Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2022, 16:56   #101
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację


Wnęka z boku sali jadalnej, popołudnie 23 sierpnia 2595

Simon Lefevbre zaczekał, aż młodzieniec przestanie się śmiać, przez cały ten czas w niepokojący sposób świdrując twarz Jehana wzrokiem, od którego cierpła skóra.

- Słuchanie plotek stanowi esencję mojego życia - powiedział filozoficznym tonem stary Żuraw - Nic nie sprawia mi większej przyjemności od przesiewania ich, od wywracania na drugą stronę i składania w mozolny sposób elementów układanki składającej się na prawdę, która często potrafi zaszokować poczciwych obywateli. Lecz nie zbaczajmy z tematu. Jak słusznie domniemywasz, famularz Pavlo Draz przybył z Montpellier, aby reprezentować podczas śledztwa czerwonokrzyżowców z Bastionu, ponieważ to do nich przynależał Hygienik Schaffer. I widzę, że bez trudu odnalazł sobie kompana do konwersacji.

Odchyliwszy się w fotelu Lefevbre obrzucił znaczącym spojrzeniem Szpitalnika rozmawiającego w jakimś plemiennym wschodnim dialekcie z odzianym w niebanalną kolorystykę Yago Swarnym. Korzystając z chwili przerwy w przemowie starego szpiega Jehan ułożył sobie pośpiesznie w głowie stosowny komentarz do wcześniejszych słów Żurawia.

- Panie Lefevbre, jestem głęboko przeświadczony o tym, że odpowiedzialni za zbrodnię zostaną szybko odnalezieni i przykładnie ukarani. Wracając zaś do pańskiej zaszczytnej propozycji, w kwestii obowiązku przybywania do pałacu dwa razy dziennie. Jestem bardzo zapracowanym człowiekiem, z mnóstwem obowiązków. Taki zaszczyt natychmiast zacznie kolidować z rutyną mojego życia, co musi się odbić na zarobkach…

Simon Lefevbre uniósł znaczącym gestem swoją dzierżącą fajeczkę dłoń. Było w tym ruchu coś niezwykle wystudiowanego, prawdziwie umiejętnego dla ludzi obeznanych ze sztuką mowy ciała; gest ocierający się niemal o granicę lekceważenia, ale jednak jej nie przekraczający.

- Słyszałem o twojej pracy, przyjacielu - odpowiedział Żuraw - Usługi przewodnika, źródło informacji o tematyce handlowej, pośrednictwo w sprzedaży rzadko spotykanych towarów… chyba niczego nie pominąłem? Jakiś dodatkowy etat w „Czerwonym Młynie”? Domyślam się, że taka praca wymaga poświęceń, aby przynosiła zyski, dlatego chciałbym wysunąć kontrpropozycję. Famularz Draz przybył do Perpignanu wczoraj i zamierza odwiedzić wiele zakątków naszego pięknego miasta, a zupełnie go nie zna. Cóż powiesz na rolę jego przewodnika na ziemiach Bordenoir, rzecz jasna na koszt skarbca klanu? Na ile wyceniasz swoje kompetencje i wiedzę, Jehanie? Czy wynagrodzenie rzędu tysiąca dinarów tygodniowo spełnia twoje oczekiwania czy też jedynie cię obrazi?




Miejsca w środkowej części stołu, popołudnie 23 sierpnia 2595

Vazco Olobert przestał na chwilę jeść swój kawałek ryby i spoglądający na jego oblicze Kuoro Wanadu mógłby przysiąc, że na ułamek chwili dojrzał prawdziwą twarz sekretarza przezierajacą spod jednej z tysiąca jego masek.

Bordenoir odłożył powolnym ruchem swoje sztućce, przez cały ten czas nie odrywając spojrzenia od oczy afrykańskiego magnata.

- Panie Wanadu, najwyraźniej nasza konwersacja padła ofiarą faktu, że diametralnie odmiennie postrzegamy pewne sprawy - rzekł po chwili namysłu dygnitarz i wsłuchany w jego głos Neolibijczyk mógłby przysiąc, że wśród składających się na mowę Oloberta aksamitnych szelestów zabrzmiała jakaś stalowa nuta - Temat Przedrzeźniaczy nie budzi zaniepokojenia na dworze. Znacznie większe znaczenie przywiązujemy do poczynań Bernamota Gauthiera na pograniczu Perpignanu oraz do bliskiej obecności leperoski jako takiej, bez przypisywania jej osoby do jakiegokolwiek znanego nam gangu przemytników. Proszę mi wierzyć, że odpowiedni ludzie w otoczeniu regenta bardzo poważnie pochylają się nad tematem.

Olobert uśmiechnął się znienacka i sięgnął po napełniony chwilę wcześniej przez lokaja kieliszek wina.

- Wyśmienite czerwone akwitańskie - powiedział sekretarz - To wręcz niezwykłe, że włodarze Akwitanii w tym jednym aspekcie postawili na tak przyziemne potrzeby, wszystkie inne elementy życia w enklawie poświęcając tylko i wyłącznie dogmatom kultu Kronikarzy. Na zdrowie, panie Wanadu!

Uśmiech rozlał się po całej twarzy Oloberta, ale w jego oczach wciąż błyszczał świeżo objawiony lód.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-09-2022, 18:06   #102
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Alkowa przy sali jadalnej
23 sierpnia 2595


"Czerwony Młyn" można było zapewne podciągnąć pod miano Nowej Sodomy, przynajmniej jeśli o idzie o wypełnianie niszy jaka istniała w Perpignanie z racji silnych jehammedańskich wpływów, skutkujących w nielicznych burdelach, zamtuzach i "klubach dla dżentelmenów", ale usługi tak zwanego zarządu kamienicy były zarezerwowane dla specjalnie i starannie dobranej klienteli. Rola Jehana w "Młynie" ograniczała się więc w dużej mierze do kadry kierowniczej, mimo że szczerze wyznawał pogląd "żadna praca nie hańbi" i rzadko kiedy (o ile w ogóle) odzywał się w nim wstyd. Komentarz Lefebvre'a więc, czy celowo dwuznaczny czy nie, nie wywarł na nim większego wrażenia i nie uznał za stosowne się doń odnieść. Podobnie jak do podsumowania innych świadczonych usług. Informacje szpiega były - nomen-omen, zero zaskoczenia - dokładne i precyzyjne, więc Jehan ograniczył się jedynie do wieloznacznego uśmiechu.

Uśmiechu, który zdołał jakimś cudem utrzymać, gdy padła propozycja Lefebvre'a i wysokość wynagrodzenia. Baudelaire w duchu podziękował, że akurat nie przełykał niczego, bo bez wątpienia zakrztusiłby się na słowa o tysiącu piękniusich, błyszczących i przyjemnie ciężkich denarów na tydzień. Wanadu czy inszy człowiek interesu zapewne zaraz pouczyłby Jehana, że nigdy nie przyjmuje się pierwszej oferty, ale tak gruby pieniądz piechotą nie chodził i Bordenoir odruchowo kiwnął głową. Nie było co nad tym myśleć. Tysiąc denarów i przyklejenie się do fascynującego szpitalnika z oficjalnych powodów? Czegoż mógł chcieć więcej!

- Suma jest ze wszech miar akceptowalna - Baudelaire oznajmił neutralnym tonem. - Zlecenie z ramienia pałacu jest oczywiście wielkim zaszczytem, aczkolwiek wymagać będzie ode mnie przetasowania mojego grafiku i znalezienia zastępstwa na przyjęte już zlecenia. Wobec czego, jeśli połowa tej kwoty mogłaby zostać wypłacona z góry, na poczet rekompensy moich pracodawców, byłbym niezwykle wdzięczny. Reputacja w moim zawodzie stanowi wszak o "być albo nie być".
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-09-2022, 18:51   #103
 
Snigonas's Avatar
 
Reputacja: 1 Snigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputacjęSnigonas ma wspaniałą reputację
Kolacja u Regenta, 23 sierpnia 2595

Młody czerwonokrzyżowiec znał zasady etykiety jedynie z podręczników, okazji do jej przećwiczenia nie miał w swoim życiu zbyt wiele, toteż wszystkie decyzje przy stole podejmował z ostrożnością. Jadł powolnie, z lekką niepewnością, w Szpitalu każdy posiłek był dokładnie sprawdzany pod kątem czystości, zaś w obcych miejscach czuł ciągły niepokój o to, że coś mogło zostać skażone Pleśnią. Głupi strach, aczkolwiek w życiu Szpitalnika ostrożności nigdy za wiele. Licząc na to, że wody są mniej narażone na działanie wirusa Pavlo zabrał się za kosztowanie owoców morza i w międzyczasie starał się ukradkiem podglądać gości.

Większość zaproszonych Pavlo rozpoznał z opisów registariuszki Woznar, jednak z zaciekawieniem przez dłuższą część posiłku przyglądał się czarnoskóremu, jak zakładał po jego usadowieniu, arystokracie z Afryki. Drugą osobą na którą zwrócił uwagę był człowiek przedstawiony mu jako Yago Swarny, który został posadzony naprzeciwko famularza. Swojsko brzmiące nazwisko było pierwszą rzeczą, która zwróciła uwagę Szpitalnika, przez większość posiłku kątem oka zerkał i obserwował zachowanie klanyty, który wyglądał jakby czuł się równie obco wśród arystokracji co Szpitalnik. W końcu zaryzykował i rzucił pytanie, które najwyraźniej zaskoczyło Yago, ale jego odpowiedź jeszcze bardziej zaskoczyła samego Pavla.

- Ես մեծացել եմ Դանցիգում, հայրս հոսպիտալ էր – odpowiedział Pavlo i chwilę później dodał - Կարծում եմ, որ մեզանից վեր գտնվողները թքած ունեն մեր վրա.

Przyjął też rulonik z papierem i przyjrzał się jego zawartości
- Ի՞նչ է դա։ - zapytał, nie przyglądał się za bardzo temu co jest w ruloniku, ponieważ w tym samym momencie usłyszał swoje nazwisko i niemałą ilość pieniędzy obok siebie, niemalże natychmiast się odwrócił zrzucając przez przypadek jakiś sztuciec i zlokalizował źródło głosu - był to, jeśli dobrze zapamiętał od Szpitalników z Montpellier, Lefevbre, nieoficjalny szef siatki szpiegowskiej, jedna z tych osób przed którymi Pavlo został ostrzeżony przed wyruszeniem do Perpignanu


  • Wychowałem się pod Danzig, ojciec był Szpitalnikiem
  • Myślę, że ci wyżej od nas raczej mają nas gdzieś
  • Co to?

 
Snigonas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-09-2022, 21:44   #104
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Renton w Tuluzie widział w rękach szpitalników detektory Primeru, a mimo to z zachłanną ciekawością przyglądał żywemu urządzeniu. Tylko wiedza i nauka, nie same kule i ostrza stali mogły przechylić szalę zwycięstwa.

Nieco później, gdy młody Baudelaire ośmieszył kapitana w dyspucie nad zasadnością przebywania Yago Swarnego przy pałacowym stole biesiadnym:

- Tuszę, że Kapitan Rezysty i syn jednego z Siedemnastu Rodów powinien potrafić zadbać o własne odzienie wierzchnie.

Mathieu stojący jak wielki duch za kapitanem, nim tamten zdołał zebrać słowa, grubym czarnym palcem strzepnął pyłek z ramienia galowego munduru przełożonego.

Zrobił to z poważną miną pełniącego obowiązki ordynansa, choć pod kamienną maską wyuczonej dyscypliny malował się szeroki uśmiech białych jak perły, wielkich zębów, po czym zmieniającemu kolory przełożonemu chciał podać chusteczkę widząc nerwowe krople potu wypełzłe na oficerski kark. Jednak Sanglier ruszył żwawo defiladowym krokiem przodem, aby nie wypaść z orbity Anji Durmont.

Podczas obiadu nie czuł zażenowania, że wszystko było jakieś takieś przesadnie fikuśne czyste, eleganckie, że mucha nie siada. Przepych regenckiego stołu był odbiciem dawnej Franki, lecz nie tej dostępnej wszystkim. Przecież nawet kiedyś nie wszyscy mogli sobie pozwolić na taką ilość porcelany i szlachetnych utensyliów, czy porządek taki, że chyba specjalne maszyny byłyby potrzebne do czyszczenia wzorzystych dywanów. Opowieści, że w każdym domu z kranu płynęła zależnie od życzenia ciepła lub zimna woda a prąd był wszędzie powszechny jak komary na bagnach - zwyczajnie wkładał między bajki. Dobra propaganda nie była zła.

Etykiety nie znał więcej, niż tyle, aby nie garbić się i łokci na stole nie opierać. To, że podczas przeżuwania nie powinno się mówić z pełną buzią również, bo jakby nie było długo na świecie żył i zdążył obserwować zachowanie sanglierskich oficerów wystarczająco wiele razy, aby rozeznać, że takie mielenie jak i ciamkanie czyniło by w ich towarzystwie z normalnego człowieka jakiego knura lub krowę.
Zresztą i tak wolał słuchać, co inni, a zwłaszcza starsi stopniem, mieli do powiedzenia. Kogo tam z wyższych sfer interesowało zdanie zwykłego sierżanta.
Nie czuł zażenowania ze swych braków w sferze wychowania. Nie każdy na tym świecie był stworzonym do tych samych rzeczy. Już widział połowę z tych biesiadników w błotach frankońskich frontów, zaciskających opaski uciskowe na kikutach krwawiących kompanów, lub pomagał zbierać wylewające się z ich podbrzuszy jelita, aby mogli umrzeć z poczuciem integralnej całości wybierając się na drugi świat. Jak taki upudrowany i pachnący jegomość lub dama poradziłaby sobie z powstrzymaniem chcących jak zjeść żywcem dronów mając do dyspozycji tylko drewnianą kolbę i bagnet u lufy? Czy czuliby się niezręcznie i zażenowani? Mathieu znał swoje miejsce w szeregu i swą wartość i nie wstydził żadnych socjalnych braków, tak jak psu nie jest przykro, kiedy sra na widoku innych.

Alaina Merciera starał się słuchać uważnie i autentycznie szczerze nadążać za wywodami pułkownika. Oczyma wodził po jego twarzy nie unikając wzroku, bo kto uciekał spojrzeniem na boki nigdy w jego własnym postrzeganiu wartym nie był prowadzenia konwersacji. Czynił to kiwając głową, kiedy coś ciekawego padło z ust naczelnika, a ku Olobertowi strzelał grzecznościowym uniesieniem brwi na wzmiankę o kolejnej potrawie, której nazwę słyszał Renton po raz pierwszy w życiu.

Sztućców było za dużo za małych, więc trzymał się tylko największego widelca, łyżki i noża, które w ogromnych dłoniach czarnoskórego olbrzyma i tak zdawały się być wykałaczkami.

Talerze obszerne, lecz nakładane przez służbę potrawy niczym sztuka artystyczna, zdawały się być tak małe, że do cieszenia oka, a nie brzucha przez nadworną kuchnię były tworzone. Westchnął ciężko za pierwszym razem, a za drugim stanowczym wzrokiem i z refleksem godnym pozazdroszczenia hiberspanskim szermierzom, wystrzelił mankiet munduru powstrzymując zapędy służącego, który z trzymanej misy chciał srebrną chochelką ułożyć coś na rentonowym talerzu obok plasterka pieczonej dyni i kiełek fasoli…
Nie odrywając wzroku od pułkownika wyjął z rąk kelnera półmisek i ustawił przed sobą z miną triumfującego jeszcze przed stoczoną bitwą dowódcy.

Ciężko przełknął ślinę, gdy spostrzegł przed sobą dziesiątki małży… Może jednak historie o ślimakach i żabach nie były do końca zmyślone? Oczami strzelił dookoła pomieszczenia jakby po raz pierwszy ogarniając otoczenie. Ile jeszcze z tych opowieści było prawdziwych, zmrużył oczy utkwiwszy wzrok w blasku żarówki imitującej kształtem płomień świecy na podwieszonym u zdobionego sufitu ponad długim stołem.

Z zadowoleniem przyjął błyskotliwość służby Veracqa, która od tej pory stawiała przed sierżantem całe naczynia wciąż do połowy pełnych potraw, z których wcześniej innym serwowano prosto na talerze.

Kiedy monolog naczelnika skierował się w kierunku fundamentalnego znaczenia dyscypliny w szeregach Rezysty, Renton nie mógł zgodzić się z nim bardziej.

- A tych wykolejonych handlarzy hiberspanskim płonem, którzy naszych chłopców w pacyfistyczne pizdy panie pułkowniku na froncie zmieniali, to bym normalnie, o tak, - z trzaskiem złamał olbrzymi szczypiec kraba jak drewnianą zapałkę - kark skręcił!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-09-2022, 21:44   #105
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Wnęka z boku sali jadalnej, popołudnie 23 sierpnia 2595

Utrzymywany w tonie wyrafinowanej rozrywki wspólny posiłek wydawał się zmierzać powoli do końca, na co wskazywał deser w postaci owocowego musu oraz kilka rodzajów ciast. Nasyceni wyborną pałacową kuchnią goście wciąż wiedli luźne konwersacje, umiejętnie podsycane przez regenta oraz jego zauszników i obracające się wokół bezpiecznych tematów wojny z feromantami, morskiego handlu i opłacalności rybołówstwa oraz egzotycznych polowań. Odprowadzony do głównego stołu Jehan Baudelaire zajął z powrotem swoje miejsce starając się nadgonić przerwę w konsumpcji i zerkając w międzyczasie ukradkiem na Simona Lefevbre, który usiadł na miejscu pomiędzy kapitanem Demarque oraz magnatem Wanadu przesłuchując się niemo wszystkim rozmowom.

Gdzieś za zamkniętymi drzwiami sali bankietowej rozległ się w pewnej chwili stukot podkutych butów, zbliżający się szybko z każdym kolejnym uderzeniem serca. Zarówno regent jak i pierwszy sekretarz wydawali się nie zwracać na ów dźwięk uwagi, chociaż w pewnym momencie wymienili pomiędzy sobą szybkie spojrzenia, a i mowa ciał stojących w narożnikach pomieszczenia Morskich Diabłów uległa ledwie dostrzegalnej zmianie na bardziej napiętą.

Chwilę później otworem stanęły mniejsze drzwi w rogu sali. Przez próg przeszedł dostatnio odziany mężczyzna o wyglądzie wyższego rangą urzędnika, stąpający pewnym krokiem, ale z zauważalnie zaaferowaną miną. Widząc go regent przywołał dworzaninado siebie uniesioną dłonią, a następnie wsłuchał się w szeptane mu niemal bezgłośnie w ucho słowa.

Kiedy Veracq Bordenoir - Pięść Perpignanu - powstał ze swojego siedziska, na jego twarzy malował się wyłącznie wyraz głębokiego ubolewania.

- Znamienici goście, pani Durmont, pułkowniku Mercier, kapitanie Demarque, inne zacne persony, z wielką przykrością muszę zakończyć to jakże przyjemne spotkanie - oświadczył regent posyłając jednocześnie leciutkie skinienie głowy Olobertowi - Sprawy wagi państwowej potrafią pokrzyżować najlepsze plany, niemniej obowiązki zawsze mają pierwszeństwo, nawet w przypadku tak zaszczytnego towarzystwa. Proszę dokończyć posiłek, pan Moreau odprowadzi państwa na zewnątrz pałacu. Liczę na to, że będziemy jeszcze mieli okazję spotkać się w podobnie przyjemnych okolicznościach. Pułkowniku, pana poproszę ze mną.

Odsuwane od stołu krzesła zaszurały przeciągle, kiedy ze swoich miejsc ponieśli się niemal równocześnie pierwszy sekretarz, stary Żuraw i pułkownik Mercier. Sam regent skłonił pełnym niezamierzonej wyższości gestem głowę, a potem ruszył ku wciąż otwartym bocznym drzwiom sali zadając jakieś ciche pytania świeżo przybyłemu posłańcowi. Olobert wypowiedział kilka zdawkowych pożegnań, dołączył do milczącego jak kamień Lefevbre podążając w ślad za Veracqiem. Nim jeszcze zamknęły się za nimi drzwi sali, wpatrzony w plecy notablów Jehan dostrzegł jak posłaniec zaczyna na nowo coś tłumaczyć gestykulując przy tym z ożywieniem.

Moreau wyrósł przy opustoszałym krześle regenta chwilę później, z jednej strony zachęcając za przykładem Veracqa do dokończenia posiłku, z drugiej jednak unikając wszelkich konwersacji mogących przejść w długotrwałą rozmowę i starannie dobranymi gestami dając w uprzejmy sposób do zrozumienia, że czas wizyty w pałacu dobiegł końca.

Odprowadzeni przez reprezentanta Rady labiryntem pałacowych korytarzy, goście regenta przekroczyli w końcu próg holu recepcyjnego i wyszli na świeże powietrze wprost w promienie opadającego powoli ku horyzontów słońca. Dopiero widok czerwieniejącej kuli ognia uświadomił wszystkim jak niepostrzeżenie wydłużyła się wizyta w siedzibie Veracqa.

Rosnące w donicach palmy zaczynały rzucać pierwsze wieczorne cienie, a rześka bryza od strony morza niosła ponad miasto uczucie przyjemnego orzeźwienia po całym dniu skwaru. Pałacowy dziedziniec wydawał się tętnić życiem, chociaż obecność grupek skonsternowanych ludzi w strojach reprezentantów gildii lub w odzieniu zamożnych kupców sugerowała, że nie tylko biesiadnicy ugoszczeni przez regenta zostali właśnie wyproszeni z rezydencji, ale i poczet innych przebywających akurat w pałacu gości. Bacznie obserwowani przez strzegących placu Diabłów, przedstawiciele wyższych klas Perpignanu skupili się w rozgadanych grupach nie przejawiających zamiaru powrotu w swoje pielesze. Ich głosy mieszały się z warkotem dwóch quadów w czarnoczerwonych barwach fauconich, zaparkowanych z włączonymi silnikami przy krawędzi placu.

Wysoko w górze niósł się krzyk mew i wron, zapamiętale ze sobą walczących o porywane z rybackich straganów rybie odpadki.

- Cóż, to był nieco zaskakujący finał posiłku - przerwał w końcu ciszę kapitan Demarque, bacznie obserwujący zgromadzonych na placu ludzi - Regent zdecydowanie nie spodziewał się żadnej wiadomości, tym bardziej tak ważkiej. Myślę, że nie tylko ja mam wrażenie, że właśnie się coś wydarzyło, prawda? Panie… Budonlaure? Pan raczył być zaszczyconym prywatną rozmową z Simonem Lefevbre, a mało kto może się czymś takim poszczycić i jeszcze wyjść po takiej rozmowie z pałacu. Wie pan coś więcej o przyczynach tego przedwczesnego zakończenia spotkania?

Spojrzenie Sanga omiotło postacie najbliższych Diabłów, pobiegło ku wieńczącej jeden z boków placu widokowej platformie z panoramą Morza Śródziemnego za żelaznymi barierkami, by na sam koniec powrócić do oblicza Jehana Baudelaire.

Moi drodzy, jednak udało mi się dokończyć pisanego od wczoraj posta jeszcze dzisiaj i tym samym otworzyłem nową kolejkę. Dorzucę jeszcze garść dodatkowych informacji w komentarzach, ale to już chyba niestety jutro.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-09-2022, 00:45   #106
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Plac pałacowy
23 sierpnia 2595


Wizyta w pałacu przeciągnęła się we wczesne godziny wieczorne, ale nikt na ten fakt nie narzekał. Prywatna obiadokolacja z Veracqiem i perpignańskimi możnymi była nie lada wydarzeniem, wręcz zaszczytem danym nielicznym, i okazją nie tylko towarzyską lub polityczną, ale też spożywczą. Uginający się pod ciężarem wielu dań stół był niczym istna cornu copiae, zwłaszcza w porównaniu z mało zróżnicowaną dietą przeciętnego perpignańczyka, nie wspominając już o klasie eufemistycznie zwanej "klasą niższą", wśród której za delikates uchodziły szczurze szaszłyki. Jehan, gdy już wrócił z prywatnej rozmowy z Lefebvrem, prędko nadgonił resztę gości, kosztując kolejnych smakołyków i niemalże wchłaniając podany deser.

Gdy przyszło już do opuszczenia pałacu, Baudelaire pogrążył się w rozmyślaniu na różnorakie tematy, wśród których prym wiodły plany na najbliższą przyszłość. Powoli zaczynał sobie wszystko układać w głowie i szkicować na nowo harmonogram kolejnego dnia, zmuszony do planowania wokół nowych obowiązków, zdając sobie sprawę z tego, że nijak nie szło przeskoczyć tychże przeszkód. Meldunek w pałacu dwa razy dziennie, do tego bycie przewodnikiem szpitalnika - rutynę dnia codziennego już trafił szlag. Nie licząc jeszcze Wanadu, od którego już na szlaku przyjął dodatkowe zlecenie. Inne obowiązki mógł z łatwością poprzesuwać lub oddelegować doń kogoś ze znajomych, ale rachował że i tak zapewne przez kolejne dni będzie miał ręce pełne roboty. Zwłaszcza, że zamierzał również zagłębić się w historyczny kontekst wiadomości Rzeźnika z Queribusu.

Konsternację na placu wyczuł raz-dwa, acz nie poświęcił jej za wiele uwagi. Przyczyna wyproszenia ich oraz innych gości z pałacu Pięści musiała być znacząca, to fakt, ale Jehan konstatował że długo nie pozostanie tajemnicą. W innych okolicznościach zapewne zacząłby węszyć w pierwszym odruchu, ale dzień powoli chylił się ku końcowi, a miał jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Odetchnął głębiej, szykując się do pożegnań i ruszenia w swoją stronę, gdy odezwał się Demarque. Jehan nie poprawił go, gdy ten przekręcił jego nazwisko. Przybrał tylko ten swój wyćwiczony, neutralnie uprzejmy uśmiech.

- Zaiste godna pochwały spostrzegawczość, kapitanie Demarque - werbalny sztylet był skryty za suchym tonem. - Z należytym szacunkiem, ale nawet jeśli bym coś wiedział, to prywatny charakter rozmowy z mości panem Lefebvrem oznaczałby, że takowe informacje byłbym zmuszony zachować dla siebie. Jeśli Chwalebny Regent nie uznał za stosowne wtajemniczyć pana w kuluarowe wydarzenia, miał ku temu powód. Muszę jednak prosić o wybaczenie, panie kapitanie. Panie Draz, czy mógłbym prosić o chwilę na osobności? Jak rozumiem, powinniśmy omówić pewne sprawy.

Jehan wskazał jedno z miejsc w cieniu pobliskiej palmy.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 14-09-2022 o 18:43.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-09-2022, 01:42   #107
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Renton rzewnym ostatnim spojrzeniem objął czule biesiadny stół regenta i westchnąwszy prawie niedosłyszalnie w stylu „służba nie drużba”, skupił się na sprawach równie ważnych.

Ciekawość pułkownika Merciera, szefa urzędu bezpieczeństwa sektoru pogórza, w połączeniu z obecnością kolejnej szychy doradczej Bordenoir na korytarzach pałacu defilującego z ogonem adiutantów oraz wszystkie inne oczywiste znaki sugerowały to samo. Coś już nie wisiało w powietrzu, coś się zaczęło.

Zdziwienie sierżanta, że kapitan jako komendant garnizonu Rezysty, został pominięty w sferze informacyjnej, szybko ustąpiło podejrzeniom, że zagrożenie niekoniecznie dotyczy całego Perpignanu. Chyba, że Pałac popełnia karygodne zaniedbania planowania szybkiego reagowania. Wprowadzenie stanu wyjątkowego w kompleksie pałacowym bez ostrzeżenia zbrojnego ramienia Franki, oby było tylko wewnętrznym zagrożeniem gry między-klanowej. Co prawda to pierwszy stopień alarmowy, więc oby chodziło tylko o coś mniejszej wagi, jak przewrót pałacowy, dybanie na życie regenta i tym podobne…

Mathieu podszedł do kapitana i udając spokojnego bez żadnej gestykulacji i tonu głosu sugerującego podniecenie, odezwał się dyskretnie, niby od niechcenia omiatając wzrokiem, niczym wolnym światłem latarki po zakamarkach ciemni, pałacowych zbrojnych, wojskowych wehikułach i pałacowych gruntach. Nie czując się zobowiązanym do wszczynania paniki pośród cywili przechylił, a raczej pochylił głowę bliżej przełożonego.

- Łączność portowa Bordenoir ostrzegła pałac. - rzekł Renton. - Przejęcie sztabu pułkownika Delon Lambera może być przez właśnie zagrożenie z morza. Czarne Gniazdo, piraci? Gauthier przestrzegał przed plagą… Rozkazy panie kapitanie?


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 14-09-2022 o 20:28.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-09-2022, 17:38   #108
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


Nim w ogóle posiłek zdążył się przetrawić we wnętrzu Panienki Durmont i zdążyła sztosztować uwielbiany od dziecka keks z bakaliami słuchając konwencjonalnych rozmów między Lordem Bordenoir a Kapitanem Demarque, do sali wszedł wyglądający ważną rangą urzędnik. Ten mimo nachylenia się w bliskiej odległości od szlachcianki nad uchem swojego przełożonego mówił tak dyskretnie cicho, że kobieta niczego nie wyłapała mogąc obserwować jedynie niewzruszoną kawowo-mleczną twarz Pieści Perpignanu. Po chwili wyproszono ich, oznajmiając, iż audiencja została oficjalnie zakończona.

Anja nie jadła takich znakomitości… od zawsze… dania, były zdecydowanie śródziemnomorskie a Hotel Caméléon, co prawda menu miał dobre, to nijak mogło równać się z iście królewską ucztą. Louis Hugo dotrzymywał jej kroku, kiedy dość pośpiesznie prowadzeni suneli przez niepoznane części pałacu idąc innymi drogami. Trzymał ją pod rękę i zdawał się nieco rozproszony. Widziała jak jego błękitne oczy radują się na każdy szelest jej sukni, a odziany dotyk ich ciał sprawiał, że przez jego skórę w zielonym mundurze przebiega ledwo zauważalna dla takiego dżentelmena nuta podniecenia. Wiedziała już na sto procent, że przypadła mu do gustu nie tylko przez wspólne pochodzenie, a bardziej instynktowne, cielesne atuty.

W końcu znaleźli się na świeżym powietrzu placu. Durmontówna z zaskoczeniem odkryła, że słońce zaczęło już schodzić, jak potężna rozgrzana do czerwoności metalowa kula do , ciągle popularnych we France buli. Mewy zbierały się na wieczorny żer, wskazując jasno portową dzielnicę. Powietrze było bardzo przyjemne, napełnione delikatną nutą morskiego jodu i wilgoci. Otoczenie dało Anji poczuć się jak na wakacjach, z dala od bagien w głębi kraju. Kochała dokładnie tą porę, kiedy Perpignan budził się do wieczornego życia, choć większość takich wieczorów spędzała w hotelu, czytając książki do dwóch powoli spijanych lampek czerwonego wina.

- Cóż, to był nieco zaskakujący finał posiłku - przerwał w końcu ciszę kapitan Demarque, bacznie obserwujący zgromadzonych na placu ludzi, puszczając delikatnie ramię Anji - Regent zdecydowanie nie spodziewał się żadnej wiadomości, tym bardziej tak ważkiej. Myślę, że nie tylko ja mam wrażenie, że właśnie się coś wydarzyło, prawda? Panie… Baudelaire? Pan raczył być zaszczyconym prywatną rozmową z Simonem Lefevbre, a mało kto może się czymś takim poszczycić i jeszcze wyjść po takiej rozmowie z pałacu. Wie pan coś więcej o przyczynach tego przedwczesnego zakończenia spotkania?

Anja rozejrzała się po całym, dyskretnym zamieszaniu. Na placu, pod palmami i przy fontannie faktycznie gromadziło się sporo urzędników i petentów, a Morskie Diabły stały na wartach z nieco większą energią i czujnością. Wytężyła zmysły.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 14-09-2022 o 20:00.
Pinn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-09-2022, 19:15   #109
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pozostając poza centrum zainteresowań współbiesiadników, Swarny skubiąc co lepsze kąski, zogniskował się do obserwatora, szczególną uwagę poświęcając Pannie Durmont, której efemeryczna poza miała coś z leśnej nimfy, a coś z bogunki rodzącej się z morskiej piany.

Zamieszanie i cięcie kolacji, gładko jak brzytwą po gardle, ni go zmieszały, ni podnieciły, Yago zachował ostrożne wyczekiwanie. Dość było, że niejako narzucił swe towarzystwo Sanglierce, czy może ubzdurał sobie, że powinien chronić bajkową księżniczkę.

Już na dziedzińcu poczuł na plecach dreszcz, pobudzone cebulki włosów stroszyły piórka, źrenice chłonęły więcej światła, a krew znów żywiej krążyła w członkach. I przecież nie skupiał się na warkocie silników motorowych, ani na skrzeku stada mew, które zdawały się próbować przekrzyczeć wydających rozkazy oficerów. Dość było, że ptaki leciały od portu w głąb lądu, a nie przypominał sobie Swarny, żeby kto dzielił w tej godzinie odpadkami. W końcu i tak powrócił uwaga do panny Iranduli i do jej napiętych szczupłych mięśni, do czujnych jasnych małżowin uszu, strzygących na szlachetnej szyi. Znaczyło, że i Sanglierka coś wyczuła, że jednako jak i on nie wiedziała co ją niepokoi. Pollanin poczuł ucisk w spodniach w trzy krótkie kroki znalazł się przy kobiecie. Z wielką delikatnością zamknął w żelaznym kajdanie dłoni ramię.

- Coś się tu szykuje na naszych ślepych oczach, albo oszalałem z namiętności do panny, takie czuję pod brzuchem ciarki. I lepiej by to pierwsze, bo nad drugim nie zapanuję i gotowym za to dać gardła. - szepnął wprost w ucho wykorzystując chwilę, kiedy wścibski kapitan poświęcił uwagę sierżantowi i służbie. Już nieco głośniej dodał - Skąd tu można rzucić okiem na zatokę i port?
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 16-09-2022 o 16:30.
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-09-2022, 17:03   #110
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację

Plac Pałacowy, wczesny wieczór 23 sierpnia 2595

Louis Hugo Demarqe odwrócił głowę w stronę mówiącego półgłosem sierżanta, posłał mu porozumiewawcze spojrzenie. Mathieu nie mógł nie dostrzec błysku w oczach oficera. Komendant placówki zdecydowanie zasłużył sobie na opinię aroganckiego błazna, ale miał we krwi pewne pochwały godne żołnierskie cechy, a jedną z nich była zdolność szybkiego analizowania faktów. I żyłka awanturnika, bez której szlachetnie urodzone Czerwone Płaszcze szybko ginęły w otchłani cuchnących trzęsawisk rozciągających się na północ od Montpellier.

- Też poznałem te pojazdy - odpowiedział kapitan wskazując głową dwa quady w kolorach Bordenoir - I widziałem Lamberta. Dobrze rozumujecie, sierżancie. Złoto przeciwko glinie, że pojawił się jakiś problem na morzu.

Demarqe zerknął raz jeszcze w stronę wozów na skraju placu, kiwnął do samego siebie głową.

- Kierowcy przy quadach, sierżancie - mruknął znacząco - Słyszałem, że fauconi was znają i lubią. To efekt waszego unikalnego fenomenu rasowego, jak mniemam. Spróbujcie ich podejść i wyciągnąć jakieś informacje.

Sierżant Renton faktycznie jest znany wśród klanowych żołnierzy Perpignanu, kto by nie znał przynajmniej ze słyszenia tak charakterystycznej postaci? Campo, proponuję wykonanie testu na pozyskanie informacji od kierowców (wybierz według uznania najbardziej pasującego skilla). Ze względu na okoliczności test będzie na poziomie trudnym, ale dostaniesz do puli +2k6 za znajomości w kręgach szeregowych wojskowych).

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172