Ruiny w mglistym lesie
Rozmowa z Erykiem pozwoliła Grecie nieco rozjaśnić myśli i przedsięwziąć pewne zamiary na niedaleką przyszłość. Skoro graf zapowiedział odtworzenie górskiej straży, a w okolicznej krainie brakowało mężczyzn zaciągniętych do imperialnej armii, być może możnowładca gotów był werbować do tej formacji również kobiety - wszak osoby Petry i Inez jawnie dowodziły tego, że był otwarty na piastującą odpowiedzialne stanowiska płeć piękną w swoim orszaku.
Łuczniczka - nawykła do samotniczego życia i nie przepadająca na dodatek za męskim towarzystwem - nie potrafiła sobie co prawda wyobrazić służby w oddziale takim jak góralska drużyna skupiona wokół Eryka, ale nie wątpiła, że górska straż miała w swoich strukturach również pojedynczych przepatrywaczy, służących do dyskretnego zwiadu bądź przenoszenia istotnych informacji bez zwracania na siebie uwagi. Im dłużej nad tym myślała, tym bardziej przekonywała samą siebie, że w istocie był to całkiem dobry pomysł na dalsze życie.
Powrót do mglistego lasu na nowo zdjął ją nieprzyjemnym dreszczem. Pozbawiona instynktów myśliwskiego psa, Greta i tak mogłaby przysiąc, że czuje wiszącą nad tym miejscem dziwnie niepokojącą aurę. Nogi miała mokre, nim jeszcze doszła do połowy podziemnego pomieszczenia, chociaż na szczęście na czas zmieniła obuwie ze swojego podróżnego na znoszone buty kupione od jednego z osadników. Starając się nie zwracać uwagi na nieprzyjemne mrowienie w stopach łuczniczka zmieniła uchwyt palców na stylisku swojego toporka i wskazała jego głowicą na obejrzane przez Eryka drzwi.
- Czyńcie honory, pany - powiedziała przesuwając się kilka kroków w bok, aby nie przeszkadzać góralom w ataku na masywną z wyglądu przeszkodę.