Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2022, 14:17   #94
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Tymczasowe rozstanie z szarozielonymi przypieczętowano w nielicznych słowach.
— Ruszajcie więc — rzuciła na pożegnanie Lavena, po czym dodała z chytrym uśmiechem. — Pomnijcie tylko, że kto ostatni postawi stopę w „Łasce Maga”, ten stawia pierwszą kolejkę! I żeby nie było żadnych kantów, to mowa o trunku przynajmniej ze średniej półki!
Powrót na szczęście przebiegł bez problemów, choć młódka była wyraźnie strudzona ciągłym chodzeniem. „Przydałby się jakiś elegancki powóz, albo przynajmniej sługa z koniem!” westchnęła w myślach.


Kiedy tylko odświeżyła się i doprowadziła do porządku, półelfka ruszyła na targowisko, aby zająć się sprzedażą zgromadzonych łupów. Handel jednak nie poszedł zgodnie z jej oczekiwaniami. Choć użyła wszystkich swoich atutów i straciła mnóstwo czasu, wyszła niewiele na plus względem cen rynkowych. Rozgórzańscy handlarze okazali się nieugiętymi negocjatorami, chciwymi i ślepymi na jej urok osobisty niczym krasnoludy. „Banda sknerowatych eunuchów! Niech ich Otchłań pochłonie!” zawrzała w myślach podczas przeliczania utargu. Część złota z puli od razu wydzieliła dla paladyna, aby mógł nabyć zestawy lecznicze.
— A więc porzucił nas dla jakiejś baby? — prychnęła teatralnie na wieści od właśnie przybyłego orka, udając święte oburzenie. Dla krotochwili, rzecz jasna, nie z powodu żalu po stracie kompana. — Nie ukatrupiłeś ty go czasem gdzieś po drodze, coby dobrać się do jego doli? Hę?... Ha! Nie spozieraj tak na mnie! Wiem doskonale, żeś do tego niezdolny! Przepraszam, że cię przeceniłam!
Zaśmiała się, podając mu pieniądze przeznaczone dla niego i barda.


Zmierzchało już i upragniona chwila rozrywki zbliżała się wielkimi krokami, przywołując uśmiech na usta wiśniowowłosej. Kiedy Valenae odłączyła się po enigmatycznej wymówce, machnęła tylko nonszalancko ręką „Niech idzie. Pewnie upatrzyła jakiś drobny mieszczański mieszek, albo idzie opatrzeć jakiegoś nędznika”.

Po przekroczeniu progu gospody nasyciła nozdrza mieszanką aromatów, po czym wyszczerzyła śnieżnobiałe zęby.
— Dzisiaj tęgo pijemy! — zakrzyknęła w stronę stojących zaledwie tuż obok towarzyszy, żywo gestykulując. — I nie przejmuje absolutnie żadnych wymówek!
Następnie ruszyła znaleźć najlepszy stolik. Po drodze zerknęła przelotnie na parkę potężnych mężów, którzy zdawali się owocem przymusowej miłości między ogrem a człekiem. „Stanowiliby świetnych ochroniarzy. Chociaż... Nie, dość mi już przygód z ogrami...” skrzywiła twarz, raptownie uciekając myślami od dość nieprzyjemnego wspomnienia.

Miejsce przy szynkwasie okazało się w sam raz. W końcu mogli liczyć na szybkie dolewki. A Da'naei nie zamierzała poprzestawać tego wieczora na zaledwie jednym kielichu... Ledwie się rozgościła, a jakaś trójka zakłóciła jej zasłużony odpoczynek. Okazało się, że to rajca miejski w obstawie dwóch obcych typów. Kiedy przybysz z ratusza mówił, czarownica utrzymywała kurtuazyjny uśmiech dumając kiedy doszło do wspomnianej przezeń napaści i czy czasem nie rozminęli się drużyną z odpowiadającymi za mordy ropuchami. Tak czy inaczej, była monstrom wielce wdzięczna za ich krwawy wypad. Przewodnicząca miasta bowiem z tej okazji podniosła wynagrodzenie. I to bez żadnej zachęty z jej strony! „Zawsze mówiłam, że szczęście nie sprzyja głupcom. Bogowie za to wielbią pięknych i zuchwałych!” skonstatowała z dumą w głowie, mając ma myśli głównie samą siebie.
— Będziemy wielce zobowiązani, jeśli szacowna Greta Gardania raczy poczekać na nas do rana — rzekła do urzędnika z udawaną serdecznością. „Ha! Tak jakby miała jakiś wybór!”.
Kiedy poplecznicy rajcy zbliżyli się do stolika i wytłumaczył on powód ich obecności, jej brwi delikatnie drgnęły. „Phi, pomoc! Tak jakbyśmy jakiejś potrzebowali!” zagryzła w myślach zęby. Następnie zerknęła bokiem na nieznajomych i bezwstydnie obejrzała ich od stóp do głów. Po popołudniowej toalecie prezentowała się wręcz olśniewająco, zwłaszcza w korzystnym świetle pobliskiego paleniska. Ciemnoczerwone, zadbane włosy wdzięcznie spływały z jej głowy długimi pasmami, zaś młodzieńcza i wypomadowana cera nie posiadała najdrobniejszej skazy.
— Witajcie, jam jest Lavena Da'anei — rzekła ku nim magnetyzującym głosem. — Jeśli o mnie nie słyszeliście... to zalecam to szybko nadrobić. Tymczasem może coś nam o sobie rzekniecie, skoro zalecono nam przyjąć wasze towarzystwo? Wiedzcie, że bardzo starannie dobieram kompanów...
Ostatnim słowom z pełną premedytacją nadała nieco dwuznaczności.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 11-09-2022 o 14:27.
Alex Tyler jest offline