Steinwald, w drodze do mglistego lasu
Wyruszając z jegrami do bezpańskich ruin Greta łudziła się skrytą nadzieją na upolowanie świeżej dziczyzny, bo solone mięso i ryby oraz czerstwy chleb zupełnie już jej obrzydły. Obie pustelniczki wspominały o żyjącej w okolicy zwierzynie, toteż łowczyni przez całą drogę trzymała rękę na sajdahaku, ale błogosławieństwo Taala najwyraźniej ją tego dnia opuściło. Dostrzeżona w ostatniej chwili para górskich głuszców czmychnęła w chaszcze, zanim dziewczyna zdążyła wymierzyć strzałę. Jakaś zuchwała wiewiórka okrzyczała zbliżających się ludzi ostrzegając na czas stadko susłów, które czym prędzej zniknęły w swoich norkach. I koniec końców zbłąkany zając wystrzelił spod krzaka sypiąc na wszystkie strony grudkami ziemi, po czym pognał w dół wzniesienia znikając w okamgnieniu z pola widzenia coraz bardziej poirytowanej Grety.
Pogodziwszy się z myśliwskim niepowodzeniem łowczyni odsunęła w końcu dłoń od łuku i zaczęła kontemplować w zamian wzrokiem postacie przemierzających pogórze jegrów. Ludzie Eryka poruszali się z wprawą zdradzającą wiele lat obcowania z górami, pewnie stawiając kroki i nie czyniąc prawie żadnego hałasu. Towarzysząc wozom karawany ustawicznie gadali i obrzucali się zrodzonymi z szorstkiej przyjaźni wyzwiskami, teraz jednak prawie wcale się nie odzywali, cały czas kręcąc na boki głowami i bacznie śledząc swoje otoczenie. Greta rzadko zapuszczała się w wyższe pogórze, lecz wiele słyszała nie tylko o wilczych stadach, ale też bandach wiecznie głodnych zielonoskórych i koźlorogich zwierzołakach o niepohamowanej żądzy krwi. Do tego dochodziły niedźwiedzie, górskie pumy, zdziczali banici oraz ludzie praktykujący w dziczy obrzędy wyjęte spod prawa na ziemiach Imperium; kapryśna aura i naturalne kataklizmy na podobieństwo lawin czy osuwisk. Stojąc w obliczu takich zagrożeń, zdani na siebie jegrzy przejawiali niezwykłą czujność i ostrożność.
Wyprawa do mglistego lasu uświadomiła Grecie, że chociaż przepatrywacze nie wzbudzili jej sympatii, to jednak zaczynali zyskiwać rosnący szacunek młodej łuczniczki. To sprawiło, że w głowie młodej kobiety zaczęła na powrót pulsować prześladująca ją już od kilku dni myśl.
- Wyście są w służbie grafa, prawda? - odezwała się w pewnej chwili równając krok z Erykiem - Na usługach Bastionu, znaczy się. Wielu graf opłaca tropicieli? Opowiedzcie coś więcej, panie.