Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2022, 20:30   #180
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Przyczajony w mroku i pewny swego potwór od razu spróbował zacieśnić uścisk na wybranych przez siebie ofiarach. Mharcis zareagował na tyle szybko i przytomnie, że niemal natychmiast zdołał wyślizgnąć się z jego mięsistego chwytu. Niestety Argaen i Vall byli na tyle zaskoczeni obrotem spraw, że ich zabiegi w tym kierunku były zbyt ślamazarne i niezdarne. Zostali więc w mig skrępowani przez ciasno oplątujące ich ciała macki.
— Na Ketephysa! To tentamort! — zakrzyknęła wtem Shalelu, błyskawicznie wypuszczając strzałę z łuku prosto w beczkowaty korpus stwora. — Uważajcie na jego potężne macki, zwłaszcza te z jadowymi kolcami!
Celnie umiejscowiony pocisk łowczyni wyrwał ryk bólu z paszczy potwora, dekoncentrując go na tyle, by jego uchwyt na zaklinaczu i pieśniarzu klingi widocznie zelżał. Obaj mężczyźni natychmiast skorzystali z tej okazji i się wyswobodzili, po czym pospiesznie oddalili się poza zasięg wyrostków monstrum. W tym samym czasie strażnik miejski zamachnął się swą paktową bronią na mackę, która wcześniej próbowała go uwięzić, lecz nie mogąc wyczuć energicznie wijącej się masy mięśni, chybił. Tymczasem tentamort, utraciwszy cały swój potencjalny żer, błyskawicznie zmienił obiekt zainteresowań, skupiając się na Vernie. Zaatakował paladynkę trzema potężnymi uderzeniami macek, lecz tylko jedno z nich okazało się celne. Choć niemal fatalnie dla młodej kobiety. Pokaźny kolec jadowy spenetrował jej kolczugę i zagnieżdżając się głęboko w boku, wsączył w krwioobieg osłabiający członki jad. Brocząca krwią Scarnetti zatoczyła się na nogach, zmagając się z odmawiającym posłuszeństwa ciałem. Wkrótce potem Sherwynn wywijając eleganckie młyńce swoją podwójną bronią, cięła dwukrotnie napastliwe macki, pozostawiając na nich głębokie, niebiesko krwawiące bruzdy. Jej ranna towarzyszka mimo kiepskiego stanu zdrowia również zdołała dosięgnąć swym mieczem jednego z wyrostków. Chwilę potem kolejna strzała Andosany utkwiła w masywnym korpusie potwora, z kolei niecelny ognisty pocisk zaklinacza z cichym sykiem zgasł na wilgotnym suficie jaskini. Ulicznik także przystąpił do ostrzału i sięgnął Zgubą Elfów cielska tentamorta, wyrywając z jego paszczy kolejny niepokojący ryk bólu. Wtedy też młody Petar przeszedł do pełnej ofensywy, odrąbując bez trudu jedną z macek kreatury. Poraniony potwór jakby stracił w tamtym momencie werwę, zaś jego ataki precyzję. Trzy uderzenia z jego strony okazały niecelne i wyglądały bardziej jak odpędzanie natrętów, niźli ciosy mające na celu zabić. Bardka widząc rychło nadchodzący kres sił przeciwnika, zaatakowała ponownie, kolejny raz utaczając mu krwi. Po niej przyszła kolej na Vernę, która zebrała w sobie cały słuszny gniew i wyskoczyła energicznie ku górze, tnąc wertykalnie całą siłą ramienia. Potężny atak sięgnął celu i rozpłatał monstrum na dzwonka, zalewając dziewczynę fontanną jego ohydnej posoki.

Gdy tylko duch uszedł z potwora Mharcis poczuł mroczny przypływ sił. Paladynka natomiast otarła twarz ramieniem i pozbawionym pewności ruchem sięgnęła do pasa, by wydobyć stamtąd leczniczy likwor. Nasyciwszy się nim, poprosiła jeszcze Ragathiela o łaskę odzyskania sił. Na co widocznie zadowolony z jej dokonań Empirejski Władca skwapliwie przystał, zasklepiając część jej ran.


W znajdującej się na północy przylegającej pieczarze Bohaterowie Sandpoint trafili na dziesiątki osobliwych zwłok, leżących bezładnie. Większość z nich stanowiły ptaki morskie i rybołowy, ale było tam też sześć martwych goblinów. Każde ciało stanowiło jedynie skórę i kości, tak jakby wszystkie wewnętrzne organy i mięśnie zostały jakoś wydrenowane, pozostawiając jedynie czyste szkielety pokryte powłoką ze skórzastej, z wolna gnijącej skóry. W trakcie przeszukiwania pomieszczenia jedno z humanoidzkich trucheł zwróciło szczególną uwagę Shalelu.
— Ten tutaj wygląda jak Tiovunk, jeden z bardziej znanych w okolicy goblińskich bohaterów. Słuch o nim zaginął dość dawno temu — poinformowała.
Rzeczywiście wysuszony zewłok mógł należeć ongiś do jednego z bardziej znaczących przedstawicieli szarozielonych. Nosił bowiem na sobie zaklętą, zdaniem Sherwynn, zbroję z psich skór, obok niego zaś leżał świetnej jakości krótki kompozytowy łuk i pordzewiały rębacz koni (jak zwykła ta rasa zwać swe specyficzne halabardy). Po broń dystansową od razu sięgnęła bardka.
— Zaopiekuję się nim, jeśli nie macie nic przeciwko.

Opuściwszy sieć naturalnych jaskiń ostatnimi z niesprawdzonych jeszcze drzwi, poszukiwacze przygód trafili do korytarza, który u końca rozwidlał się na boki, zaś wieńczył odrzwiami prowadzącymi do dobrze im znanej świątyni Lamashtu. Udali się więc w jedyne miejsce, którego jeszcze nie zdołali sprawdzić na tym poziomie podziemi.

Poprzez południowe przejście znajdujące w komnacie ze schodami, gdzie nie tak dawno stoczyli bój z goblińskimi nałożnicami, awanturnicy zanurkowali w ciemny korytarz zakręcający po kilkudziesięciu stopach na zachód. W ten sposób dotarli do miejsca, do którego zbiegało się pięcioro drzwi. Miejsce to wyglądało na odnogę mieszkalną. Drużyna po krótkich ustaleniach postanowiła sprawdzić wszystkie pomieszczenia po kolei, poczynając od południa i idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Pierwsze stanowiła toporna sypialnia wypełniona zapachem stęchlizny. Znajdujące się tam prymitywne łoże pokryte było zmierzwionymi, szarymi i czarnymi włosami, łudząco podobnymi do tych, jakie okrywały ciało orklina Bruthzamusa. Kamienną posadzkę szpeciły ponure plamy krwi a na ziemi tuż obok łóżka leżała makabryczna sterta ptasich łap.
— Mewie — stwierdziła zdawkowo elfka, przyglądając się im z bliska.
Lutnistka wzruszyła ramionami.
— Może je kolekcjonował? A może po prostu mu nie smakowały.
Kolejnym z badanych pomieszczeń była czysta i dobrze oświetlona przez wiecznie płonącą pochodnię sypialnia. Iście spartański wystrój tegoż pokoju budził w intruzach poważne wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście ktoś w nim mieszkał. Po krótkich oględzinach okazało się, że w komnacie nie ma praktycznie niczego wartego uwagi. Jedynie obok znajdującej się na nocnym stoliku niegasnącej żagwi Bohaterowie Sandpoint dostrzegli stosik jakichś notatek. Dało się z nich wyczytać bez trudu zapis eksperymentów na istocie zwanej tentamortem. W swej formie były one dość bezduszne. Polegały bowiem na celowym podrzucaniu potworowi niczego nieświadomych goblinów, których brutalną śmierć i akt pożerania z pełnym wyrachowaniem oraz naukową drobiazgowością spisywał autor. Charakter pisma wydał się poszukiwaczom znany. Po krótkim zastanowieniu bardka i czarodziej rozpoznali go jako należący do czarnoskórej magiczki, którą spotkali tuż po zejściu na ten poziom.
— Od początku mocno mi śmierdziała ta nasza niewinna studentka z Magnimaru — rzekła szkarłatnowłosa najemniczka.
Z kolei inspekcja zachodnich drzwi pozwoliła odkryć, że otwierały się do pokoju służącego prawdopodobnie podwójnemu celowi. Znajdowało się tam bowiem porządnej jakości łoże z jedwabną pościelą i położne naprzeciwko biurko z podstawionym krzesłem. Zwisała nad nim latarnia, która niewątpliwie przyświecała użytkownikowi podczas czytania, przez co sprawiało ono wrażenie komfortowego miejsca do nauki.

Następna do zbadania, północno-zachodnia komnata, okazała się bardzo czysta i dobrze zorganizowana. Na niskiej komodzie znajdującej się w jej południowo-zachodniej części leżała sterta papierów, obciążona dużym kawałkiem obsydianu. Na północnym zachodzie zaś stało dokładnie zaścielone łóżko. Notatki na szafce okazały się stanowić w większości szkice planów Tsuto. Opisywały to jak zamierzał szantażować ojca i wykorzystać hutę szkła Sandpoint jako bazę wypadową dla jego nadchodzącego śledztwa w sprawie Katakumb Gniewu.

Ostatni pokój do zwiedzenia okazał się zamieszkały. Przez ostrożnie wsunięte pod dolną krawędź drzwi złodziejskie lusterka bajarka i ulicznik dostrzegli jednoosobową sypialnię noszącą wiele wyraźnych śladów bytności. Łóżko było wymięte i niepościelone, a na nocnym stoliku leżał niedojedzony posiłek złożony z chleba i wędzonego łososia. Poza tym w nogach łóżka leżało kilka sztuk brudnych ubrań. Na miejscu spoczynku siedział mężczyzna o surowym, przystojnym obliczu popijając raczej coś mocniejszego z manierki. Jego wizerunek i zachowanie sugerowały, że nie był on człekiem nawykłym do uśmiechu i śmiechu.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 10-09-2022 o 21:35.
Alex Tyler jest offline