Zygfryd był rozerwany wewnętrznie. Z jednej strony wolał poczekać na krasnoluda tym bardziej, że w końcu go odnalazł i wiedział gdzie jest oraz, że raczej musi wrócić tą samą drogą. Z drugiej strony bardzo chciał odnaleźć elfa. Sam nie wiedział dlaczego aż tak się przejął tym co usłyszał tym bardziej, że nigdy się aż tak elfami nie przejmował, a z tym tutaj znali się ledwie od kilu dni. Mówią, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ale nie sądził, że potrafi się tak szybko i tak diametralnie zmienić.
Traf chciał, że zza rogu najbliższej ulicy wyszedł jakby od niechcenia Orgof i niemalże wpadł na niego.
Zygfryd szybko otrząsnął się ze zdziwienia całą tą sytuacją i odezwał się co prędzej.
- Krugan jest w tej piwnicy. Nie rozdzielajmy się już lepiej. - Odezwał się pierwszy, po czym szeptem już dodał - Tu polują na elfy.
Uważnie przyglądał się twarzy towarzysza szukając śladu reakcji w jego rysach.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |