8.1
Przenikały się wzrokiem. Dwie antagonistyczne potęgi, pośrodku wyimaginowanej sceny. Uosobienie najgłębszego mroku, skąpane w oślepiającym blasku reflektorów, wpatrywało się w ucieleśnienie jaśniejącej miłości i dobroci, unurzanej w niezgłębionej ciemności. Oto odwieczna prawda objawiona, jak na dłoni. Gdzie światła łuna lśni strzelista, tam cienie hebanowe zrodzone. Gdzie zaś ciemność króluje, tam iskierka najmniejsza, niczym gwiazda potężna płonie.
Czerń i biel w odwiecznym tańcu splatane, jak para kochanków nierozłączna. Tak i one dwie, w tej chwili dziejowej trwały zestawione.
W ciszy i milczeniu toczyła się niewypowiedziana nigdy wojna. Widowiska w tym jednakowoż żadnego nie było. Z oczu w siebie zapatrzonych, złociste snopy iskier nie strzelały. Fal materii siłą woli wzbudzonych, też nikt nie uświadczył. Tylko głucha cisza. Tylko czerń i biel.
A noir, E blanc, I rouge, U vert, O bleu - mistyczna synestezja.
____
8.2
Artyści - phi.
Niesforne dzieci. Wieczni marzyciele w pogoni za orszakiem Apollina. Żadnej świętości nie uszanują. Gadatliwe przekory zapatrzone tylko w siebie i swoje wizje.
- Jak to było? - dziewczęcy szept Zuri, brzmiał w uszach Piromana, niczym upojna melodia - Gdy wszyscy cię pamiętali?
W panującym półmroku oczy mężczyzny lśniły, niczym dwie pochodnie. Buzowało w nich tak wiele emocji, tak wiele pragnień, a wszystkie one tonęły w morzu płomieni trawiących jego duszę.
Białe dredy, zafarbowane fluorescencyjną farbą, świeciły w mroku. Prowokacyjna abstrakcja - żywe dzieło sztuki.
Błahe pytanie, słowa na wietrze, a pomiędzy nie, sprytnie wplecione figlarne podjudzanie, wymieszane z kusicielskim uśmieszkiem. Niczym pradawna wiedźma, Zuri pląsała wokół ogniska, mamiąc i przyzywając duchy i demony, wodzące na pokuszenie. W każdym jej słowie, geście i spojrzeniu zaklęta była obietnica dotykająca serce.
- Czego tak naprawdę pragniesz, hmm? - mruknęła cicho.
Pochylona nad stołem, wpatrywała się w oczy Piromana, a jakikolwiek wyraz padający z jej ust, był niczym powiew powietrza wytłoczony z kowalskiego miecha wprost w palenisko.
- Ja gorę - wyszeptał Piroman opierając łokcie na stole, jednocześne nachylając się w stronę Zuri. Po chwili wyrecytował.
Thru the darkness
of Future Past
the magician longs to see
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me
Po czym z wielką kurtuazją, wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny.
____
8.3
To wszystko było jak sen.
Najdziwniejszy z dziwnych snów. Duszny i parny, dławiący zmysły i wiodący ku zagładzie.
Odkąd przekroczyli próg tego przeklętego miejsca, nic nie szło po ich myśli. Każdy mebel, każdy przedmiot zdawał się stawać przeciwko nim. Robił na złość i krzyżował ich plany.
Teraz na domiar złego, wbrew własnej woli, stali się widzami w misternie przygotowanym i wyreżyserowanym spektaklu. W jednej chwili przemienili się w pionki na szachownicy bogini, która stała tuż obok w ostrym świetle reflektorów.
Nagle i zupełnie niespodziewanie na scenę wkroczyły one - Ayo i Zuri - ich przyjaciółki. Obie całkowicie odmienione. Ukryte do tej pory w cieniu, niewidoczne - przerodziły się w lwice gotowe do walki. Prowokacyjne i bezkompromisowe.
Aksel i Henry nie wierzyli własnym oczom. Oto przed nimi rozpoczął się bój śmiertelny. I choć nikt nie wyciągnął żadnej broni, nie padła ani jedna groźba, to powietrze przesycone do granic możliwości niepokojem i nerwowością, zwiastowało rychłą eksplozję - burzę emocji z piorunami i gradem.
Z przerażeniem, graniczącym niemal z paniką, zarejestrowali, jak wszyscy pogrążeni w narkotycznym transie neptycy, w jednej chwili ruszyli się i zwrócili swe niewidzące, mętne oczy, wprost na środek wyimaginowanej sceny. Widzów tego dramatycznego widowiska przybywało.
____
8.4
Rollercoaster zmysłów, pragnień i odczuć. Tak tylko Dave mógł opisać to czego właśnie doświadczył. Najprawdziwszy cud - tak samo niesamowity, jak i przerażający. Teraz schowany za kontuarem baru, Malkovich próbował uspokoić i zebrać do kupy swoje myśli.
Spojrzał na swoje dłonie z nienaturalnie rozczapierzonymi palcami, które trzymał podkurczone tuż przy klatce piersiowej. Szkaradna karykatura szczurzych łap. Skwitował w myślach z sarkazmem. Brakowało jeszcze tylko, by zaczął nerwowo podciągać górną wargę i odsłonił siekacze.
Koszmar. Najprawdziwszy koszmar w którym ku własnemu zaskoczeniu, niezwykle sobie upodobał.
Szczurzołacza przemiana zmąciła mu umysł i mocno wybiła z równowagi, wbrawiając jednocześnie w euforię i bezdenne przerażenie. Gdy w końcu doszedł do siebie, usłyszał odgłos ciężkich kroków dobiegających z tajnego korytarza.
Czyżby to Jack odzyskał przytomność?
Nim zdążył to sprawdzić, przemówiła królowa tego przeklętego przybytku.
____
8.5
- Lubię was - rzekła Camille przerywając cieszę, kładąc dłoń na ramieniu Ayo - Mogłabym kazać was zabić i nikt, by nawet nie kiwnął palcem w tej sprawie. Mam jednak słabość do odważnych i bezkompromisowych ludzi. Podobacie mi się i naprawdę was lubię mimo, że już drugi raz włazicie z butami na mój teren. Wybaczę wam to i potraktuję, jako nieumyślne faux pas, nowicjuszy. Porozmawiajmy zatem. Być może okaże się, że więcej nas łączy niż dzieli. Być może będziemy mogli sobie nawzajem pomóc. Zgoda, moja droga?