Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2022, 21:44   #104
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Renton w Tuluzie widział w rękach szpitalników detektory Primeru, a mimo to z zachłanną ciekawością przyglądał żywemu urządzeniu. Tylko wiedza i nauka, nie same kule i ostrza stali mogły przechylić szalę zwycięstwa.

Nieco później, gdy młody Baudelaire ośmieszył kapitana w dyspucie nad zasadnością przebywania Yago Swarnego przy pałacowym stole biesiadnym:

- Tuszę, że Kapitan Rezysty i syn jednego z Siedemnastu Rodów powinien potrafić zadbać o własne odzienie wierzchnie.

Mathieu stojący jak wielki duch za kapitanem, nim tamten zdołał zebrać słowa, grubym czarnym palcem strzepnął pyłek z ramienia galowego munduru przełożonego.

Zrobił to z poważną miną pełniącego obowiązki ordynansa, choć pod kamienną maską wyuczonej dyscypliny malował się szeroki uśmiech białych jak perły, wielkich zębów, po czym zmieniającemu kolory przełożonemu chciał podać chusteczkę widząc nerwowe krople potu wypełzłe na oficerski kark. Jednak Sanglier ruszył żwawo defiladowym krokiem przodem, aby nie wypaść z orbity Anji Durmont.

Podczas obiadu nie czuł zażenowania, że wszystko było jakieś takieś przesadnie fikuśne czyste, eleganckie, że mucha nie siada. Przepych regenckiego stołu był odbiciem dawnej Franki, lecz nie tej dostępnej wszystkim. Przecież nawet kiedyś nie wszyscy mogli sobie pozwolić na taką ilość porcelany i szlachetnych utensyliów, czy porządek taki, że chyba specjalne maszyny byłyby potrzebne do czyszczenia wzorzystych dywanów. Opowieści, że w każdym domu z kranu płynęła zależnie od życzenia ciepła lub zimna woda a prąd był wszędzie powszechny jak komary na bagnach - zwyczajnie wkładał między bajki. Dobra propaganda nie była zła.

Etykiety nie znał więcej, niż tyle, aby nie garbić się i łokci na stole nie opierać. To, że podczas przeżuwania nie powinno się mówić z pełną buzią również, bo jakby nie było długo na świecie żył i zdążył obserwować zachowanie sanglierskich oficerów wystarczająco wiele razy, aby rozeznać, że takie mielenie jak i ciamkanie czyniło by w ich towarzystwie z normalnego człowieka jakiego knura lub krowę.
Zresztą i tak wolał słuchać, co inni, a zwłaszcza starsi stopniem, mieli do powiedzenia. Kogo tam z wyższych sfer interesowało zdanie zwykłego sierżanta.
Nie czuł zażenowania ze swych braków w sferze wychowania. Nie każdy na tym świecie był stworzonym do tych samych rzeczy. Już widział połowę z tych biesiadników w błotach frankońskich frontów, zaciskających opaski uciskowe na kikutach krwawiących kompanów, lub pomagał zbierać wylewające się z ich podbrzuszy jelita, aby mogli umrzeć z poczuciem integralnej całości wybierając się na drugi świat. Jak taki upudrowany i pachnący jegomość lub dama poradziłaby sobie z powstrzymaniem chcących jak zjeść żywcem dronów mając do dyspozycji tylko drewnianą kolbę i bagnet u lufy? Czy czuliby się niezręcznie i zażenowani? Mathieu znał swoje miejsce w szeregu i swą wartość i nie wstydził żadnych socjalnych braków, tak jak psu nie jest przykro, kiedy sra na widoku innych.

Alaina Merciera starał się słuchać uważnie i autentycznie szczerze nadążać za wywodami pułkownika. Oczyma wodził po jego twarzy nie unikając wzroku, bo kto uciekał spojrzeniem na boki nigdy w jego własnym postrzeganiu wartym nie był prowadzenia konwersacji. Czynił to kiwając głową, kiedy coś ciekawego padło z ust naczelnika, a ku Olobertowi strzelał grzecznościowym uniesieniem brwi na wzmiankę o kolejnej potrawie, której nazwę słyszał Renton po raz pierwszy w życiu.

Sztućców było za dużo za małych, więc trzymał się tylko największego widelca, łyżki i noża, które w ogromnych dłoniach czarnoskórego olbrzyma i tak zdawały się być wykałaczkami.

Talerze obszerne, lecz nakładane przez służbę potrawy niczym sztuka artystyczna, zdawały się być tak małe, że do cieszenia oka, a nie brzucha przez nadworną kuchnię były tworzone. Westchnął ciężko za pierwszym razem, a za drugim stanowczym wzrokiem i z refleksem godnym pozazdroszczenia hiberspanskim szermierzom, wystrzelił mankiet munduru powstrzymując zapędy służącego, który z trzymanej misy chciał srebrną chochelką ułożyć coś na rentonowym talerzu obok plasterka pieczonej dyni i kiełek fasoli…
Nie odrywając wzroku od pułkownika wyjął z rąk kelnera półmisek i ustawił przed sobą z miną triumfującego jeszcze przed stoczoną bitwą dowódcy.

Ciężko przełknął ślinę, gdy spostrzegł przed sobą dziesiątki małży… Może jednak historie o ślimakach i żabach nie były do końca zmyślone? Oczami strzelił dookoła pomieszczenia jakby po raz pierwszy ogarniając otoczenie. Ile jeszcze z tych opowieści było prawdziwych, zmrużył oczy utkwiwszy wzrok w blasku żarówki imitującej kształtem płomień świecy na podwieszonym u zdobionego sufitu ponad długim stołem.

Z zadowoleniem przyjął błyskotliwość służby Veracqa, która od tej pory stawiała przed sierżantem całe naczynia wciąż do połowy pełnych potraw, z których wcześniej innym serwowano prosto na talerze.

Kiedy monolog naczelnika skierował się w kierunku fundamentalnego znaczenia dyscypliny w szeregach Rezysty, Renton nie mógł zgodzić się z nim bardziej.

- A tych wykolejonych handlarzy hiberspanskim płonem, którzy naszych chłopców w pacyfistyczne pizdy panie pułkowniku na froncie zmieniali, to bym normalnie, o tak, - z trzaskiem złamał olbrzymi szczypiec kraba jak drewnianą zapałkę - kark skręcił!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem