosze do teorii Kateriny.
- Właścicielka księgarni nazywa się Voz. Nie znam jej osobiście, parę lat mnie było mnie w Rozgórzu, a od powrotu nie zdążyłem jeszcze jej odwiedzić. A co do twojej teorii, to powiązanie nekromantki z kultystami ma sens, ale Calmont tam nie pasuje. Gdyby z nią współpracował, to dostałby się do wnętrza twierdzy razem z nią, a nie wdawał w konflikt z goblinami. Myślę, że tamta trójka działała na własną rękę, może zdobywszy jakieś informacje od pozostałych grup - Joresk liczył na taką ewentualność. Świadomość, że dawny towarzysz broni może mieć konszachty z mrocznymi kultami, mocno go uwierała.

***

Większość znalezisk okazała się bardzo przydatnymi artefaktami. Ich estetyka jednak nie przypadła paladynowi do gustu - zbyt dużo odniesień do piekieł, diabłów i innych zainteresowań ich dawnych właścicieli. Na szczęście znalezione bogactwa mogły się jeszcze przysłużyć dobrym celom. Joresk przypomniał sobie o imponującym pancerzu, który wypatrzył zaraz po powrocie do Rozgórza - zbroja kosztowała swoje, ale była warta ceny.
Brak dokumentów był zawodem, ale niezbyt zaskakującym. Rycerze Piekieł może i byli pozbawieni wyobraźni, ale sumienności nie można było im odmówić, nie zostawiliby ważnej dokumentacji za sobą.

***

Nagły wstrząs został skwitowany krótką, ale solidną wiązanką przekleństw.
- Jedna i druga opcja brzmi dobrze - odniósł się do słów Laveny i Kateriny - Bo oznacza, że większość naszej pracy już się wykonała, nam zostanie tylko posprzątać. Myślę, że imprezy w wykonaniu charau-ka i nekromantów nie trafiłyby w twoje gusta estetyczne - puścił oko półelfce.

***

Gdy wyszli w końcu na powierzchnię, paladyn odetchnął głęboko, rozprostowując ramiona. Owszem, byli cali uwaleni brudem, kurzem, krwią i innymi wydzielinami, ale to tylko przypominało mu czasy w wojsku, gdzie ten stan był normą. W czasie przemarszów i bitew zapach potu, brudu i krwi wgryzał się na stałe w nozdrza, a możliwość ochlapania twarzy wodą była wielką ulgą. Perspektywa zanurzenia się w balii z ciepłą wodą w ciągu paru godzin wciąż wydawała mu się jakimś luksusem.

- Dzięki ci Ragathielu za kolejny dzień zwycięstw - powiedział cicho, z rozbawieniem popatrując na zdegustowane stanem drużyny kobiety.
- W takim razie w tej kolejności: kąpiel, upłynnienie zdobyczy, wizyta w księgarni, a potem wino i śpiew - podsumował już głośniej - Podoba mi się ten plan, z chęcią będę wam towarzyszył i służył pomocą - dodał z uśmiechem, nie precyzując, o czym dokładnie mówi.
 
Sindarin jest offline